Poprzedni
Następny

"Ściana dźwięku" Phila Spectora, czyli nagraniowa rewolucja sprzed pół wieku

Średnia ocen: 5
(2 oceny) 2 komentarze

Zgodnie z zaleceniem producentów, kolumny głośnikowe należy stawiać w pewnej odległości od ściany, dla uzyskania jak najlepszej jakości dźwięku. A co w przypadku, gdy sam dźwięk jest ścianą? Jeśli zbudował ją Phil Spector, nie ma się czego obawiać – należy podkręcić nieco głośność we wzmacniaczu i delektować się płynącą z głośników wyrafinowaną muzyką.

Bowers & Wilkins 705 Signature

Muzyk, wydawca, producent

Spector przyszedł na świat w 1939 roku na nowojorskim Bronxie. Pod koniec lat 50. założył zespół Teddy Bears, w którym był wokalistą i gitarzystą. Wkrótce potem, mając zaledwie 21 lat, stał się współwłaścicielem wytwórni Philles Records. Równocześnie rozwijał swoje umiejętności jako producent nagrań – właśnie w tej profesji osiągnął poziom niedostępny dla zdecydowanej większości kolegów po fachu.

Znakiem firmowym Phila Spectora stała się tzw. ściana dźwięku. Dla melomana o wrażliwych uszach to określenie może brzmieć groźnie, kojarzy się bowiem z wydobywającą się z głośników kanonadą instrumentów, grających najgłośniej, jak tylko się da. Nic bardziej błędnego. Ściany budowane przez amerykańskiego producenta przypominały bardziej misternie utkane sieci, wciągające słuchacza bez reszty i pozwalające odkrywać nowe dźwiękowe smaczki przy każdym kolejnym przesłuchaniu.

Dla uzyskania odpowiedniego efektu, Spector nagrywał wielokrotnie te same partie, grane przez różne instrumenty, a następnie łączył je zgrabnie w jedną całość. Lubił sięgać po nietypowe dla muzyki popularnej instrumenty, takie jak klawesyn czy cała gama dęciaków, dzwoneczków, tamburynów itp. Wszystko to okraszał mnogością efektów akustycznych, używał też specjalnej kabiny pogłosowej, w której zamykał muzyków, dla uzyskania odpowiedniego brzmienia. Swój styl pracy nazywał "Wagnerowskim podejściem do rock and rolla", a swoje dzieła "mini-symfoniami dla dzieciaków".

Wybitne dzieła geniusza studia nagrań

Jedną z takich "mini-symfonii" była piosenka "River Deep, Mountain High" duetu Ike & Tina Turner, nagrana w 1966 roku. George Harrison powiedział, że jest to "od początku do końca doskonałe nagranie", a sam Spector uważał ten utwór za swoje najlepsze dzieło. Aby uzyskać zamierzony efekt, producent ściągnął do studia aż 21 muzyków, a Tina przez wiele godzin zmuszona była powtarzać swoje partie wokalne, w wyniku czego pod koniec sesji była totalnie wyczerpana. Wyprodukowanie piosenki kosztowało 22 tysiące dolarów, astronomiczną kwotę, jak na tamte czasy.

Wszystkie umiejętności, jakie zdobył przez dekadę pracy producenta, Spector wykorzystał przy nagraniu albumu "Let it Be" grupy The Beatles, uważanego przez wielu za jego opus magnum. Nie wszyscy byli jednak zadowoleni z wykonanej przez niego roboty. Paul McCartney wściekł się, gdy usłyszał, co producent zrobił z jego prostą fortepianową balladą "The Long and Winding Road" – zwłaszcza, że Spector nie konsultował z nim swoich aranżacyjnych pomysłów, polegających na wzbogaceniu utworu o orkiestrę i chór. Muzyk próbował nawet zablokować wydanie piosenki w takiej wersji, ostatecznie jednak producent postawił na swoim.

Jak brzmiałby kawałek "The Long and Winding Road", gdyby nie pozwolono przy nim grzebać Spectorowi, można przekonać się słuchając wersji umieszczonej na wydanym w 2003 roku z inicjatywy McCartneya albumie "Let It Be... Naked". Są tam również inne utwory z płyty "Let It Be", odarte z ozdób dodanych przez "Wagnera rock and rolla". Jest to więc doskonały materiał pokazujący, jak wielki wpływ wywierał Spector na brzmienie muzyki skomponowanej przez innych artystów – nawet tak wybitnych, jak Beatlesi.

Powrót do mono

Przy całym swym zamiłowaniu do studyjnych efektów, bogatego instrumentarium i misternych aranżacji, Spector był wielkim orędownikiem… dźwięku monofonicznego. Uważał, że używanie sprzętu stereo odbiera część władzy producentowi nagrania i oddaje ją w ręce słuchacza. Zdanie to podzielał Brian Wilson, lider zespołu Beach Boys i wielki fan Spectora. Porównywał on nagrywanie piosenek do malowania obrazów – to twórca nadaje im ostateczną formę, odbiór nie powinien zależeć od tego, jak ustawi się balans głośników oraz w którym miejscu pomieszczenia usiądzie słuchacz.

Dla fana muzyki, żyjącego w trzeciej dekadzie XXI wieku, takie podejście może wydawać się niedorzeczne, a przynajmniej anachroniczne. Może jednak warto wziąć pod uwagę opinię człowieka, którego John Lennon nazwał "najlepszym producentem w historii"? Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, aby – przy całym szacunku dla muzycznych wizjonerów, badających uroki kwadrofonii – od czasu do czasu usiąść wygodnie w fotelu, założyć dobre słuchawki i posmakować brzmienia utworów, które powstały, jeszcze zanim dźwięk stereo stał się obowiązującym formatem.

W naszym cyklu „Perły z lamusa” znajdziecie zakulisowe historie powstania wielu popularnych i ponadczasowych utworów i co nie powinno dziwić, wiele z nich zostało wyprodukowane przez Phila Spectora. Chociażby Don’t Answer me – The Alan Parsons Project czy Be My Baby - Ronettes – podczas nagrań tej drugiej piosenki sławny producent kazał zagrać orkiestrze „Be My Baby” w studio ponad czterdzieści razy, zanim zdecydował w ogóle nacisnąć przycisk nagrywania!

Zapraszamy Was na www.tophifi.pl lub do jednego z naszych salonów sprzedaży.  Pamiętajcie też o tym, że jesteśmy do Waszej dyspozycji na facebooku, telefonicznie i pod adresami e-mail poszczególnych salonów. Nie zapomnijcie też o zasubskrybowaniu naszego kanału wideo.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny
5
Ocena:
Średnia ocen: 5

(2 oceny)

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: