Poprzedni
Następny

Perły z lamusa: „Baker Street”, Gerry Rafferty. Niepokojąco autobiograficzna piosenka

Gerry Rafferty wielokrotnie wprowadził swoich słuchaczy w dobry nastrój – „Baker Street” to w końcu utwór, którego słucha się z niezwykłą przyjemnością. Ale prawda o tej piosence i historii piosenkarza wcale nie należy do najmilszych historii na świecie. Mawia się, że Rafferty był nawiedzony przez swój największy przebój. Bo „Baker Street” nie jest – jak mogłoby się zdawać – ani romantyczną, ani szczęśliwą piosenką. Trzeba jej tylko uważnie posłuchać.

Gerry Rafferty napisał ten utwór na swój drugi solowy album „City to City”, wydany w 1978 roku. Był to jego pierwszy krążek od czasu rozpadu zespołu Stealers Wheel. Sytuacja nie była najlepsza, bo byli członkowie zespołu i wytwórnia trwali w mocnym konflikcie. Przez trzy lata Rafferty nie był w stanie wydać żadnego materiału, ze względu na spory dotyczące pozostałych zobowiązań nagraniowych byłego zespołu. Przez ciągłe kłótnie, dyskusje i procesy Rafferty zmuszony był nieustannie się przemieszczać.

Życie w drodze

Wszyscy się pozywali, więc spędziłem dużo czasu w nocnym pociągu z Glasgow do Londynu i na spotkaniach z prawnikami. Znałem faceta, który mieszkał w małym mieszkaniu przy Baker Street. Siedzieliśmy tam i gawędziliśmy lub graliśmy na gitarze przez całą noc – opowiadał Gerry w wywiadzie dla gazety Daily Telegraph.

Córka Rafferty'ego, Martha, uzupełniła później informacje o źródłach natchnienia. Wspomniała w wywiadzie, że również książka „The Outsider” autorstwa Colina Wilsona mocno zainspirowała piosenkę. Rafferty czytał bowiem kilka razy tę powieść, która zgłębia idee wyobcowania i kreatywności podczas podróżowania pomiędzy dwoma miastami.

Ciągłe podróże i rozdarcie pomiędzy dwoma miejscami – a może i dwoma pragnieniami – stały się zatem kanwą „Baker Street”. Słuchamy tu opowieści o człowieku, który marzy o posiadaniu domu i mieszkaniu z dala od swojego rodzinnego miasta. Jest jednak pijakiem i nie może, nie potrafi tego osiągnąć. Pije, by zapomnieć o tym, czego nie ma, i nigdy nie zdaje sobie sprawy, że jest „toczącym się kamieniem” bez żadnego konkretnego kierunku.

Tekst opowiada nie tylko o zgubie w postaci alkoholu, ale też o depresji, rozwiązłym seksie i „ludziach bez duszy”. Zawiera też tradycyjną obietnicę „porzucenia alkoholu i jednonocnych przygód”, ale choć Rafferty próbował przelać swoje myśli i postanowienia w ten tekst, to nigdy nie pokonał swoich prywatnych demonów, a słowa „Baker Street” okazały się niepokojąco autobiograficzne. Wychowany w rodzinie, rządzonej ciężką pięścią przez nadużywającego alkoholu ojca Gerry nie zdołał podążyć inną ścieżką. Cała druga połowa jego życia składała się z awantur, alkoholowych ekscesów, demolowania hoteli i ranienia bliskich mu osób. Ostatnie lata życia Rafferty spędził w fatalnym stanie zdrowia, ukrywając się przed wszystkimi i okazjonalnie kłamiąc, że pracuje nad nowym materiałem. Prawdopodobnie dopiero śmierć w 2011 roku przyniosła mu wyczekiwane ukojenie. Ale jego życie, choć zdaniem wielu zmarnowane, przyniosło przecież wspaniałe inspiracje.

Saksofon niezgody

To właśnie „Baker Street” zapoczątkowało niezwykle długi boom na solówki saksofonowe w późnych latach siedemdziesiątych (i dużo, dużo później) – między innymi z tego powodu wymieniany jest w zestawieniach najważniejszych utworów wszech czasów. Wielu słuchaczy skupia się podczas „Baker Street” właśnie na linii hipnotycznego saksofonu. A mogło zdarzyć się tak, że wcale by się w utworze nie pojawiła… Pierwsze demo utworu nie przewidywało udziału saksofonu.

Rafferty napisał piosenkę z przerwą instrumentalną, ale nie miał w trakcie komponowania na myśli żadnego konkretnego instrumentu. Twierdził też, że napisał tę solówkę początkowo po to, by mogła być wyśpiewana. Hugh Murphy, który wyprodukował ten utwór, zaproponował właśnie saksofon i polecił zainteresować się osobą Raphaela Ravenscrofta. Ten znany już szeroko muzyk grał na płytach Pink Floyd, Marvina Gaye’a, Abby, Alvina Lee i wielu innych współczesnych sobie gwiazd.

Ravenscroft zapamiętał całą historię nieco inaczej. Opowiadał często, że otrzymał piosenkę, która zawierała „kilka luk” i to on musiał uzupełnić utwór o słynne solo. Jak było, nigdy się pewnie nie dowiemy – ważne, że ostatecznie Ravenscroft zdecydował się wykonać solówkę podczas nagrania. Efekt oczywiście znamy wszyscy, ale w 2011 roku okazało się, że muzyk był wyjątkowo niezadowolony z efektu.

Przecież ta solówka jest kompletnie rozstrojona! Za każdym razem, gdy ją słyszę czuję się patroszony na żywo. Ten dźwięk jest tak płaski, że w najlepszym wypadku tylko mnie irytuje – powiedział saksofonista w wywiadzie. Niestety, Ravenscroft miał tylko jedno podejście do nagrania – nie brał udziału w kolejnych sesjach, nie był też obecny przy miksowaniu utworu. Ale płaski dźwięk nie zaszkodził spektakularnej karierze piosenki.

Hit i inspiracja

Po premierze w 1978 roku w Wielkiej Brytanii „Baker Street” wspięło się błyskawicznie na pozycje numer trzy na liście przebojów – na pierwszym miejscu znajdował się hit Kate Bush „Wuthering Heights”, a na drugim „Denis” zespołu Blondie. W Stanach Zjednoczonych piosenka twardo trzymała się na drugim miejscu przez sześć kolejnych tygodni. Fani byli zachwyceni, a artyści jeszcze bardziej – każda nowa inspiracja jest przecież cenna.

Oczywiście, hit tego kalibru był nie tylko zachętą do wypróbowania saksofonów w licznych nowych kompozycjach. Przez lata stał się też wyzwaniem dla gwiazd rocka – wykonanie dobrego coveru „Baker Street” to jednak spore wyzwanie. Podjął je między innymi zespół Foo Fighters – trzeba przyznać, że nie poradził sobie z tym najgorzej.

Hit Rafferty’ego ma też mocne miejsce w popkulturze – w końcu tylko najlepszym udaje się trafić do kultowych programów i kreskówek. „Baker Street” trafiło do jednej z najsłynniejszych animacji świata – serialu „Simpsonowie”. Córka Homera, Lisa, otrzymuje nowy saksofon po tym, jak jej stary został zniszczony. Podczas gdy saksofon gra słynne solo, pokazywane są klipy z jej gry na starym instrumencie.

Idealny kawałek do wspomnień? Prawdopodobnie tak. Choć Rafferty nigdy nie zrealizował marzeń, pomógł je spełnić innym. I za to możemy mu być wdzięczni – za każdym razem, gdy słyszymy już początek tej piosenki. „Baker Street” to też dowód na to, że dobieranie się w muzyczne pary to znakomity sposób na osiągnięcie szczytów. I choć być może Rafferty i Ravenscroft mieli swoje różnice, to jako współpracujący muzycy wypadli doskonale. Można ich posłuchać z należną uwagą dzięki innym duetom, polecanym przez ekspertów od dobrego brzmienia. Sprawdźcie zatem nasze super duety, bo czyż Yamaha MusicCast R-N803D w połączeniu z Indiana Line Tesi 661 nie oddadzą sprawiedliwości tej solówce? My gwarantujemy, że tak!

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: