Poprzedni
Następny

Rocznica wydania singla „Love Me Do” The Beatles. Sekrety trudnych początków zespołu

Średnia ocen: 5
(25 ocen) 11 komentarzy

5 października 1962 roku jeden z najbardziej znanych zespołów wszech czasów wydał swój pierwszy singiel, który do dziś nucą fani w różnym wieku na całym świecie. Mowa oczywiście o „Love Me Do” zespołu The Beatles. W kolejną rocznicę przypominamy kilka sekretów tego hitu.

Rocznica wydania singla „Love Me Do” The Beatles

Choć mowa o 1962 roku, warto wiedzieć, że korzenie „Love Me Do” sięgają nieco dalej w przeszłość. Piosenka, która podbiła świat to utwór pisany przez zadurzonego w dziewczynie szesnastolatka – Paula McCartneya.  Paul znał już wtedy dobrze Johna Lennona, który zainteresował się uczuciowym, choć wyjątkowo prostym tekstem kumpla – McCartney nie zaczął jeszcze myśleć o muzyce. Lennon wziął zatem sprawy w swoje ręce, być może wietrząc, że przyszłość niesie ogromny sukces. Żaden z nich nie myślał jeszcze wtedy o tym, że prosta piosenka o miłości stanie się pierwszym singlem jednego z najsłynniejszych zespołów na świecie.

Trudna droga do sukcesu

Brian Epstein, nowo mianowany menedżer Beatlesów, bezskutecznie prezentował zespół niemal każdej londyńskiej wytwórni płytowej – niestety bez sukcesu. Kiedy już opuszczała go nadzieja, trafiła do wytwórni Parlophone, której szef – George Martin – wydawał głównie… płyty komediowe, między innymi ze znakomitym Peterem Sellersem.

Plotka głosiła, że Martin chce spróbować swoich sił w promocji nieco modniejszych nagrań i poszukuje zespołu „z dobrym kopnięciem”. Epstein był już pewien sukcesu, zwłaszcza gdy po przesłuchaniu nagrań zespołu Martin zaprosił zespół na pierwszą sesję nagraniową. Odbyła się 6 czerwca 1962 roku w studiu EMI.  I wcale nie okazała się sukcesem…

Zespół przywiózł do studia swój sprzęt, który kompletnie nie nadawał się do nagrań studyjnych. Wzmacniacz Lennona trzeba było przymocować do podłoża i ściany – grzechotał bowiem tak strasznie, że uniemożliwiał rozpoczęcie sesji. Wzmacniacz McCartneya w ogóle nie nadawał się do użytku, w związku z czym ekipa musiała wykonać szereg technicznych czarów, by ostatecznie wykorzystać sprzęt w studio.

Po kilku podejściach singiel w końcu został nagrany. Ale czekała kolejna przeszkoda – opinia nieobecnego na sesji George’a Martina.

Zmiany, zmiany, zmiany

Martin nie był zachwycony nagraniem, choć przyznał, że jest w tej prostej i melodyjnej piosence coś szalenie atrakcyjnego i trzeba to z niej wydobyć. Postanowił wprowadzić szereg zmian. Nie był w ogóle zadowolony z ówczesnego perkusisty zespołu – to było podobno najważniejszym powodem, dla którego Pete Best musiał opuścić The Beatles. Nie podobało mu się też, w jaki sposób John wykonuje piosenkę i zaproponował, by oddać to zadanie Paulowi. Nagranie z czerwca nie miało szans ukazać się na rynku.

George był jednak zawzięty i gotowy zaryzykować. Kolejną sesję nagraniową zaplanował już na wrzesień – to właśnie wtedy dołączył do zespołu Ringo Starr, który – wedle plotek – miał być tylko chwilowym zamiennikiem. Martin był zaskoczony – mimo swojej niechęci do Besta spodziewał się go na sesji nagraniowej. Choć podobno nie był zadowolony z tego, że nikt nie konsultował z nim zmian, dał szansę nowemu składowi. Po fiasku pierwszej sesji Martin postawił jednak warunek. Na stronie A singla Beatlesów miała pojawić się piosenka „How Do You Do It”, którą kupił dla nich Martin. Według producenta znacznie łatwiejsza w odbiorze, przyjazna oraz prostsza w obróbce studyjnej. Zespół nie miał wiele do powiedzenia, choć nie ukrywano rozczarowania faktem nagrywania cudzej piosenki. Uzgodniono ostatecznie, że „Love Me Do” pojawi się na stronie B. Ale łatwo znowu nie było. Nagranie poprawnej i akceptowalnej wersji zajęło piętnaście prób, a McCartney i Martin nie mogli ukryć rozczarowania nowym perkusistą. Producent zaproponował zatem, że podczas trzeciej sesji nagraniowej do muzyków dołączy perkusista sesyjny, Andy White.

Do trzech razy sztuka

W ciągu tygodnia oddzielającego obie wrześniowe sesje okazało się, że znany wydawca muzyczny, Dick James, nie jest szczególnie zadowolony z wersji „How Do You Do It” nagranej przez The Beatles. Uważał, że utwór powinien jednak poczekać na muzyków, którzy oddadzą mu sprawiedliwość. Zirytowany Martin nie miał innego wyjścia niż postawienie na piosenkę, w którą zainwestowano już sporo czasu i pieniędzy – „Love Me Do” miało zatem pojawić się na pierwszej stronie singla, choć pojawił się jeszcze pomysł, by głównym utworem stało się „P.S. I Love You” (które ostatecznie skończyło na drugiej stronie singla). Sesja odbyła się w lekko minorowym nastroju, Ringo Starr nie ukrywał bowiem swojego niezadowolenia z konieczności patrzenia na to, jak z jego nowym zespołem singiel nagrywa obcy perkusista, podczas gdy on może jedynie potrząsać tamburynem. Los bywa jednak sprawiedliwy – po kilkunastu nagraniach „Love Me Do” podczas trzeciej sesji najwyraźniej coś jeszcze nie pasowało. Czas i pieniądze się kończyły. Zapadła zatem decyzja – na singiel trafia wersja z 4 września 1962 roku. Ringo nie krył zadowolenia. Dopiero kolejna wersja płyty ukazała się z nagraniem, podczas którego na perkusji zagrał Andy White.

„Love Me Do” – od singla do hitu wszech czasów

Singiel ukazał się na rynku 5 października 1962 roku i byłoby nieco na wyrost powiedzieć, że podbił serca fanów. Po kilku tygodniach "Love Me Do" osiągnęło 17. miejsce na listach przebojów w Wielkiej Brytanii – było to niezbyt triumfalne, ale całkiem godne szacunku miejsce dla nikomu nieznanej grupy z Liverpoolu. Singiel przetarł jednak Beatlesom ścieżkę na szczyt – drugi singiel zespołu, czyli wydany w 1963 roku „Please, Please Me” rozpoczął międzynarodowy szał, który wszyscy znamy dziś pod nazwą beatlemanii.

To na fali tej popularności „Love Me Do” trafiło w końcu na pierwsze miejsce listy przebojów. Stało się to jednak dopiero dwa lata później w Stanach Zjednoczonych. Dziś „Love Me Do” jest znane jako jeden z największych przebojów słynnej czwórki z Liverpoolu, choć przeciętny słuchacz nie wie często, że te kilka wersów wyśpiewanych przez Paula było przepustką do wielkiego świata i gwarancją miejsca w galerii ikon rocka. Warto posłuchać dziś tego wiekowego hitu – najlepiej oczywiście na gramofonie. Klimat musi być.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny
5
Ocena:
Średnia ocen: 5

(25 ocen)

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: