Poprzedni
Następny

Perły z lamusa: “Jeszcze się tam żagiel bieli”, Alicja Majewska. Piosenka na kwarantannę?

Przepadamy za piosenkami o ukrytych znaczeniach, a dziś niektóre z nich nabierają szczególnego sensu. Gdy przyszedł czas, by siedzieć w domu i jedynie wspominać miłe czasy randek, towarzyskich spotkań lub wspólnych spacerów, można posłuchać starego polskiego hitu, którego treść nie jest wcale tak prosta i zwyczajna, jak mogłoby się nam wydawać.

Część tajemnicy zdradza data powstania utworu, wykonywanego rewelacyjnym głosem Alicji Majewskiej. W 1980 roku ogłoszono doroczny konkurs na piosenkę, która miała uświetnić festiwal „Człowiek i morze”, organizowany w Rostocku – w ówczesnym NRD. Władze podjęły błyskawiczną decyzję – jednak nie w sprawie wyboru utworu, a jego wykonawcy. Stwierdzono, że zaszczytu reprezentowani Polski w konkursie może dostąpić tylko jedna artystka – uwodząca mocą głosu i znakomitym kontaktem z publicznością Alicja Majewska. Ponieważ w dorobku wokalistki nie istniał żaden utwór, który mógłby tematycznie pasować do motywu festiwalowego, zdecydowano, że piosenka powstanie przy współpracy artystki z najlepszymi – a tych nie trzeba było długo szukać.

Złote trio artystyczne

Kompozytor Włodzimierz Korcz od lat znany był jako ten, którego praca natychmiast zmienia się w złoto. Ten znany i szanowany kompozytor odnosił fantastyczne sukcesy – jego melodie skomponowane na potrzeby muzyki filmowej nuciło przecież pół Polski. Współpraca Korcza z wiodącymi polskimi artystami owocowała wyłącznie przebojami – tu wypada dodać, że historia jego wspólnych działań artystycznych z Alicją Majewską trwała całymi latami i przyniosła obojgu zasłużone wyróżnienia. Uwieńczeniem była nagroda, jaką artyści odebrali 14 czerwca 2015 roku, podczas koncertu z okazji 90-lecia Polskiego Radia odbywającego się w ramach opolskiego festiwalu. Z okazji 40-lecia współpracy artystycznej Majewska i Korcz zostali wyróżnieni Honorowym Złoty Mikrofonem.

Korcz był przyzwyczajony do pracy w szybkim tempie, choć rzadko zdarzało mu się komponować melodię do piosenek, do których nie napisano jeszcze tekstu. Jednak nawet pomimo jego braku, muzyk skomponował melodię, która docelowo miała nie tylko porywać publiczność, ale i pokazać możliwości wykonującej przebój artystki. – Po prostu usiadłem i napisałem muzykę – miał skwitować sytuację nad wyraz skromny kompozytor.

Melodia melodią, ale Majewska nadal nie bardzo miała co zaśpiewać. Skoro powstał już potencjalny przebój, trzeba było uzupełnić go jakościowym i niebanalnym tekstem. W takich sprawach należało zwracać się do uznanych tekściarzy – wybór zatem, w oczywisty sposób, padł na Wojciecha Młynarskiego.

Poeta i morze

Wybór autora był doskonały nie tylko ze względu na poetycki kunszt Młynarskiego. Wymagana tematyka utworu była bowiem bliska sercu poety. Państwo Młynarscy mieli zwyczaj rokrocznie wypoczywać w Jastarni i utrzymywali bliskie stosunki towarzyskie z wieloma mieszkańcami tej nadmorskiej miejscowości. Wojciech Młynarski wspominał też często, że miał wiele okazji, by obserwować złożone niepokojem kobiety, których synowie, mężowie i bracia wypływali w morze, gdy pogoda zapowiadała nadchodzące nieszczęście. Właśnie tę atmosferę tęsknoty, obawy i oczekiwania pragnął oddać w swoim tekście. Oczywiście misja zakończyła się sukcesem.

– Wojtek napisał tekst jaki napisać tylko on potrafi. Niby jest o morzu, a właściwie każda kobieta, która tego słucha myśli „to jest o mnie” i ta, której mąż pracuje w kopalni, i ta której mąż wyjechał za morze, i ta której facet ma ciężką i niebezpieczną służbę. No jest to opowieść o długich rozstaniach i czekaniu i nadziei, że te rozstania zakończą się szczęśliwie – wspominał Włodzimierz Korcz w książce „Dookoła Wojtek”, napisanej przez Dariusza Michalskiego.

13 grudnia 1980 roku, tekst przestał być „o morzu”.

Ukryte znaczenie i głos nadziei

– Ileż wzruszeń wywoływała ta piosenka. W stanie wojennym, kiedy śpiewałam ją na nieoficjalnych koncertach, wśród kobiet, których mężczyźni byli internowani, albo zmuszeni byli do wyjazdu. Wśród Polonii, bo każdy czekał na spotkanie z bliskimi. Napisała do mnie także żona marynarza, że na kasecie magnetofonowej nagrała sobie kilkanaście razy tę piosenkę, odtwarzała ją nieustannie „bo to pomaga jej znieść rozstanie – wspominała Alicja Majewska.

Do dziś niektórzy twierdzą, że Młynarski specjalnie zamknął ukryte znaczenie w tej piosence, niejako – jak to poeci miewają ponoć w zwyczaju – przewidując przyszłe wydarzenia i potrzebę krzepienia serc. Tekst jest zdecydowanie ponadczasowy i choć niektórzy twierdzić mogą, że piosenka ta nieco trąci myszką, a tekst brzmi nieco banalnie – nie można się z tym stwierdzeniem w żaden sposób zgodzić. Nawet jeśli tekst powiewa nieco emocjami i banałem, to tylko pozory lekkości, którą trudnym uczuciom i napięciom nadał Młynarski w swoim tekście.

Alicja w pidżamie

Przed wyjazdem na festiwal do NRD wypadało „przetestować utwór na ludziach”. Idealną sposobnością okazał się doroczny festiwal w Opolu, zwłaszcza że gdyby piosenka wygrała, lepiej wypadłaby w blokach startowych enerdowskiego festiwalu. Nie obyło się bez tradycyjnych zakulisowych problemów.

– Zaśpiewać to jedno, ale pokazać się to więcej niż jedno. Przyjaciółka zaprojektowała mi rodzaj szerokiej pidżamy. Z lejącego się, cieniutkiego materiału, który niczym ów „żagiel” miał się rozwiewać. Niestety nie starczyło czasu na wykończenie i kostium przyjechał do Opola w kawałkach. A tu próba kostiumowa, scenograf Teresa Rużyłło znalazła mi jakąś skromną, białą sukieneczkę, ale naprawdę kobiecą. Wychodzę i słyszę głos reżysera Mariusza Waltera: „czyś ty się ubrała do Pierwszej Komunii?” Miłe panie krawcowe przez całą noc zszywały moją „pidżamę”, ale piosenka, plus ich dzieło zrobiły wrażenie – wspomina swój występ Alicja Majewska.

Artystka wyznaje też, że reżyser festiwalu też miał niebagatelny wpływ na brzmienie „Jeszcze się tam żagiel bieli”.

– Mariusz Walter swój udział i w kształcie samej piosenki. „Nie znam się na muzyce” – powiedział, „ale coś mi się nie zgadza z tempem. Po wolnym wstępie, nagle następuje gwałtowne przyspieszenie. To tak jakby jadący samochodem z pierwszego biegu wrzucił nagle „piątkę”. Włodek go posłuchał i do dziś śpiewam (a muszę na każdym koncercie) tę „walterowską” wersję – opowiadała Majewska.

Posłuchajmy zatem Alicji Majewskiej jeszcze raz, może ten muzyczny „rupieć” przypomni nam, że będziemy już wkrótce cieszyć się spotkaniami z bliskimi. Nadzieja nadal gra na werbelku.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: