Poprzedni
Następny

Retromania – czyli skąd się bierze miłość do starych rzeczy?

Jesteśmy bardziej sentymentalni niż chcielibyśmy przyznać, ale zdradzają nas decyzje zakupowe. Możemy temu zaprzeczać, udawać, że interesujemy się wyłącznie nowościami, lecz w gruncie rzeczy naszą uwagę o wiele mocniej przyciągają rzeczy stare, z własną historią i pokryte atrakcyjną patyną czasu oraz te, które tylko na takie wyglądają. Przecież od dawna wiadomo, że najbardziej lubimy piosenki, które już znamy. Sprzedawcy już dawno zdali sobie z tego sprawę i zarabiają na tym spore pieniądze, bo wiedzą, co łączy stare ubrania, płyty winylowe, muzyczne covery i sprzęt hi-fi z dawnych, rzekomo lepszych czasów.

A ty wiesz?

Yamaha A-S1200

Vintage, a retro

Chociaż często używa się tych terminów jak synonimów tak naprawę nie oznaczają one tego samego. Skracając wyjaśnienia do absolutnego minimum – vintage oznacza rzeczy stare, wyprodukowane co najmniej dwadzieścia lat temu, a retro dotyczy rzeczy wyprodukowanych współcześnie i tylko stylizowanych na coś starego. Łatwo się w tym połapać.

W 2011 roku dziennikarz muzyczny Simon Reynolds opublikował błyskotliwą książkę „Retromania” (polskie tłumaczenie pojawiło się w sprzedaży w 2018 roku), w której przekonująco udowadniał, że lata 60. i 70. XX wieku były w muzyce rozrywkowej czasem rewolucyjnych odkryć, których echo pobrzmiewało jeszcze siłą rozpędu do lat 90. XX wieku, po czym kreatywność w tej dziedzinie zaczęła całkiem wygasać i obecnie mamy już do czynienia wyłącznie z odtwórczym przetwarzaniem tych samych motywów.

Książka Reynoldsa jest właściwie rozwinięciem podwórkowej mądrości, którą często sami uskuteczniamy mówiąc: „wszystko już było”, „kiedyś to było fajnie”, „teraz już nie robią takiej muzyki jak kiedyś” itd. Innymi słowy nie ma już nic nowego, a wszystko, co obecnie powstaje w świecie muzyki jest jedynie przetworzeniem staroci, za którymi sentymentalnie tęsknimy.

Luxman L-595ASE

„Retromania” szybko stała się bestsellerem, bo Reynoldsowi udało się trafnie uchwycić dość powszechne zjawisko rozczarowania współczesną muzyką, a także przyczynę tęsknoty za tym, co było kiedyś (czyli za vintage) oraz kierunek, jaki przyjęła kultura muzyczna współczesnych melomanów, w ramach której nie wystarczy im samo kompulsywnie kolekcjonowanie starych nagrań. Głód nowości jest przecież nienasycony. Trzeba zatem produkować dla nich coraz więcej coverów starych nagrań, a płyty winylowe z antykwariatów uzupełniać świeżo wytłoczonymi czarnymi krążkami z wtórną (czyli w stylu retro), ale jakże pożądaną muzyką.

Co prawda Reynolds pisał „Retromanię” pod koniec pierwszej dekady XXI wieku, ale od tamtej pory opisywane przez niego trendy tylko się umocniły. W 2020 roku ogłoszono, że sprzedaż płyt winylowych pierwszy raz od lat 80. XX wieku przewyższyła sprzedaż płyt CD.

Retro triumfuje.

Od mody do złotej ery hi-fi

Sentymentalny powrót do przeszłości to jednak nie tylko domena muzyki i popkultury. Zjawisko to dotyczy również wielu innych dziedzin, takich jak: architektura wnętrz, moda, a także świata urządzeń audio.

Luxman SQ-N150

Dla kobiecej mody i trendów w dekorowaniu mieszkań vintage to naturalny kierunek, którego rola w naszym życiu, zgodnie z teorią Reynoldsa, z czasem tylko się umacnia, bo najłatwiej pójść w stronę tego, co zostało sprawdzone. Skoro mamy poczucie, że wszystko już było to tym chętniej lgniemy do ładnych bibelotów, których obecność sprawiała przyjemność naszym dziadkom i do ubrań, w których dobrze wyglądały nasze mamy i babki.

W przestrzeni mody zjawisko to jest jednak starsze niż mogłoby się wydawać i jego początki sięgają drugiej połowy lat 50. XX wieku, kiedy to na łamach „The New York Times’a” dziennikarka Nan Robertson zaczęła zachęcać czytelników do noszenia starych futer z lat 30. XX wieku. Twierdziła ona, że to zupełnie nowe podejście do mody i sposób na jej odświeżenie. Od tamtej pory trendy modowe często oglądają się wstecz i patrzą z nostalgiczną tęsknotą na rzeczy, które są stare, wyraźnie zużyte i dzięki temu nabrały charakteru, jakiego w żadnym razie nie posiadają nowe ubrania.

Trochę inaczej wygląda to w świecie miłośników hi-fi, w którym istnieje niekoniecznie zgodne z prawdą, ale z pewnością silnie zakorzenione przekonanie, że sprzęt audio wyprodukowany w tak zwanej złotej erze hi-fi (według różnych szacunków mieści się ona gdzieś pomiędzy latami 50. a 80. XX wieku) był pod wieloma względami lepszy od tego, który produkuje się obecnie. Podobno przyczyniały się do tego lepsze materiały, z których te urządzenia zostały zrobione, ponieważ były to czasy, gdy księgowi nie przycinali aż tak bardzo kosztów produkcji. Ogromne i ciężkie amplitunery z grubych kawałków polerowanego aluminium i lakierowanego drewna, żarzącą się przyjemnie radiową skalą i przyciągającymi spojrzenia wychyłowymi wskaźnikami wysterowania do dziś budzą tęsknotę i pożądanie melomanów.

Jedni pamiętają takie urządzenia z młodości, bo za ich pośrednictwem zaczynali przygodę z muzyką i w nich te wszystkie imponujące swoją masą i rozmiarami Yamahy, Kenwoody, Pioneery czy Sansui budzą głęboki sentyment. Kojarzą im się z pierwszymi muzycznymi ekscytacjami i bardzo chcieliby je przeżyć jeszcze raz. To oczywiście niemożliwe, ale zakup takiego urządzenia vintage zastępczo przybliża ich do spełnienia tego marzenia.

Inni są z kolei za młodzi, żeby obcować z takim sprzętem w nastoletnich czasach, gdy wchodzili w świat muzycznych przyjemności. Ale urzeka ich archaiczny wygląd, rodem z innych czasów, w których to rzekomo produkowano solidniejszą i bardziej godną zaufania elektronikę, mającą działać bezawaryjnie do końca świata i jeden dzień dłużej. A zatem ponownie odzywa się tu tęsknota za vintage. W tym wypadku za mitycznymi przedmiotami, które kiedyś były o wiele lepsze.

Zarówno modę vintage, jak i zapotrzebowanie na urządzenia stereo ze złotej ery hi-fi łączy jednak coś nieoczekiwanego. Oba trendy w pewnym stopniu wpływają na zmniejszenie popytu na rzeczy nowe i co za tym idzie na ograniczenie produkcji oraz obniżenie emisji CO2 do atmosfery.

Tak, drodzy państwo, vinage jest eko.

Retro hi-fi – nowe jak stare

Współcześni producenci niezawodnie wyczuli ten trend, bo skoro stare jest piękne, nawet jeśli tylko wygląda jak stare, to dlaczego tego nie wykorzystać?

Właśnie dlatego na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat pojawiło się mnóstwo ubrań, urządzeń AGD, mebli, rozmaitych gadżetów, elementów wystroju wnętrz, a także urządzeń audio, które w mniejszym lub większym stopniu wpisują się w stylistykę retro.

Nas jednak przede wszystkim interesuje świat hi-fi.

  • Luxman – konsekwencja estetyki

Wielu producentów audio wygrało na tym, że od lat konsekwentnie trzyma się wypracowanej estetyki i dba o to, aby tworzone przez nich urządzenia były rozpoznawalne już na pierwszy rzut oka. A jeśli przy okazji jest to także wygląd retro, subiektywnie podnosi to wartość tych urządzeń w oczach współczesnych melomanów. Jedną z najsłynniejszych marek tego typu jest działający od niemal stu lat japoński Luxman.

Trudno go pomylić z czymkolwiek innym. Od razu widać z czym mamy do czynienia. Estetyka utrzymana jest w przyciągającym oko stylu retro – wychyłowe wskaźniki (Luxman L-590AXII), odsłonięte lampy elektronowe (Luxman MQ-300), obudowy udanie nawiązujące formą do klasycznych urządzeń z lat 70. i 80. – Luxman CL-38uC, a także przepiękny, limitowany Luxman L-595ASE. Nie sposób sobie wyobrazić kogoś, na kim ta elektronika nie zrobi wrażenia. Nikt nie jest odporny na tak umiejętnie podsycaną tęsknotę za czymś starym, pięknym, a do tego grającym w absolutnie niepowtarzalny sposób.

  • Yamaha – prekursor powrotu do przeszłości

Yamaha – podobnie jak Luxman – jest firmą o długiej tradycji i znaczących osiągnięciach w tej branży. Jej dział hi-fi istnieje już od ponad 60. lat i przez ten czas przechodził różne zmiany, adaptując się do potrzeb rynku. Dlatego stało się tak, że chociaż Yamaha zaczynała od urządzeń stereo, nie zawahała się wykorzystać rosnącej popularności amplitunerów kina domowego, w których jednak zaczęła się w pewnym momencie tak bardzo specjalizować, że kojarzono ją już tylko z nimi. Ale w końcu firma postanowiła przypomnieć światu o swoich stereofonicznych korzeniach.

W 2007 roku, czyli w czasach, gdy inne marki w branży audio jeszcze nie zaczęły nawet myśleć o produkowaniu urządzeń świadomie stylizowanych na vintage, Yamaha pokazała kultowy już wzmacniacz A-S2000, a rok później A-S1000. Design tych modeli zachwycał świeżym i wtedy, w początkowych latach XXI wieku, absolutnie odkrywczym podejściem do parafrazowania stylu vintage. Okazało się, że hebelkowe przełączniki, boki z prawdziwego drewna i styl z poprzedniego wieku to było właśnie to, czego podświadomie szukali miłośnicy hi-fi. Do tego oba urządzenia grały znakomicie. Dla Yamahy był to niewątpliwy sukces, który sprawił, że firma odważnie poszła za ciosem i w konsekwencji powołała do życia dwie nowie serie. Obie utrzymane w nostalgicznym duchu retro.

Pierwsza bazuje designersko na modelach A-S2000 i A-S1000, ale dzięki niższej cenie jest przeznaczona dla szerszego grona odbiorców. W jej skład wchodzą obecnie Yamaha A-S301, Yamaha A-S501 i Yamaha A-S701, które, podobnie jak uznani starsi koledzy, urzekają swoim retro wyglądem i dopracowanym, wszechstronnym dźwiękiem, pozwalającym cieszyć się różnymi gatunkami muzyki.

Natomiast druga seria, w skład której wchodzą modele Yamaha A-S1200, Yamaha A-S2200 i Yamaha A-S3200, nawiązuje trochę do niektórych rozwiązań zastosowanych w modelach A-S2000 i A-S1000, ale w istocie wyznacza nową, bardziej wyrafinowaną drogę projektowania, jeszcze wyraziściej parafrazującą estetykę urządzeń audio ze złotej ery hi-fi.

Yamaha A-S1200

Mówiąc wprost wszystkie trzy są ekskluzywnymi wzmacniaczami o urzekająco klasycznym wyglądzie rodem z lat 70. XX wieku. Charakteryzują się zatem obowiązkowymi i zawsze fascynującymi wskaźnikami wysterowania, od których trudno oderwać wzrok, płaskimi przełącznikami i efektownie wyprofilowanymi regulatorami. Ale w ich wnętrzach kryje się najnowocześniejsza i bezkompromisowa elektronika. Dlatego przyciągają spojrzenia, cieszą dusze miłośników retro i znakomicie się kojarzą, a do tego grają na miarę współczesnych osiągnięć w dziedzinie reprodukcji dźwięków. Trudno o bardziej udany powrót do przeszłości.

Ale Yamaha idzie jeszcze dalej. Ponieważ omawiane przez nas modele są na wskroś analogowe, nie mają wyjść cyfrowych ani przetworników cyfrowo-analogowych, naturalnym krokiem dla firmy było stworzenie również urządzenia, które z jednej strony posiada uroczy wygląd rodem z lat 70 XX wieku, a z drugiej jest wyposażone w nowoczesne, cyfrowe funkcjonalności. Dlatego Yamaha pokazała niedawno zaawansowany technologicznie amplituner sieciowy R-N2000A z systemem MusicCast. To już nie jest tylko retro. To retro futuryzm. Obiecujący kierunek rozwoju, umiejętnie zakorzeniony w przeszłości.

  • Mission – niech znowu nastaną lata 70. XX wieku.

Mission 770

Mission to legendarny brytyjski producent kolumn głośnikowych, który zaczął działać w 1977 roku i zasłynął z wielu ciekawych i charakterystycznych dla siebie patentów, m.in. takich jak zastosowanie pierwszego na świecie głośnika zrobionego z polipropylenu, czy też konsekwentne stosowanie odwróconego układu przetworników, w którym wysokotonowy jest umieszczony pod nisko-średniotonowym. Od 2004 roku ta rdzennie brytyjska marka należy już chińskiej IAG Group, ale nie obniżyła poziomu technologicznego i co za tym idzie nie przestała się rozwijać, a swoimi najnowszymi produktami postanowiła mocno nawiązać do początków swojej działalności.

Na wiosnę tego roku pokazano podstawkową kolumnę głośnikową Mission 770. Jej wygląd to mistrzowska, designerska parafraza modelu o tej samej nazwie, który pojawił się w sprzedaży w 1978 roku i stał się pierwszym bestsellerem marki Mission. Jest to wcielenie idei retro w najlepszym wydaniu, bo – podobnie, jak w przypadku Yamahy – atrakcyjny i dobrze kojarzący się kształt kryje w sobie najnowocześniejszą technikę. Takie konstrukcje jak Mission 770 mają szansę w pełni zaspokoić tęsknotę za hi-fi z lepszych czasów, bo z jednej strony przyciągają oko pożądanym retro wyglądem, a z drugiej grają tak, jak tego od nich wymagają współcześni melomani. Żadnych kompromisów.

Mission 770

Już wiadomo, że firma Mission nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i będzie wprowadzać kolejne kolumny głośnikowe utrzymane w stylu retro, nawiązujące do ich znanych i lubianych konstrukcji z dawnych lat. W planach są m.in. głośniki podstawkowe Mission 700, a także wzmacniacz zintegrowany Mission 778X, które pokazano już na tegorocznych targach hi-end w Monachium. Swoimi działaniami Mission wyraźnie wpisuje się w zjawisko powszechnej retromanii, która trwa w najlepsze i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie miałaby się skończyć.

*

Większość omawianych tu urządzeń można obejrzeć i posłuchać w salonach sprzedaży - Top Hi-Fi & Video Design, do odwiedzenia których serdecznie zachęcamy. Z pewnością jest mnóstwo piosenek, które aż proszą się, żeby przesłuchać je po raz tysięczny, najlepiej na sprzęcie, dzięki któremu mają szansę zabrzmieć tak, jak za pierwszym razem.



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: