Być może trafiłeś w sieci na artykuł propagujący cudowne właściwości „naturalnej” częstotliwości 432 Hz, w kontrze do powszechnie obowiązującej, lecz „narzuconej” nam częstotliwości 440 Hz. Czy aby na pewno propagatorzy takich teorii mają rację? Czy 432 Hz to jednak najlepsza częstotliwość dla człowieka? Skąd to w ogóle się wzięło?
Aby koncert orkiestry symfonicznej, czy nawet zwykłego rockowego kwartetu zabrzmiał jak należy, wszystkie instrumenty muszą być ze sobą właściwie zestrojone. To jasne. Jak jednak wyznaczyć wzorcową wysokość dźwięku, do którego owe instrumenty mają równać? To jest temat, z którym ludzkość boryka się od tysiącleci. Od kilkudziesięciu lat obowiązuje standard mówiący, że dźwiękowi A odpowiada częstotliwość 440 Hz. Jak w ogóle doszło do jego ustanowienia?
Częstotliwość 440 Hz – obowiązujący standard
Żyjący dwa i pół tysiąca lat temu Pitagoras kojarzy nam się zazwyczaj ze znanym ze szkoły twierdzeniem dotyczącym trójkątów. Grecki matematyk i filozof był również wynalazcą prostego urządzenia zwanego monochordem, służącego do strojenia instrumentów – oparty na nim tzw. strój pitagorejski, mimo że dość nieprecyzyjny, przetrwał aż do epoki renesansu.
W XVI w. w stosowanym przez ludzkość pomiarze czasu pojawiła się jednostka zwana sekundą, a co za tym idzie, możliwe było wprowadzenie pojęcia częstotliwości, którym posługujemy się do dziś. Do ostatecznego ustalenia wzorcowej częstotliwości muzycznej droga jednak wciąż była daleka.
Za pierwszy oficjalny standard strojenia uważa się ten wprowadzony w 1834 r. w Stuttgarcie – wynosił on… 440 Hz. Ale już 25 lat później w Paryżu ogłoszono zupełnie inny wzorzec, zwany diapazonem normalnym, o wartości 435 Hz. Z kolei w 1884 r., na wniosek Giuseppe Verdiego, we włoskich orkiestrach wojskowych ustalono standard A = 432 Hz, a rok później na konferencji w Wiedniu częstotliwością wzorcową ustanowiono 435 Hz.
Ostateczny, jak dotąd, werdykt, dotyczący wzorcowej częstotliwości, zapadł w 1953 r. w Londynie (dwie dekady później został potwierdzony międzynarodową normą ISO16). Głosi on, że ton A = 440 Hz i basta! Badania prowadzone w salach koncertowych różnych państw pokazują jednak, że te wytyczne do dziś traktowane są przez filharmoników z dużą dozą swobody.
Częstotliwość 432 Hz – skąd się wziął ten standard?
W internecie znaleźć można sporo artykułów atakujących „narzuconą odgórnie” częstotliwość 440 Hz, która rzekomo „wprowadza w stan stresu, stanowi rodzaj presji i nacisku, powoduje nerwowość, agresywność, napięcie i rozdrażnienie. Zwiększa skłonność do depresji, psychoz i chorób somatycznych. Zaburza częstotliwości wody komórkowej, przez co osłabia organizm. Istnieje przekonanie, że może nawet uszkadzać DNA”. Jej przeciwnicy są zarazem gorącymi orędownikami częstotliwości 432 Hz, która „jest najbardziej naturalna i często nazywana kosmiczną. Wszystkie dźwięki wydawane przez naturę, takie jak brzęczenie owadów, ćwierkanie ptaków, szum morza, wody, wiatru czy ćwierkanie ptaków występują właśnie w stroju 432 Hz”.
Ideologiczne paliwo zwolennikom takich teorii dostarcza m.in. założony w 1984 r. Instytut Schillera, którego zainteresowania sięgają od ekonomii, przez informatykę, po kulturę i sztukę, a jednym z celów jest przywrócenie „właściwego” standardu strojenia instrumentów opierającego się właśnie o „częstotliwość Verdiego”, czyli 432 Hz.
Strojenie 432 Hz – o co chodzi? Czy to wzorcowa częstotliwość?
Jak jednak widać z powyższej, pobieżnej analizy historycznej, taka wzorcowa częstotliwość praktycznie nigdy nie istniała. Nie zmienia to faktu, że na potwierdzenie swoich racji propagatorzy „kosmicznej” częstotliwości prezentują filmiki pokazujące, jak opiłki żelaza potraktowane dźwiękiem 432 Hz układają się w piękne symetryczne mandale, zaś te, które poddano działaniu 440 Hz, tworzą jakieś dziwne bohomazy.
W sieci znaleźć też można garść popularnych przebojów przekonwertowanych za pomocą programów komputerowych na „kosmiczną” częstotliwość, a także aplikacje pozwalające samodzielnie dokonywać podobnych zabiegów. Każdy może zatem sam założyć słuchawki i przekonać się na własne uszy, jak na jego organizm zadziała taka dawka kojących dźwięków.
Efekt placebo – 440 Hz vs 432 Hz. Działanie
Niestety, wszystko wskazuje na to, że jakiekolwiek polepszenie naszego samopoczucia w wyniku przejścia z 440 na częstotliwośc 432 Hz może wynikać wyłącznie z efektu placebo. Konia z rzędem temu, kto znajdzie dowody naukowe potwierdzające wyższość jednej częstotliwości nad drugą. W sieci nie brakuje stron obalających punkt po punkcie „naukowe” bądź „historyczne” przesłanki do wprowadzenia standardu 432 Hz jako tego, który pomoże nam zestroić nasze ciała z brzmieniem kosmosu. Jest to zatem kolejna teoria spiskowa, dodatkowo wspomagana modą na szeroko rozumiany „powrót do natury”.
Tak czy inaczej, słuchanie dobrej muzyki, wytwarzającej wręcz fale alfa, z pewnością może przynieść mnóstwo korzyści dla naszego ducha. Zwłaszcza, jeśli do jej odtwarzania używamy odpowiedniej jakości gramofonów, wzmacniaczy czy kolumn – a takich nie brakuje w ofercie Top HiFi & Video Design. O tym, jak brzmią, możesz się przekonać na własne uszy, umawiając się na odsłuch w jednym z salonów naszej sieci w całej Polsce.
Muzyka potrafi pisać najlepsze historie. Usłysz swoją, dzięki Top Hi-Fi & Video Design
Komentarze