Poprzedni
Następny

Muzyczne wywiady – Top Hi-Fi & Video Design rozmawia z Krzysztofem Cugowskim

Średnia ocen: 5
(1 ocena) 1 komentarz

Krzysztof Cugowski nagrał w swej karierze ponad 300 piosenek, z których co najmniej kilka trafiło do kanonu polskiej muzyki. Największe sukcesy odnosił jako wokalista Budki Suflera, z którą rozstał się kilka lat temu. Obecnie współpracuje z Zespołem Mistrzów, składającym się z wybitnych instrumentalistów. Na scenie od kilku dekad używa tego samego modelu mikrofonu, a w chwilach wolnych od koncertowania zaszywa się pokoju w swoim domu w Lublinie, aby posłuchać muzyki – na całkiem niezłym sprzęcie.

Top Hi-Fi & Video Design: Muzycy z dużym dorobkiem dzielą się na dwie grupy: tych, którzy słuchają muzyki i tych, którzy jej nie słuchają, bo już mają dość. Pan zdaje się, należy do tej pierwszej grupy?

Krzysztof Cugowski: Tak, zdecydowanie. Ja jestem słuchaczem muzyki już od pięćdziesięciu kilku lat, mniej więcej od tego czasu zbieram też płyty. Muszę się jednak przyznać, że pod koniec lat 80. w owczym pędzie sprzedałem całą kolekcję winyli, bo wydawało się, że czarna płyta dokonuje już żywota, że wyprze ją CD. Miałem wtedy około 500 płyt, może więcej. Nie ukrywam, że bardzo żałuję tego ruchu.

Top Hi-Fi & Video Design: Pamięta pan, jak po raz pierwszy zetknął się pan z muzyką?

Krzysztof Cugowski: Gdy miałem kilka lat, mój ojciec miał jeszcze przedwojenne radio na kryształek. Doskonale pamiętam, jak ono wyglądało – były słuchawki, kawałek małej skrzyneczki, na której był umieszczony kryształek i taki drucik, którym się regulowało i szukało stacji. Potem ojciec miał radio Beethoven, produkowane w NRD. To było bardzo dobre radio, miało kilka głośników, naprawdę bardzo ładnie grało. W dodatku odbierało krótkie fale, które w tamtych czasach były najistotniejsze, bo można było słuchać Wolnej Europy i Głosu Ameryki.

fot. Materiały promocyjne artysty

Top Hi-Fi & Video Design: No dobrze, ale jak było z tą muzyką?

Krzysztof Cugowski: Dosyć wcześnie zająłem się muzyką, ponieważ wysłali mnie do szkoły muzycznej, gdzie najpierw przez siedem lat grałem na fortepianie. W liceum musiałem wziąć dodatkowy instrument. Moim marzeniem było granie na saksofonie, ale w tamtych czasach w szkolnictwie muzycznym saksofon nie występował, zamiast niego można było wybrać klarnet. Ja na tym klarnecie nawet zacząłem grać, ale bez powodzenia.

Top Hi-Fi & Video Design: A pierwsi pana muzyczni idole?

Krzysztof Cugowski: Jestem z pokolenia Marino Mariniego, nawet miałem okazję widzieć go na żywo. Na przełomie lat 50. i 60. byłem na jego koncercie w sali kina „Koziołek” w Lublinie. Najciekawsze było to, że Marino Marini nie śpiewał, natomiast jego zaletą było to, że posiadał gitarę elektryczną i wzmacniacz wielkości radia z tamtych lat.

Pamiętam, że wielkie wrażenie zrobił na mnie Michaj Burano, który śpiewał „Lucille” (z zespołem Czerwono-Czarni – red.), przebój Little Richarda. On to śpiewał w bardzo dziwnym narzeczu, ani po polsku, ani po angielsku. Zresztą pochodził z Lublina, był synem króla Cyganów, Wasyla. Potem nawet znałem jego młodszych braci, którzy też trudnili się graniem i śpiewaniem.

Natomiast pierwszy koncert zagranicznego wykonawcy, na jakim byłem, to był zespół Artwoods w hali Gwardii w Warszawie, na scenie ustawionej na ringu. Grało w nim kilku wybitnych muzyków: na Hammondzie John Lord, znany potem z Deep Purple, na bębnach Keith Hartley, wielki amerykański perkusista bluesowo-rockowy, a gitarzystą i wokalistą był Art Wood. To był dla mnie szok poznawczy, ponieważ u nas królowały wtedy tak zwane zespoły bigbitowe: Czerwone Gitary, Niebiesko-Czarni, Czerwono-Czarni. Z rock’n’rollem to nie miało nic wspólnego. To, co zobaczyłem na tym ringu w hali Gwardii, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie wiedziałem, co takiego mnie spotkało.

Potem byłem jeszcze na Animalsach w Sali Kongresowej. Przed nimi grali Polanie, to był ich debiutancki koncert. Uważam, że to był najlepszy polski zespół rockowy, jeżeli chodzi o lata 60., absolutnie odbiegający stylistycznie od reszty. Dla nich ten koncert przed Animalsami to też był wielki szok, do czego się potem przyznali. Musieli to jakoś przetrawić i się do tego ustosunkować.

fot. Materiały promocyjne artysty

Top Hi-Fi & Video Design: W tamtych czasach spora przepaść dzieliła Polskę od Zachodu.

Krzysztof Cugowski: Żeby uzmysłowić, co to był PRL i jak to wyglądało, powiem, że kiedy Stonesi wydali „Satisfaction”, nam się wydawało, że ten przesterowany riff gitarowy to jest saksofon, bo on tak trochę brzmiał. Potem okazało się, że to jednak była gitara. Ale myśmy mogli tamtą rzeczywistość oglądać co najwyżej ze zdjęć lotniczych, byliśmy zupełnie odcięci od wszystkiego.

Żeby kupić pałki do perkusji, trzeba było pojechać do Łodzi, gdzie mieściła się fabryka Szpaderskiego, jedynego producenta perkusji w Polsce. Jego matka sprzedawała na lewo pałki, które wiązała w pęczki i trzymała schowane w piecu, bo się bała nalotu PIH-u. Takie to były czasy. Jak ktoś mówi, że w PRL-u było nieźle, to mogę go kopnąć w d…

fot. Materiały promocyjne artysty

Top Hi-Fi & Video Design: A jak było wtedy z dostępnością płyt winylowych?

Krzysztof Cugowski: W tak zwanym handlu uspołecznionym coś takiego nie występowało. Były jedynie płyty „krajów demokracji ludowej”, ale tam specjalnie nie było czego szukać. Natomiast wychodziły tak zwane pocztówki dźwiękowe, na które przedsiębiorczy Polacy kopiowali zagraniczne nagrania. To było pełne piractwo, nikt za nic nie płacił. Ludzie, którzy produkowali te pocztówki, porobili na tym majątki. Ale to był jedyny dostępny produkt z muzyką zagraniczną. Zdarzały się tacy, którzy jeździli za granicę i przywozili płyty oryginalne, ale to były jednostki.

Top Hi-Fi & Video Design: Jakąś płytę z tamtych czasów zapamiętał pan szczególnie?

Krzysztof Cugowski: Ogromne wrażenie zrobiła na mnie pierwsza płyta Hendrixa. To było niewiarygodne przeżycie, nawet dla ludzi, którzy regularnie słuchali muzyki. To wychodziło poza tamten czas, było zupełnie oderwane od wszystkiego. Nikt tak nie grał – mówię zarówno o stylistyce, jak i o brzmieniu. To był absolutny szok. Można lubić Hendrixa lub nie, ale dla muzyki rockowej to był kamień milowy. Cały hard rock, a potem heavy metal to jest pokłosie Hendrixa, który to zaczął pod koniec lat 60.

fot. Materiały promocyjne artysty

Top Hi-Fi & Video Design: Do jakich mikrofonów najlepiej się panu śpiewa?

Krzysztof Cugowski: Mam swój ulubiony, do którego śpiewam od czterdziestu lat – jest to Shure Beta 58A. Oczywiście nie jest to cały czas ten sam egzemplarz, ale model ten sam. One się trochę różnią zewnętrznie, kiedyś były niklowane, teraz są szare i matowe, ale to jest wciąż ten sam, najlepszy mikrofon estradowy. Można nim nawet wbijać gwoździe, jest odporny na wszystko. Jeśli chodzi o pasmo, ten mikrofon jest bardzo „tępy”, ale na scenie liczą się inne rzeczy. O ładne brzmienie można zabiegać w studiu.

Top Hi-Fi & Video Design: To jakie mikrofony najlepiej, pana zdaniem, sprawdzają się w studiu nagraniowym?

Krzysztof Cugowski: Jeżeli chodzi o mikrofony do nagrań, obowiązuje zasada: im starszy, tym lepszy. Kiedyś w studiu w Los Angeles śpiewałem do takiego Shure'a z połowy lat 50., który dodatkowo miał preamp lampowy. Jak nagrywałem wokale to przywieźli takiego dwumetrowej wysokości racka z efektami – wszystkie te urządzenia były analogowe, a najmłodsze pochodziły z lat 60. Nie używają tam w ogóle nowoczesnych urządzeń, bo twierdzą, że one źle rejestrują głos. I chyba mają rację. Przynajmniej jeżeli chodzi o nagrywanie głosu, z gitarami i innymi instrumentami już bywa różnie.

Top Hi-Fi & Video Design: Korzysta pan z jakichś serwisów streamingowych?

Krzysztof Cugowski: Pewnie, że tak. Głównie z radia internetowego, tam jest cały świat, wszystkie rodzaje muzyki, dostęp jest niewiarygodny. Na stare lata zacząłem słuchać jazzu i country w dużych ilościach, zupełnie się przeformatowałem. Gdyby mi 20-30 lat temu powiedzieli, czego będę słuchał, mając 70 lat, to bym nie uwierzył. Kiedyś byłem zwolennikiem bardzo mocnego rocka i heavy metalu, w tej chwili nie słucham tego wcale, bo nie jestem w stanie, po prostu mnie to denerwuje.

Top Hi-Fi & Video Design: Jakie płyty najczęściej goszczą w pana odtwarzaczu?

Krzysztof Cugowski: Jestem konserwatystą z przekonania. Tak samo jest w muzyce. Lubię słuchać rhythm and bluesa, funka, rock’n’rolla z południa Ameryki, zespołów takich jak Allman Brothers Band czy Molly Hatchet. Słucham rzeczy, które są dziś niszą, a ich wykonawcy niestety korkują jeden po drugim. Z młodszego pokolenia podoba mi się Gov't Mule i Warren Haynes, którzy też już najmłodsi nie są.

fot. Materiały promocyjne artysty

Top Hi-Fi & Video Design: Swoje płyty też sobie pan wrzuca od czasu do czasu?

Krzysztof Cugowski: Owszem, ale nieczęsto. Z reguły słucham tych rzeczy, które nagrałem ostatnio, żeby sprawdzić, co tam się zadziało, dobrego czy złego. W życiu nagrałem ponad 300 piosenek, są wśród nich rzeczy, które lubię, są takie, które mi nie przeszkadzają, ale są i takie, których nie lubię. Po jakimś czasie zresztą do swoich nagrań podchodzę jako słuchacz, nie jako wykonawca.Top Hi-Fi & Video Design: Ile godzin dziennie średnio poświęca pan na słuchanie muzyki?

Krzysztof Cugowski: Teraz w okresie pandemii dużo, bo nie mam co ze sobą zrobić. Na pewno godzinę, dwie dziennie.

Top Hi-Fi & Video Design: A podczas jazdy samochodem?

Krzysztof Cugowski: Dużo słucham muzyki w samochodzie, jeśli jadę sam i nie przeszkadzam nikomu – bo lubię słuchać głośno. Natomiast na koncerty wozi mnie od dwudziestu lat pan Lucek. Jeżeli jadę z nim, to nie słucham muzyki, bo muszę słuchać pana Lucka.

Top Hi-Fi & Video Design: Czy zamierza pan jeszcze jakoś rozbudowywać lub unowocześniać swój sprzęt audio?

Krzysztof Cugowski: Raczej nie, mam wszystko, czego potrzebuję. Robiłem różne eksperymenty, bo ci audiofile z tęgą szajbą twierdzą, że do słuchania muzyki musi być koniecznie wzmacniacz stereofoniczny, żaden preamp itp. Odczyniają nade mną różne egzorcyzmy, załamują ręce, że słucham z amplitunera. Ja naprawdę miałem kilka wzmacniaczy stereo bardzo wysokiej klasy i grając z tego samego nośnika, nie słyszałem wielkiej różnicy. Być może jestem głuchawym muzykiem, ale już się uodporniłem na ataki znajomych, którzy mają lekkiego szmergla na punkcie audiofilstwa. Używam tego, co mi nie przeszkadza w słuchaniu.

Top Hi-Fi & Video Design: W audiofilstwie chyba dużą rolę odgrywa snobizm?

Krzysztof Cugowski: Absolutnie! Mało tego, wytwórcy tego całego szmelcu wiedzą, jak mają podejść tych jegomości i bardzo często im się to udaje. Czasem słucham, jak się ludzie kłócą o końcówki do kabli, o kablach to oni w ogóle mogliby napisać prace doktorskie. Oczywiście mają trochę racji, kable nie mogą być cienkie, byle jakie, bo one się rzeczywiście do niczego nie nadają. Oczywiście są rzeczy lepsze i gorsze, ale od pewnego poziomu w górę jest to już dla mnie niewyczuwalne. Ale mogę domniemywać, że jestem lekko głuchawy, bo przez te wszystkie lata przyjąłem w uszy tyle decybeli, że to w ogóle cud, że cokolwiek słyszę.



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny
5
Ocena:
Średnia ocen: 5

(1 ocena)

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: