Poprzedni
Następny

Perły z lamusa: „Enola Gay, OMD. Radosna piosenka o zagładzie nuklearnej

Nieporozumienia w świecie muzyki są częste – i nie mówimy tu o konfliktach pomiędzy artystami, a o częstych przykładach kompletnego braku rozumienia tekstu pisanego lub jego dziwacznej nadinterpretacji. Cóż, niektórzy do dziś myślą, że melodyjna i pogodna „Copacabana” to piosenka o letniej miłości, a nie o morderstwie. Dziś przypomnimy historię utworu, który miał dość jasne przesłanie, ale wyobraźnia słuchaczy po raz kolejny zaskoczyła twórców.

OMD

(fot. Andrew D. Hurley, na bazie licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Gdy tylko usłyszy się tytuł jednego z największych hitów zespołu OMD (dla porządku przypomnijmy, że pełna nazwa formacji to Orchestral Manoeuvres in the Dark), na myśl przychodzą rzeczy raczej oczywiste. Enola Gay to w końcu jeden z najbardziej znanych samolotów na świecie. To właśnie z niego w czasie II wojny światowej zrzucona została na Hiroszimę bomba atomowa o mrożąco kontrastowej nazwie Little Boy.  Samolot nazwano na cześć Enoli Gay Tibbets, matki pilota tego samolotu, Paula Tibbetsa. Po czterdziestu trzech sekundach od opuszczenia samolotu-matki, bomba eksplodowała nad miastem pochłaniając w kilka sekund ponad 70 tysięcy ludzkich istnień i drugie tyle w ciągu kilku dni. Po dziś dzień uważa się ten moment za zwrotny punkt w historii ludzkości i jedno z najtragiczniejszych zdarzeń XX wieku. Dlaczego zatem jakikolwiek zespół chciałby napisać o tym piosenkę?

Odpowiedzi na to pytanie i drugie – o popularność utworu opowiadającego o tak dramatycznym wydarzeniu – udzielał wielokrotnie Andy McCluskey, autor tekstu piosenki „Enola Gay” i jej pomysłodawca.

Fascynacje przełożone na nuty

To fakt, że wielu ludzi po prostu nie wie, o co właściwie chodzi w tym utworze. Tymczasem Paul Humphrey i ja zawsze byliśmy maniakami, jeśli chodzi o samoloty z II wojny światowej i to zainteresowanie nas pochłaniało. Najbardziej znanym i wpływowym bombowcem tego okresu była właśnie Enola Gay. Oczywisty wybór dla nas, wiadomo! – opowiadał McCluskey w wywiadzie dla The Guardian. Artysta nadmienia też, że samo wydarzenie i jego tragiczny wydźwięk to doskonałe tematy na zamknięcie ich w muzyce. Jest zresztą niezwykle dumny z tego utworu – zarówno z frapującego tekstu, jak i efektu uzyskanego poprzez zastosowanie podczas nagrania maszyny perkusyjnej, która dodaje dramatyzmu muzyce.

Uznałem, że wers „Czy mama jest dziś dumna z małego chłopca?” jest tak strasznie sprytny, bo miał kilka znaczeń. Odnosił się między innymi do tego, że samolot został nazwany imieniem matki pilota, a bomba otrzymała kod „mały chłopiec”, ale jednocześnie stawiał pytanie, czy matka byłaby dumna z tego, co robi jej syn. Miałem wtedy bardzo ambiwalentny stosunek do tego problemu: czy to takie oczywiste, by polecieć samolotem, żeby zabić tych wszystkich ludzi, bo myśli się, że jeszcze więcej istnień można dzięki temu uratować? – wspominał McCluskey.

Emocjonalny sposób, w jaki śpiewałam tę piosenkę, dodawał jej siły. Pomimo tego ludzie nie mogli zrozumieć, jak ten dziwny utwór o samolocie, który zrzuca bombę, mógł być hitem, ale stał się absolutnym biznesowym potworem, sprzedanym w pięciu milionach egzemplarzy w całej Europie. Nawiasem mówiąc, wciąż zamykamy nasze koncerty „Enolą Gay” i gdy wychodzimy ze sceny zostawimy na niej nadal grającą maszynę perkusyjną. Nigdy nie rozumiem zespołów, które mają dość grania swojego największego hitu, piosenki, która była kluczem do całego ich zawodowego życia – opowiadał artysta.

Elektronika, ale z ludzką duszą

Paul Humphrey także wierzy, że „Enola Gay” zasługuje na swoje miejsce pośród hitów wszech czasów, choć wspomina też o konsternacji, która czasem go ogarnia. – Zawsze niepokoiło mnie to, że „Enola Gay” była radosną i dziarską piosenką pop o zagładzie nuklearnej… No, ale była szalenie chwytliwa – usprawiedliwia się klawiszowiec OMD.

Humphrey zdradza też kulisy powstania utworu. – Mieliśmy na to naprawdę mocny pomysł. Na początku chcieliśmy, aby piosenka ta znalazła się na naszym pierwszym albumie, ale nie do końca jeszcze wszystko ogarnialiśmy muzycznie i sprzętowo, zatem odłożyliśmy ten plan. Kiedy podpisaliśmy kontrakt z Virgin, umieścili nas pod skrzydłami producenta Mike'a Howletta. Zabrał nas do świetnego studia, do Ridge Farm w Dorking, naszego pierwszego miejsca, w którym mogliśmy nareszcie nagrać coś korzystając ze zdobyczy najnowszej techniki. W tamtych czasach i tak nie mieliśmy jeszcze sekwenserów, dzięki którym można po prostu coś zgrać i zmontować – wszystko musiało być wtedy zrobione ręcznie. Tak więc, ponieważ byłem dużo lepszym klawiszowcem niż Andy w tamtym czasie, zaprogramowałem syntezatory i zagrałem na nich to wszystko – wspomina muzyk. Opowiada też o inspiracji innymi wielkimi gwiazdami muzyki elektronicznej, choć nie ukrywa, że pójście drogą mocnej „robotyki” nie wydawało mu się w pełni stosowne.

Naszą wielką inspiracją był wtedy Kraftwerk, choć nie mieliśmy technologii, by ich naśladować. Ale znajomość ich muzyki pomogła nam lepiej określić własne brzmienie. Nigdy nie byliśmy purystami i robotami, w naszych melodiach zawsze był pewien romans i ludzkie uczucia. To było ważne, zwłaszcza przy nagrywaniu piosenki o tak newralgicznej tematyce. Elektronika była jednak niezbędna do uzyskania określonego efektu. I była nieco kłopotliwa. Dzisiaj, gdy nagrywamy nowe albumy, mam do wyboru setki syntezatorów, a możliwości są nieograniczone; ale wtedy właściwe syntezatory kosztowały tysiące. Nasze były naprawdę dość tandetne. Większość partii melodycznych w „Enoli Gay” została nagrana na Korgu Micro-Preset kupionym w katalogu wysyłkowym – wtedy chyba najtańszym syntezatorze, jaki można było kupić – opowiada Humphrey.

Nuklearne nieporozumienie

Efekt nagrań okazał się nad wyraz zadowalający. „Enola Gay” ukazała się jako jedyny singiel z wydanej w październiku 1980 roku płyty Organisation. Krążek z zapowiadającym album utworem ukazał się miesiąc wcześniej, a piosenka natychmiast została opisana przez dziesiątki zachwyconych krytyków i zaczęła zdobywać błyskawiczną popularność wśród fanów. Za sławą idą też wspomniane wcześniej nieporozumienia, zatem kariera piosenki zaliczyła kilka kompromitujących momentów – oczywiście z winy słuchaczy.

Po pierwsze, w krajach o niezbyt zaawansowanej kulturze nauki języków obcych, ten antynuklearny i antywojenny utwór został potraktowany jako… dyskotekowy przebój. Owszem, ironia całości polega na tym, że mroczny tekst jest ukryty w żywej i chwytliwej popowej melodii. Dzięki temu niezrozumieniu utwór dotarł na najwyższe listy przebojów w takich krajach, jak Portugalia, Francja, Włochy i Hiszpania. Utwór zdobywał popularność tak szybko, że skonsternowani Brytyjczycy nie mieli szans na jakiekolwiek wytłumaczenia. Zanim sytuacje wyjaśnili dziennikarze w radiostacjach południowej części Europy, tłumy ludzi dziarsko podskakiwały w klubach do piosenki o wojennej tragedii. Zdarza się…

Język nie był jednak barierą w Wielkiej Brytanii, a i tam udało się kompletnie przeinaczyć znaczenie utworu. Choć brytyjska edukacja do dziś pozostaje dla niektórych najlepszym wzorem, nie jest to myślenie podparte faktami. Okazało się, że ludzi z niewielką wiedzą na temat jednego z najsłynniejszych zamachów bombowych XX wieku, a za to uwielbiających muzykę elektroniczną jest dość sporo. Ci zawiesili się już na tytule i doszli do prostego przekonania, że piosenka jest ukrytym hymnem homoseksualnym, a obaj artyści są gejami. Między innymi dlatego utwór „Enola Gay” został objęty cenzurą popularnym programie BBC One, Swap Shop – władze stacji uznały, że hit może mieć bardzo negatywny wpływ na seksualność dzieci. Trochę czasu minęło, zanim BBC przeszło do porządku dziennego nad tą kwestią…

Nie ułatwił sprawy wideoklip nakręcony do utworu – nie sugerował bowiem żadnego związku piosenki z atakiem na Hiroszimę, wojną i polityką. Może i lepiej, jeśli chodzi o ogólną wymowę tekstu, bowiem choć McCluskey zdaje sobie sprawę, że „Enola Gay” jest dziś postrzegana jako dzieło ważne w historii muzyki ze względu na swoje antywojenne przesłanie, uparcie twierdzi, że wszystko powstało wyłącznie z miłości do wojskowych maszyn latających… Pozostawmy zatem artyście to prawo i jednocześnie zapraszamy do salonów Top Hi-Fi & Video Design, aby posłuchać tego taniego syntezatora  na dobrym sprzęcie.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: