Czy zdarzyło się Wam być na koncercie, po którym jeszcze następnego dnia dzwoniło Wam w uszach? Jeśli tak, to znaczy, że albo staliście za blisko głośników albo był to naprawdę głośny show! Tak jak pamiętne występy Led Zeppelin, Motorhead czy Kiss – rekordzistów świata w liczbie decybeli generowanych ze scenicznych kolumn.
Jeśli chodzi o głośność zagrażającą zdrowiu, Wasz lekarz sugerowałby, abyście unikali długiego przebywania w otoczeniu, w którym hałas przekracza 85 dB. Taki poziom pokazują urządzenia umieszczone w centrach wielkich miast. Gdy hałas osiąga 130 dB, mówimy o granicy bólu. Można do niej dojść, stając w pobliżu startującego samolotu lub… kolumn głośnikowych na koncercie hard rockowej grupy.
Led Zeppelin
W latach 60. i 70. ubiegłego wieku, kiedy pan od BHP nie był jeszcze najważniejszą osobą na rockowym koncercie, a Księga Rekordów Guinnessa publikowała wpisy o najgłośniejszych koncertach w historii, zespoły wręcz ścigały się o miano tego najbardziej hałaśliwego na świecie. W 1969 roku za taki mógł śmiało uchodzić Led Zeppelin, który podczas zagranego na koncercie w Kanadzie utworu „Heartbreaker” wycisnął z głośników równo 130 dB. Wynik można było uznać za oficjalny, bowiem pomiaru dokonali specjaliści z The American Speech-Language-Hearing Association.
AC/DC i Motorhead
Podobny poziom hałasu zanotowano w latach 80. podczas występów innych herosów hardrockowych riffów, czyli grup AC/DC i Motorhead. W przypadku pierwszego z nich było to zasługą głównie Angusa Younga i jego czarnego Gibsona SG podłączonego do ściany wzmacniaczy Marshalla. Natomiast Lemmy Kilmister i spółka musieli przerwać swój koncert w Variety Theater w Cleveland, kiedy sufit utrzymanego w gotyckim stylu budynku zaczął niebezpiecznie pękać od nadmiaru decybeli wewnątrz sali, a kawałki tynku poczęły spadać na głowy zgromadzonej w niej publiczności.
Kiss
Wszystkich wyżej wymienionych rockandrollowych chuliganów przebiła formacja Kiss, która w 2009 roku w kanadyjskiej Ottawie tak dołożyła do pieca, że mierniki hałasu wskazały aż 136 decybeli! Okoliczni mieszkańcy zaczęli wydzwaniać ze skargami na policję, co spowodowało interwencję organizatorów, którzy kazali muzykom ściszyć nieco ich wzmacniacze.
Leftfield
Rekordowo wysoki hałas mogą generować nie tylko przesterowane gitary, ale również syntezatory, co udowodnił w 1996 roku elektroniczny duet Leftfield. Podczas koncertu w jego rodzinnym Londynie, a konkretnie w Brixton Academy, zanotowano 137 dB. Podobnie, jak to miało miejsce wcześniej w przypadku Motorhead, z sufitu sali zaczął odpadać tynk. Czy w takich warunkach fani byli w stanie rozkoszować się dźwiękami płynącymi ze sceny, to już inna sprawa…
Manowar
Za oficjalnie najgłośniejszy zespół świata uważa się jednak Manowar. Amerykańscy metalowcy podczas niemieckiego festiwalu Magic Circle w 2009 roku docisnęli swój sprzęt do tego stopnia, że na wyświetlaczu decybelomierza ukazała się liczba 139! Na szczęście dla uszu fanów stało się to nie podczas samego koncertu lecz w trakcie poprzedzającej go próby dźwięku. W przeciwnym wypadku część publiczności zapewne wyniosłaby z festiwalu pamiątkę w postaci trwałego uszkodzenia słuchu.
Po wielomiesięcznej koncertowej ciszy, wymuszonej pandemią koronawirusa, artyści powoli wracają na sceny. Na kolejne rekordy głośności jednak się nie zanosi, bo – podobnie jak to ma miejsce na przykład w wyścigach Formuły 1 – na koncertach bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej zwraca się uwagę na przestrzeganie norm dopuszczalnego hałasu. Mimo to, trudno się spodziewać, żeby zespoły takie jak Foo Fighters, Iron Maiden czy wspomniane wcześniej AC/DC, były skłonne grać swoje naładowane rockową energią kawałki przy wzmacniaczach odkręconych do połowy skali…
Komentarze