Poprzedni
Następny

Perły z Lamusa – „Be My Baby”, Ronettes. Historia miłości straszliwej

W historii rock'n'rolla boom na kobiece zespoły trwał nieprzerwanie od 1957 do 1965 roku. Wtedy jak grzyby po deszczu powstawały kobiece formacje, które skupiały się mniej więcej na tej samej tematyce - jak znaleźć, przyciągnąć, a następnie zachować przystojnego i uczuciowego partnera. Jedną z najsłynniejszych i najbardziej ujmujących grup, były właśnie słynne Ronettes – czyli siostry Veronica i Estelle Bennett oraz ich kuzynka, Nedra Talley. Dziewczyny dawały sobie radę na scenie muzycznej, ale rozpaczliwie potrzebowały prawdziwego hitu. Okazja nadarzyła się znienacka. I zaowocowała utworem „Be My Baby”, wydanym w 1963 roku.

The Ronettes

The Ronettes: Nedra Talley, Veronica Bennett (Ronnie Spector), Estelle Bennett; (fot. General Artists Corporation-GAC [management]-photographer-James Kriegsmann, New York)

Założyłam Ronettes z moją siostrą Estelle i kuzynką Nedrą, ale nie przez bardzo długi czas nie mogłyśmy trafić z przebojem, a bardzo go potrzebowałyśmy. Na wszystkich plakatach koncertowych zaczęłyśmy pojawiać się już nie z nazwy, a pod słowem „inni” – grałyśmy jako dodatek. To był okropny okres. Pewnego dnia Estelle w desperacji zadzwoniła do Philles Records, który był prowadzony przez Phila Spectora. Był wtedy prawdopodobnie najgorętszym producentem w Ameryce, ale okazało się, że sam odebrał telefon. Nie wiem, jak to się stało, ale zgodził się nas przesłuchać następnego wieczora. I na tym przesłuchaniu on po prostu oszalał. "To jest głos, którego szukałem", powiedział. Od tego momentu kompletnie zwariował też na moim punkcie – wspominała Ronnie Spector (oryginalnie Veronica Bennett), która tego dnia rozpoczęła nie tylko karierę, ale też zwieńczony małżeństwem romans. To zresztą te romantyczne zrywy stoją za hitem „Be My Baby”.

Muzyczna eksplozja uczuć

W pewnym momencie poszliśmy po kanapki do jego limuzyny, a dosłownie kilka dni później zabierał mnie już na kolacje przy świecach. Kiedy ćwiczyłam piosenki w jego apartamencie, zatrzymywał mnie u siebie coraz dłużej i dłużej. Rzeczy stawały się coraz gorętsze! Był zauroczony moim głosem, moim ciałem, wszystkim. To było zresztą wzajemne. „Be My Baby” – napisana przez Phila we współpracy z Jeffem Barrym i Ellie Greenwich – dokumentuje tę eksplozję naszych uczuć – opowiadała artystka w wywiadzie dla The Guardian.

Romans toczył się wspaniale, a kariera Ronettes zapowiadała się świetnie – Spector był niewątpliwie fachowcem, jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci środowiska muzycznego i miał doskonałe oko do przyszłych gwiazd. Natychmiast postanowił zacząć prace nad krążkiem zespołu i – przede wszystkim – hitowym singlem. Piosenka „Be My Baby” powstała zatem wyjątkowo szybko, czego nie można jednak powiedzieć o nagraniach. Początkowo Ronnie Spector miała nagrać swoje partie w Nowym Jorku, ale zdecydowano jednak – po kilku mało satysfakcjonujących próbach – że działania należy przenieść do Los Angeles, gdzie znajdowało się studio lepiej odpowiadające wysokim wymaganiom Spectora. Phil zdecydował się zatrudnić do nagrania swojego wieloletniego i ulubionego perkusistę. Hal Blaine pracował z największymi gwiazdami – Sinatrą, Presleyem, The Beach Boys, Neilem Diamondem i wieloma innymi. Ale Spector nie zatrudnił go tylko dlatego, że Blaine był naprawdę dobry…

Byłem regularnym perkusistą Phila. A on był bardzo przesądny. Zawsze chciał to samo studio, te same mikrofony, tę samą noc – zawsze piątek. Na normalną sesję, miałbyś pianino, perkusję, bas i gitarę. Ale Phil miał też zawsze co najmniej trzech basistów i czterech pianistów grających w tym samym czasie, z siedmioma lub ośmioma gitarzystami. Musiał być zabezpieczony z każdej strony – opowiadał Blaine w wywiadzie.

Przypadek, despotyzm i popychadło

To Blaine zdradził też, że słynne perkusyjne intro do „Be My Baby” jest tak naprawdę dziełem absolutnego przypadku. – Miałem zagrać werbel na drugim i czwartym uderzeniu, ale niechcący upuściłem pałeczkę. Jako leser, którym niestety byłem w tamtych czasach, zostawiłem pomyłkę na nagraniu i stało się. Wszyscy to potem usłyszeli i zapragnęli, żeby był to nasz sztandarowy dźwięk – wspominał perkusista.

Dziełem przypadku nie było na pewno jednak samo nagranie, które wykończyło chyba wszystkich muzyków. Spector był słynnym wyznawcą techniki ściany dźwięku, zatem nagrywał zawsze z dużą liczbą muzyków. Większość była przyzwyczajona do wymagań producenta, ale tym razem był on jeszcze bardziej zdeterminowany, by nagrać absolutnie nieskazitelne dzieło. Całej swojej orkiestrze kazał zagrać „Be My Baby” w studio ponad czterdzieści razy, zanim zdecydował w ogóle nacisnąć przycisk nagrywania! Nie była to szczególnie komfortowa sytuacja.

Wśród wymęczonych muzyków i pomocników znajdowały się dwie osoby, które słychać w tle nagrania, ale mało kto dziś o tym wie. A chyba szkoda o tym zapomnieć – ówcześni „ludzie od chórków” zrobili później całkiem poważną karierę.

Gdy nagrywaliśmy w Los Angeles, ulubionym studyjnym popychadłem Spectora był Sonny Bono. Umawiał się już wtedy z mającą ówcześnie zaledwie 17 lat Cher. Robili chórki do nagrań Spectora – opowiadał Blaine. – Ta historia z kilkudziesięcioma nagraniami to też prawda. Spector kazał zagrać ten numer orkiestrze 42 razy zanim w ogóle zaczął nagrywać. Ale on miał takie teatralne metody – chciał doprowadzić swoich muzyków na skraj szaleństwa – wspomina perkusista.

Spectora z kolei do szaleństwa nadal doprowadzała piękna Veronica. Okazało się, że Spector za pomocą pierwszych nagrań w Nowym Jorku chciał po prostu trzymać dziewczynę z daleka od wszystkich innych ludzi – głównie mężczyzn.

Niedole pięknej Ronnie

W studio musiałam ukrywać się w damskiej toalecie, żeby muzycy mogli wykonywać swoją pracę. Nie ukrywajmy, byłam bardzo ładna i wszyscy ciągle na mnie patrzyli. Ale opłaciło się, bo kiedy tam byłam, wymyśliłem te wszystkie „Oh, oh, oh”, zainspirowane moimi starymi płytami Frankie Lymon. Nagranie mojego wokalu zajęło w sumie trzy dni, solidnie: podejście po podejściu. Dzięki temu napięciu i ciężkiej pracy, na nagraniu uchwycono pełne spektrum moich emocji: od zdenerwowania do podniecenia. Kiedy zaczęłam śpiewać wers „The night we met I knew I needed you so”, zespół oszalał. Miałam 18 lat, byłam 3000 mil od domu i wszyscy ci faceci mówili, że jestem następną Billie Holliday! Potem nie wolno mi już było wchodzić do studia. Mogło się zdarzyć, że była tam w tle jakaś mała zazdrość. Musiałam zostać w hotelu, kiedy Phil kończył płytę. Kiedy pierwszy raz usłyszałam ten kawałek, byłam już w trasie z Ronnetes – opowiada o dniach nagrań Ronnie Spector.

Zdecydowanie było warto – „Be My Baby” sprawiło, że muzyczny świat zawirował. Singiel ukazał się w sierpniu 1963 roku i błyskawicznie wspiął się na drugie miejsce słynnej listy Billboard Pop Singles Chart i wpadł na pozycje czwartą brytyjskiego Record Retailer. Piosenka znalazła się również na czwartym miejscu na liście R&B. Singiel sprzedał się w samym 1963 roku w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Ponadto zostało puszczone przez popularnego prezentera Dicka Clarka w słynnym muzycznym programie telewizyjnym American Bandstand jako „Utwór stulecia. Było wspaniale!

Niestety, równie wspaniałej kariery nie zrobiło zawarte w 1968 roku małżeństwo Ronnie i Phila. Para nie mogła mieć dzieci, których Spector bardzo pragnął, zatem zaledwie w rok po ślubie zaadoptowała syna. Ronnie zaczęła spędzać więcej czasu w domu, żeby zajmować się młodym człowiekiem. Dwa lata po tej adopcji Spector zaskoczył żonę dość osobliwym prezentem gwiazdkowym. Podarował jej bowiem… kolejną dwójkę przybranych dzieci – bliźnięta: Louisa i Gary’ego. Nie był to chyba najlepszy pomysł. Kilka miesięcy później Ronnie spakowała walizki.

Be My Baby No More

–  Im więcej mieliśmy dzieci, tym dłużej i dłużej siedziałam w tej rezydencji i nigdzie nie wychodziłam… Dopóki nie wybiegłam i nie uciekłam – wspomina Ronnie w swojej autobiografii. I powiedzmy to jasno – naprawdę musiała uciec, Phil bowiem nie zachował się w tej sytuacji z godnością.

W książce Ronnie zdradza, że życie ze Spectorem dalekie było od sielanki. Phil narażał ją przez lata na psychiczne męki i sabotował jej karierę, zabraniając jej występować. Otoczył dom drutem kolczastym i kupił groźne psy stróżujące, a po informacji o odejściu skonfiskował jej buty, aby powstrzymać ją przed wyjazdem. Wcześniej – w rzadkich przypadkach, gdy wypuszczał ją z domu samą – Ronnie musiała jechać samochodem z naturalnej wielkości manekinem Phila. Wkrótce zaczęła pić i uczęszczać na spotkania Anonimowych Alkoholików, aby uciec z domu. Według Ronnie, Phil zainstalował w piwnicy złotą trumnę ze szklanym dachem, obiecując, że zabije ją i pokaże jej zwłoki, jeśli kiedykolwiek go zostawi, a następnie powiedział, że będzie mógł mieć na nią oko nawet po jej śmierci. W 1998 roku Ronnie zeznała, że Phil często wyciągał na nią broń podczas ich małżeństwa i groził, że ją zabije, dopóki nie odda pełnej opieki nad ich dziećmi. W ugodzie rozwodowej z 1974 roku Ronnie straciła wszystkie przyszłe rekordowe zarobki, ponieważ Phil groził, że zabije ją wynajęty morderca. Otrzymała zaledwie 25000 dolarów, używany samochód i miesięczne alimenty w wysokości 2500 dolarów przez pięć lat. Co gorsza, Phil otrzymał także opiekę nad dziećmi. Po latach, adoptowani synowie pary opowiadali o straszliwych wydarzeniach, jakie miały miejsce w ich domu.

Ze Spectorem już wcześniej ewidentnie nie działo się dobrze – członkowie The Ramones wspominali, że producent groził im bronią podczas nagrań studyjnych, była żona też wspominała o incydentach, jakie miały miejsce jeszcze przed romansem Phila z Veronicą. Dlatego nikogo nie zdziwił właściwie fakt, że 3 lutego 2003 roku znaleziono ciało aktorki Lany Clarkson, która została zastrzelona. Pomimo zapewnień Spectora, że było to samobójstwo, szybko wyszło na jaw, że jego agresja tym razem kosztowała kogoś życie. Producent zakończył zatem swoją karierę w zakładzie karnym – w 2009 roku wymierzono mu karę dożywocia z możliwością ubiegania się o zwolnienie warunkowe po 19 latach. Z więzienia wyjdzie zatem nieprędko. Jego historia jest na tyle ciekawa, że warto zapoznać się z nią bliżej, ale nie psujmy tak niemiłym akcentem końca opowieści o piosence, która naprawdę do dziś rozgrzewa emocje i hormony.

„Be My Baby” chyba najmocniej kojarzy się dziś z kinowym przebojem lat osiemdziesiątych – „Dirty Dancing”. Zamknijmy zatem tę historię scenami z tego właśnie filmu. Miłego słuchania.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: