Poprzedni
Następny

Jak brzmią Indiana Line Tesi 261? „Top Hi-Fi subiektywnie” vol.6

Średnia ocen: 5
(2 oceny) 2 komentarze

Najtrudniej odpowiada się na proste pytania. Nasze ulubione – które bardzo często pojawia się w rozmowach z melomanami i miłośnikami urządzeń audio – brzmi: to ile właściwie trzeba wydać, żeby złożyć satysfakcjonujący system stereo? Niezła zagwozdka, bo to naprawdę bardzo złożony temat. Co robić, gdy ktoś jednak skonfrontuje nas z takim dylematem? No cóż, można zabrnąć w szczegółowe i zawiłe wyjaśnienia albo podejść do tego z uśmiechem i w odpowiedzi posłużyć się tylko dwoma słowami – „to zależy”. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tej kwestii, przy okazji odsłuchu bardzo fajnych kolumn podstawkowych Indiana Line Tesi 261. Jedno z drugim dobrze się łączy.

Spis treści:

  1. Indiana Line Tesi 261 – skoro wszystko brzmi OK to po co przepłacać?
  2. Indiana Line Tesi 261 – z czym to gra?
  3. Indiana Line Tesi 261 – brzmienie
  4. Podsumowanie

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

Indiana Line Tesi 261 – skoro wszystko brzmi OK to po co przepłacać?

O marce Indiana Line pisaliśmy już w artykułach Jak brzmi Indiana Line Tesi 561 i Indiana Line Tesi 661? „Top Hi-Fi subiektywnie” vol.1 i Jak brzmią Indiana Line Nota 550 X? Top Hi-Fi subiektywnie vol. 4. Nie bez powodu. Bardzo lubimy te urządzenia, ponieważ za relatywnie niewielkie pieniądze dostarczają muzykalnego, wszechstronnego i pod wieloma względami satysfakcjonującego dźwięku. Zachęcamy więc do zapoznania się z tymi tekstami. Znajdziecie tam między innymi krótką historię marki, opis całej oferty Indiana Line, a także wiele naszych spostrzeżeń związanych z opisywanymi kolumnami. W tym tekście będziemy kontynuować wyprawę przez markowe brzmienie Indiana Line, ale tym razem przyświeca nam trochę inny cel.

Zacznijmy od samego początku, czyli od tego, że powinniśmy zdać sobie sprawę z prostego faktu, że każdy, dosłownie każdy system stereo brzmi inaczej, a następnie musimy dobrze zrozumieć konsekwencje tego stanu rzeczy. Czasem różnice są ogromne i wyraźnie słyszalne, ale najczęściej są one dość subtelne i można je sprowadzić do stwierdzenia, że systemy różnie rozkładają dźwiękowe akcenty, stawiając na inne cechy muzycznego przekazu. Jeden eksponuje przestrzeń i szczegóły, inny nasycenie, gęstość i potężny bas, jeszcze inny wypycha do przodu ludzkie głosy i premiuje żywe instrumentarium itd. Przy czym, warto o tym wspomnieć od razu, obiektywnie rzecz biorąc, nie ma czegoś takiego, jak brzmienie idealne, najlepsze z najlepszych, system-wzorzec, do którego można porównywać wszystkie inne.

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

Oczywiście, wraz ze zwiększaniem jakości poszczególnych elementów składowych systemu audio, zwiększa się też jakość odtwarzanej muzyki. Dźwięk ma coraz mniej słabszych stron, staje się bardziej uniwersalny, ale nigdy nie ucieknie od tego, że będzie się cechował jakimś charakterem, a co za tym idzie zawsze będzie podlegał indywidulanej ocenie, która, jak wiadomo, nie jest i nigdy nie będzie w pełni obiektywna. Bo nie to jest ładne, co jest ładne, ale to, co się komu podoba.

To co dla jednego jest wymarzonym dźwiękiem, z którym mógłby spędzać całe dnie, dla drugiego będzie na dłuższą metę meczące, odbierające przyjemność słuchania. I na odwrót. Tak to działa. Dlatego w procesie szukania i kompletowania własnego systemu tak ważne są indywidualne odsłuchy. Musimy znaleźć coś, co nam się naprawdę podoba, coś czego będziemy chcieli słuchać długo i często, bez uczucia zmęczenia.

Od czegoś jednak trzeba zacząć. Pisaliśmy już o tym m.in. w kontekście odsłuchu kolumn Indiana Lina Nota 550 X, ale trzeba o tym mówić jak najczęściej, żeby się należycie utrwaliło – na początku drogi prowadzącej do swojego wymarzonego systemu audio dobrze jest sięgnąć po zrównoważone urządzenia. Takie, które prezentują wszystkie aspekty dźwięku na co najmniej przyzwoitym poziomie i w trakcie ich słuchania zaczynamy sobie zadawać pytanie: skoro wszystko brzmi OK to po co przepłacać?

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

Tak się składa, że właśnie taki efekt wywołują kolumny głośnikowe Indiana Line i za to je lubimy. Dlatego dzisiaj podłączymy głośniki podstawkowe Tesi 261 i przyjrzymy się zaletom tego niepozornego sprzętu, które sprzyjają wyrabianiu dobrych, melomańskich nawyków.

Indiana Line Tesi 261 – z czym to gra?

Z doświadczenia wiemy już, że kolumny głośnikowe Indiana Line bardzo dobrze zgrywają się z urządzeniami marki Rotel. Zwłaszcza ze świetnym wzmacniaczem zintegrowanym Rotel A11 Tribute, o którym z entuzjazmem pisaliśmy w tekście Jak brzmi Rotel A11 Tribute? Top Hi-Fi subiektywnie vol.2, ponieważ jest to urządzenie, które oferuje wybitne walory dźwiękowe w swojej klasie. Dlatego Tesi 261 połączyliśmy właśnie z A11 Tribute oraz z odtwarzaczem sieciowym Bluesound NODE, bo wzmacniacz Rotela to czysto analogowe urządzenie, które nie posiada żadnych funkcjonalności sieciowych. Ale to jedna z niewielu jego słabości. Wszystkie elementy systemu audio zostały połączone okablowaniem Audioquest.

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

Indiana Line Tesi 261 – brzmienie

Chociaż odpowiedź: całkiem nieźle, jest jak najbardziej zgodna z prawdą i już coś mówi, nie pozwala jednak zrozumieć, dlaczego to właściwie jest dobre brzmienie i co z tego faktu wynika. Więc w żadnym razie nie możemy poprzestać tylko na tych dwóch słowach. Żeby jednak zagłębić się w temat i pokazać w czym rzecz musimy sięgnąć po konkretne utwory, które pomogą nam zademonstrować cechy składowe tego brzmienia.

Działając zgodnie z planem, na początek puszczamy „Biokinetkis 2”, czwarty kawałek z legendarnej płyty duetu Porter Ricks, zatytułowanej „Biokinetics”, która od swojej premiery, czyli od 1996 roku uznawana jest za arcydzieło eksperymentalnego techno.

Głęboki, dubowy puls jest niczym hipnotyczne bicie ogromnego serca, zawieszonego w przepastnej otchłani i wraz z jakimiś odległymi, przytłumionymi odgłosami, tworzy tu prawdziwie niesamowity klimat. Utwór skłania się bardziej w stronę muzyki ambient, ale nie do końca. Dzieje się w tym kawałku (a także w pozostałych na tej płycie) coś niezwykłego i zdecydowanie zjawiskowego. Wygenerowane elektronicznie bity zdają się brzmieć miękko, naturalnie, wręcz analogowo, niczym odgłosy przyrody – wiatru, deszczu, fal. Dźwięki mają bogatą fakturę, są jakby nieostre, postrzępione na brzegach, co zwiększa przyjemność obcowania z każdym z nich. Ta muzyka miała na celu oddać kinetykę różnych stanów materii oraz biologicznych form życia i to się udało w nadspodziewanie przekonujący sposób.

Tesi 261 pokazują wszystkie niuanse „Biokinetiks 2” w taki sposób, że od razu wyraźnie słyszymy charakterystyczne cechy tej muzyki. Kolumny mają stosunkowo zrównoważone i wyrównane pasmo, więc żaden zakres nie wychodzi tu przed szereg, a co za tym idzie bez trudu potrafią podążyć za nastrojem muzyki, nie narzucając jej swojej interpretacji. Ale też niczym szczególnie wybitnym się ich dźwięk nie wyróżnia. Czyli jest dobrze, lecz ze słyszalnymi ograniczeniami, które wcale nie muszą przeszkadzać. Niby paradoks. A jednak nie.

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

W trakcie słuchania „Biokinetiks 2” robiliśmy kilka przerw na zmianę ustawienia kolumn, żeby znaleźć optymalną dla nich pozycję. Praktyczne doświadczenie z innymi modelami kolumn Indiana Line podpowiadało nam, że zapewne najlepiej będzie, jeśli usiądziemy nie dalej niż dwa i pół metra od nich i gdy mocno skręcimy ich przetworniki w naszą stronę. Eksperymenty jednoznacznie to potwierdziły. Przy okazji pokazując nam, że Tesi 261 oferują całkiem niezłą stereofonię, ale bez względu na to, jak je ustawialiśmy, dźwięki nigdy nie odrywały się od głośników. Zawsze wyraźnie dobiegały z kolumn.

Jak widać, jest to kolejna dobra cecha tych kolumn. Właśnie taka – dobra, czyli na takim poziomie, że wielu słuchaczy w ogóle nie dopatrzy się tu braków, bo tak przyjemnie będzie im się słuchało. Dodajmy to do naszych spostrzeżeń na temat stereofonii i przestrzenności, a wnioski zaczną się wyciągać same. Ale nie uprzedzajmy faktów i dalej podążajmy tym tropem.

Czas na kawałek z werwą. Jakiś muzyczny ogień, który pokaże nam, jak Tesi 261 prezentują dynamikę w skali makro i twardy, łupiący bas. Możemy to sprawdzić za pomocą przebojowego „Voodo People”, piątego utworu z płyty „Music for the Jilted Generation”, którą kultowa grupa The Prodigy wydała w 1994 roku. No i sprawdzamy!

Nie wiem, czy wiecie, ale riff gitarowy, którym zaczyna się ten kawałek i który nadaje mu ostre, rockowe tempo, pochodzi z utworu „Very Ape” zespołu Nirvana, umieszczonego na płycie „In Utero”. Można sobie włączyć dla porównania, żeby się przekonać, że popkultura, także ta muzyczna, jest gęsta od zapożyczeń, często zupełnie nieuświadamianych przez jej odbiorów, bo przecież nie znamy całej muzyki świata, nie widzieliśmy wszystkich filmów, nie przeczytaliśmy wszystkich książek itd. Ale nie odbiegajmy od tematu.

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

„Voodo People” ma w sobie coś rozkosznie brutalnego i bezpardonowego. Właśnie tą surową i nieco punkową bezpośredniością grupa The Prodigy zasłynęła w latach 90. i to się wtedy bardzo podobało, ale, co ciekawe, od tamtej pory minęło wiele lat, a ta muzyka, jej werwa i szorstka energia, nadal mogą się podobać. Mamy tu szybkość, agresję, atak twardego bitu – trzeba przyznać, że chłopaki nie bawią się w niuanse – lecz Indiana Line Tesi 261 bez trudu nadążają za wydarzeniami. Kolumny nie pompują dużego basu, to przecież głośniki podstawkowe, ale jest go wystarczająco dużo, żeby wczuć się w uderzenie bitu. Bas jest też na tyle dobrze kontrolowany, że ładnie trzyma tempo i nie zwalnia. Ogólnie mówiąc jest dobrze, mimowolnie zaczynamy się kiwać do rytmu, choć nie ma też żadnej wątpliwości, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby basu było więcej, gdyby był szybszy i jeszcze bardziej restrykcyjnie kontrolowany. Zyskałaby by na tym dynamiczna skala przekazu, która i tak jest całkiem niezła. Indianom brakuje też zdecydowanej agresji (to generalna cecha kolumn tej marki), co predestynuje je do słuchania dla przyjemności, jeśli „przyjemność” nie oznacza czasem podnoszenia ciśnienia i ekstremalnych doświadczeń sonicznych. No właśnie. Rozumiecie już do czego zmierzamy?

Sprawdźmy teraz jak kolumny radzą sobie z reprodukcją ludzkiego głosu. Co powiecie na pięciominutową wycieczkę do wczesnych lat 80.?

Dla grupy Toto były to złote czasy. W 1983 roku za piosenkę „Rosanna” zgarnęli nagrodę Grammy. Utwór długo utrzymywał się w czołówkach list przebojów, ale o klasie i jakości muzyki tak naprawdę świadczy przede wszystkim to, jak się starzeje. A „Rosanna”, mimo czterdziestu lat na karku, jest jak dobre wino, z wiekiem tylko zyskuje i wciąż świetnie brzmi. Męskie wokale mają ładną fakturę i są pełne emocji. Tesi 261 niczego im nie ujmuje i pokazuje od jak najlepszej strony, co zdradza niewielkie ocieplenie średnich tonów. Bardzo jednak atrakcyjne i korzystne dla słuchacza.

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

Utwór jest bogato zaaranżowany, słychać tu nie tylko gitary i perkusję, ale także saksofony, trąbkę, puzon i nieśmiertelne elektryczne ograny Hammonda, których dźwięku nie można pomylić z jakimkolwiek innym instrumentem. Tesi 261 niczego nie gubią w tym muzycznym przedstawieniu. Słyszymy wszystko, ale nie wybiórczo, z naciskiem na szczegóły, tylko jako jedną porywającą całość. Ich stosunkowo dobra równowaga tonalna i ograniczenia w selektywności przekładają się na to, że uwypukla się vintage’owy charakter tego kawałka, pokrytego szlachetną, analogową patyną. Tak, tak, Indiany niewątpliwie lubią muzyczny vintage.

Dlatego na koniec postanowiliśmy jeszcze włączyć absolutny klasyk, znakomite „Witchcraft”, pochodzące z jednej z najwspanialszych płyt jazzowych wszech czasów „Portrait In Jazz” Bill Evans Trio, wydanej w 1959 roku.

Zasada jest prosta – im system, na którym słuchamy tego kawałka, jest bardziej rozdzielczy i niuansujący, tym lepiej słychać, gdzie siedzą muzycy na nagraniu i tym wyraźniejszy i bardziej emocjonujący jest instrumentalny dialog między wykonawcami. Indiana Line Tesi 261 nie wchodzą jednak zbytnio w szczegóły. Ogólna rozdzielczość jest dobra, ale nie na tyle, żeby otworzyć przed nami przestrzeń, w której precyzyjnie usadowieni są muzycy. Kolumny kreują tylko ogólną stereofonię i uśredniają wszystkie zakresy, przygaszając nieco te najgłośniejsze i najcichsze dźwięki, więc wiele szczegółów znika w takim ujednoliconym przekazie, ale właściwie w bardzo niewielki sposób wpływa to na przyjemność obcowania z muzyką. To ciekawa i w sumie wcale nie taka zaskakująca konkluzja.

Podsumowanie

Czas zebrać wszystkie przemyślenia w jednym miejscu i wrócić do punktu wyjścia. Nasz subiektywny odsłuch kolumn Indiana Line Tesi 261 dość jednoznacznie wykazał, że pod wieloma względami są to naprawdę dobre urządzenia. Ich równowaga tonalna, stereofonia, dynamika, bas, nasycenie, stoją na satysfakcjonującym poziomie. Nie wybitnym, nie znakomitym, ale właśnie wystarczająco dobrym, aby wielu melomanów, którzy nie czują potrzeby szukania czegoś, co będzie miało więcej tego, czy tamtego, stwierdziło, że skoro Tesi 261 są dla nich OK to po co szukać czegoś innego i przepłacać? Zdecydowanie nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie – w swoim przedziale cenowym to naprawdę mocny kandydat.

Kolumny podstawkowe Indiana Line Test 261

Indiana Line Tesi 261 to kolumny, które świetnie nadają się do pierwszego systemu, gdy jeszcze szukamy swojego dźwięku i uczymy się, co daje nam frajdę w muzyce, aby potem pójść dalej i zainwestować znacznie większe pieniądze w urządzenia, które nam to dadzą. Choć wcale byśmy się nie zdziwili, jeśli ktoś zostanie z nimi na dłużej. Bo są one również świetnym wyborem dla tych, których w ogóle nie kręci gonienie uciekającego króliczka wymarzonego, idealnego brzmienia, skrojonego na bardzo indywidulane potrzeby. Wielu słuchaczy chce przecież tylko przyjemnie spędzić czas, słuchając muzyki stereo z serwisów streamingowych, wcale nie wydając na to dużych kwot. Indiana Line Tesi 261 im to zapewni. Tym samym te i inne modele kolumn Indiana Line są poniekąd odpowiedzią na pytanie: to ile właściwie trzeba wydać, żeby złożyć satysfakcjonujący zestaw stereo?

Tyle, ile trzeba zapłacić za zestaw kolumn Indiana Line, dopasowany wielkością do pomieszczenia, w którym będziemy ich słuchać i z dobrze dobraną elektroniką. Reszta jest kwestią indywidualnego wyczucia i potrzeb. Dlatego zachęcamy do odwiedzania naszych salonów sprzedaży - Top Hi-Fi & Video Design, w których nasi #EksperciDobregoBrzmienia pomogą wybrać odpowiednie urządzenia, odpowiedzą na wszelkie pytania i rozwieją wątpliwości.

Czytaj więcej o sprzęcie audio:

A może chcesz poczytać nasze artykuły o muzyce?



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny
5
Ocena:
Średnia ocen: 5

(2 oceny)

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: