Poprzedni
Następny

Jak brzmi Rotel A11 Tribute? „Top Hi-Fi subiektywnie” vol. 2

W zeszłym roku Rotel świętował sześćdziesięciolecie swojego istnienia. Tak długa i nieprzerwana obecność w branży audio słusznie sugeruje, że mamy do czynienia z firmą, która dobrze wie, co robi, trzyma się jasno wyznaczonych celów i w ciągu wielu lat działalności nie obniża jakości swoich produktów, bo wie, że tradycja zobowiązuje. Zwłaszcza dobra tradycja.

Spis treści: Jak brzmi Rotel A11 Tribute?

  1. Rotel – balans rodzinnych wartości
  2. Rotel A11 Tribute – cechy i właściwości
  3. Z czym to gra? – konfiguracja sprzętowa
  4. Rotel A11 Tribute – jak to brzmi?
  5. Podsumowanie

Rotel A11 Tribute

 

Rotel – balans rodzinnych wartości

Rotel to rodzinna, japońska marka, której założyciele mieli własny pomysł na to, jakie urządzenia audio chcą produkować i dla kogo. Nie chcieli, żeby ich oferta składała się z bardzo drogich, ekskluzywnych komponentów, dostępnych tylko dla nielicznych, zamożnych melomanów. Ale nie chcieli też, aby ich produkty były czysto budżetowe, czyli oparte na tanich częściach i co za tym idzie szeroko dostępne dzięki niskim cenom, bo to nie mogłoby zagwarantować ani wystarczająco dobrego brzmienia, ani trwałości. Właścicieli Rotela interesowała droga środka. Zamierzali robić bardzo dobrze grające, trwałe, ale też rozsądnie wycenione, inkluzywne urządzenia. Drogą do tego celu stał się The Balanced Design Concept – idea, która w pełni ukształtowała się w latach 70. XX wieku.

Najogólniej rzecz biorąc chodzi w niej o to, aby projekt każdego urządzenia audio tworzonego przez firmę Rotel, został zoptymalizowany w taki sposób, aby zapewniał słuchaczowi możliwie najlepsze doświadczenia muzyczne w ramach dostępnych zasobów technologicznych i materiałowych. Dzięki takiemu podejściu elektronika Rotela łączy w sobie bardzo dobrą jakość dźwięku, niezawodność i niewygórowaną cenę. Co z kolei przekłada się na to, że z roku na rok rośnie grupa miłośników tej marki, którzy przekonali się, że wcale nie trzeba płacić dużych pieniędzy, aby cieszyć się dźwiękiem wysokiej jakości.

Rotel ma w swojej ofercie dużo różnych urządzeń – głównie są to wzmacniacze stereo, dzielone i zintegrowane, ale także odtwarzacze CD, tunery i wielokanałowe wzmacniacze kina domowego. Jednak wszystkie – nawet najtańsze – zbudowane są zgodnie z zasadami filozofii The Balanced Design Concept. Dlatego każde z nich może być wizytówką tego, jak ta marka podchodzi do projektowania urządzeń audio. My jednak posłuchamy dzisiaj jak brzmi stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany Rotel A11 Tribute.

Rotel A11 Tribute

Rotel A11 Tribute – cechy i właściwości

Rotel A11 Tribute to ulepszona wersja starszego A11. Ale z zewnątrz oba urządzenia są niemal identyczne. Różnią się tylko tym, że nowszy model ma na przednim panelu tabliczkę z napisem „Tribute”. Układ przycisków, z pomocą których sterujemy funkcjami wzmacniacza, a także ilość i rodzaj wyjść na tylnym panelu są dokładnie takie same. Mamy tu również identyczny wyświetlacz i gniazdo słuchawkowe. Większe różnice kryją się we wnętrzu, gdzie można dostrzec nowe rezystory oraz zmienione kondensatory w sekcji przedwzmacniacza i w końcówce mocy. Zmiany w elektronicznych podzespołach bardzo pozytywnie wpłynęły na brzmienie wzmacniacza, chociaż trzeba zaznaczyć, że już poprzednia wersja grała nadspodziewanie dobrze.

Trzeba też powiedzieć, że nie są to zmiany przypadkowe. Wprowadził je Japończyk Ken Ishiwata, człowiek będący legendą inżynierii audio, powszechnie szanowany autorytet, który przez wiele lat współpracował z Marantzem i dostrajał brzmienie wybranych urządzeń tej marki, co znacząco poprawiało ich walory dźwiękowe. W 2019 roku rozstał się Marantzem i pod koniec tego samego roku zmarł. Zanim odszedł zdążył jednak dostroić wzmacniacz stereo A11, wraz z dedykowanym odtwarzaczem Rotel CD11 Tribute. Można więc powiedzieć, że są to ostatnie dzieła mistrza. Dlatego też znajdują się na nich tabliczki z napisem „Tribute”, co po polsku znaczy „Hołd”.

Urządzenie pracuje w klasie AB i jest wyposażone w solidny transformator toroidalny, który przy 8 omach zapewnia 50 W stereofonicznej mocy na kanał. Mało? Pozornie. Ten wzmacniacz zintegrowany może napędzić dwie pary głośników, a to już o czymś świadczy.

Z czym to gra? – konfiguracja sprzętowa

Gdy przyjrzymy się wyjściom na tylnym panelu bez trudu zauważymy, że mamy tu wyłącznie złącza analogowe. Nie znajdziemy ani koaksjala, ani optycznego – taki już urok tego Rotela. Jeśli będziemy chcieli zbudować system audio w oparciu o A11 Tribute to trzeba będzie polegać tylko na stereofonicznych wyjściach RCA. My podłączyliśmy do nich odtwarzacz sieciowy Bluesound NODE. Źródłem muzyki był Tidal. Do odsłuchu wykorzystaliśmy kolumny Indiana Line Tesi 561 oraz ELAC Debut 2.0 F5.2. Wszystkie elementy sprzętu audio zostały połączone okablowaniem Audioquest.

Rotel A11 Tribute

Rotel A11 Tribute – jak to brzmi?

Każdy, kto miał już kiedyś do czynienia z urządzeniami marki Rotel mniej więcej wie, czego można się spodziewać. Dlatego wychodząc naprzeciwko naszym oczekiwaniom, zaczynamy odsłuch od „Angel”, pierwszego utworu z kapitalnej i starzejącej się jak dobre wino płyty „Mezzanine”, którą grupa Massive Attack wydała w 1998 roku.

Utwór zaczyna się subtelnie narastającym, basowym pulsowaniem, do którego stopniowo dołączają kolejne elementy składowe kompozycji. Tworzy to niesamowity suspens i wprowadza w duszną atmosferę całego albumu. A Rotel pokazuje to w taki sposób, że czuje się rosnące napięcie. Bas jest czysty, zróżnicowany i pełen energii, ale przy tym całkowicie pozbawiony nerwowości. Kiedy trzeba muska delikatnie uszy, by chwilę później, gdy utwór się rozkręca, uderzyć twardo i zdecydowanie. Energię słychać w całym paśmie, również w zakresie wysokich tonów i średnich, bo jest w tym Rotelu przyjemny wigor, zadziorna chęć grania. My jednak ciągle myślimy o tym basie, bo na tej płycie jest również kawałek, który świetnie sprawdzi, jak A11 Tribute poradzi sobie z kontrolą bardzo niskich częstotliwości. Przeskakujemy zatem do „Man Next Door”.

Subsoniczne, dubowe mruknięcia pojawiają się niemal od pierwszych sekund. Muzyka pulsuje potężnie, ale Rotel nie traci zimnej krwi. Ładnie przeciąga dźwięki, tak jak trzeba. Bo akurat w przypadku tego rodzaju muzyki nie chodzi o to, żeby nim błyskawicznie zaatakować i równie szybko go wycofać, tylko właśnie przedłużać te pomruki, ale najlepiej, gdy dzieje się to bez wrażenia utraty kontroli. I to jest właśnie ten przypadek. Wzmacniacze Rotela są powszechnie znane z dobrze kontrolowanego, energetycznego basu. Ale to nie wszystko, co potrafią.

Doświadczenie nauczyło nas, że są utwory, na których potykają się nawet drogie systemy audio, bo sposób w jaki je nagrano sprawia, że ich odtwarzanie łatwo może się zmienić w jazgotliwą kakofonię. Jednym z takich kawałków jest – wierzymy, że zachowacie to dla siebie – „Death Bells” z płyty „Broken”, którą producencki duet Soulsavers pokazał światu w 2009 roku.

Ten utwór to szorstki, surowy, ledwo kontrolowany chaos. Brudne, elektroniczne plamy dźwięków, charczące gitary, niesamowity, zachrypnięty głos Marka Lanegana (wciąż trudno nam uwierzyć, że odszedł z tego świata w lutym tego roku), zawodzące w tle chórki i niedbale wybijająca rytm perkusja są pełne punkowej energii, ale cały czas odnosi się wrażenie, że ten kawałek balansuje na granicy między muzyką, a zwykłym hałasem. I to jest w sumie fajne, anarchistyczne uczucie, ale jeśli słuchamy tego na urządzeniach, które grają jasnym, utwardzonym dźwiękiem lub podkreślają wysokie tony, to wtedy granica królestwa chaosu zostaje przekroczona i „Death Bells” prawie nie daje się słuchać. Lecz Rotel A11 Tribute, mimo że przecież pełen werwy i energii, gra bardzo spójnie i równo w całym paśmie, co sprawia, że ten utwór pozostaje po stronie muzyki, a nawet nabiera pewnej zadziornej (i wciąż punkowej!) klarowności. Złożone dźwięki przyjemnie kleją się do siebie, a przewodzi nim niski głos Lanegana.

Gdy utwór cichnie nadal mamy ochotę słuchać tego znakomitego wokalisty, więc włączmy „You Will Miss Me When I Burn”, inny kawałek z tej samej płyty. Czas na chwilę melancholijnej zadumy.

Często okazuje się, że najlepiej sprawdzają się proste rozwiązania. Tak jak tu. Głos wokalisty, minimalistyczny akompaniament i już rodzą się emocje, które Rotel A11 Tribute podaje w postaci wyrazistej, swobodnej ekspresji, a nie romantycznych, mglistych klimatów, ale to się doskonale sprawdza, bo przez cały czas towarzyszy jej wspomniany już całkowity brak nerwowości. Dlatego emocje zawarte w muzyce tak łatwo się udzielają.

„You Will Miss Me When I Burn” to autentycznie poruszająca piosenka. Tekst jest dziwny, wieloznaczny, ale początkowa fraza – „Kiedy nie masz nikogo/Nikt nie może cię skrzywdzić” – raczej nie pozostawia wątpliwości, o co w tym wszystkim chodzi: W końcu cała płyta „Broken” to podobno rzecz osnuta wokół wychodzenia z ciężkiego nałogu, odbijania się od dna i szukania nadziei.

Na koniec postanowiliśmy sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Pamiętacie, że wspominaliśmy na początku, że przy 8 omach dysponujemy tu 50 watami mocy? Wiele osób może kręcić nosem, że to trochę mało, ale inżynierowie Rotela przywiązują dużą wagę do wydajnego zasilania, którego źródłem jest autorski transformator toroidalny. I on naprawdę daje radę. Jak to sprawdzić? Łatwizna. Włączamy „Thunderstruck” AC/DC.

Najpierw dajemy bardzo głośno i mamy dynamit. Nóżka sama się buja. Wzmacniacz ani przez chwilę nie traci kontroli i nie wpada w nerwowość. Słychać, że lubi takie granie i nawet w kulturalnych Indiana Line Tesi 561 (o których pisaliśmy w tekście Jak brzmi Indiana Line Tesi 561 i Indiana Line Tesi 661? „Top Hi-Fi subiektywnie” vol.1) potrafi nieco rozbudzić rockową duszę.

Właśnie ta kontrola i brak nerwowości przy głośnym słuchaniu są dowodami na to, że zasilanie dobrze sobie radzi. Ale jest jeszcze coś. Ponownie włączamy „Thunderstruck”, lecz tym razem po cichutku, żeby sprawdzić, czy A11 Tribute odnajduje się w trybie nocnego słuchania. I też jest dobrze. Słychać zarówno wysokie tony, jak i delikatne muśnięcia basu, pomniejszone w skali, ale czytelne, bo ogólna klarowność dźwięku przekłada się również na jego precyzyjne wybrzmienie w mikroskali. Robi wrażenie.

Rotel A11 Tribute

Podsumowanie

Właściwie trudno jednoznacznie zaszufladkować to urządzenie, bo w jakiś sposób łączy przeciwności. Gra zrywnym, klarownym i znakomicie wyważonym dźwiękiem, który potrafi też zaskoczyć pięknymi barwami i aksamitnym tonem pozbawionym cienia agresji. Można zatem powiedzieć, że prezentuje tranzystorowe brzmienie w najlepszym rozumieniu tego słowa. Dzięki niemu ten wzmacniacz jest bardzo uniwersalny i może się sprawdzić w naprawdę wielu różnych systemach.

Trzeba jednak pamiętać, że Rotel A11 Tribute wyposażony jest tylko w wyjścia analogowe i nie ma żadnych funkcjonalności sieciowych. W obszarze łączności bezprzewodowej posiada jedynie całkiem niezły i przydatny moduł Bluetooth. Niemniej jego niebagatelne walory dźwiękowe są bardzo przekonujące i dla wielu osób ta prostota oraz analogowość nie będą żadnym problemem. Wręcz przeciwnie, po prostu dokupią streamer i pójdą ścieżką specjalizacji poszczególnych komponentów. Bluesound NODE naprawdę dobrze się zgrywa z tym wzmacniaczem.

Rotel A11 Tribute

Najlepiej przekonać się o tym samemu i umówić sobie wizytę w jednym z naszych salonów sprzedaży Top Hi-Fi & Video Design, w którym #EksperciDobregoBrzmienia pomogą zawrzeć bliższą znajomość z tym ciekawym i absolutnie wartym zainteresowania urządzeniem. Dla wielu melomanów może to być miłość od pierwszego wejrzenia.

Czytaj więcej o sprzęcie audio oraz zobacz nasze filmy:

 A może chcesz poczytać nasze artykuły o muzyce?



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: