Poprzedni
Następny

Od punka do filharmonii. Muzyczny kameleon Moby

W maju tego roku ukazał się album „Reprise” – wyjątkowa pozycja w dyskografii Moby'ego, zawierająca jego wielkie hity w nowych, orkiestrowych aranżacjach. Aby dobrze przygotować się do odsłuchu tej wysmakowanej muzycznej propozycji, prześledźmy długą i krętą drogę, jaką ten amerykański artysta przeszedł, by stać się tym, kim jest dziś.

ROTEL RC-1572MKII

Gdyby na muzycznej scenie szukać żywego przeciwieństwa Moby’ego, mógłby nim z powodzeniem zostać Slash. Gitarzysta Guns’n’Roses od lat pozostaje tym samym kudłatym i wytatuowanym herosem gitary, krzeszącym ogniste riffy i solówki ze swojego ukochanego Gibsona i unikającym dalekich wycieczek poza swój hardrockowy matecznik. Moby to z kolei łysy okularnik o wyglądzie gościa z korporacyjnego działu IT, który w swej muzycznej karierze grywał na gitarze w punkowym zespole, był DJ-em, królem techno, guru elektroniki, mistrzem ambientowych klimatów, a ostatnio wydał album nagrany z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej.

Prezent od taty

Wszystko zaczęło się w Nowym Jorku 11 września 1965 r., gdy na świat przyszedł Richard Melville Hall. W przeciwieństwie do wielu gwiazd, nie nadał sobie on scenicznego pseudonimu na starcie muzycznej kariery – ponoć już trzy dni po narodzinach jego ojciec nazwał go Mobym, na cześć „Moby Dicka”, słynnej książki Hermana Melville’a, który był dalekim przodkiem rodziny Hallów.

Moby zajął się muzyką w wieku 9 lat, gdy matka zaczęła uczyć go grać na gitarze klasycznej i na pianinie. Potem już sam zajął się studiowaniem muzycznej teorii, jazzu i gry na perkusji. Na scenę wskoczył po raz pierwszy w 1983 r. jako gitarzysta w grającym hardcore punka zespole o nazwie Vatican Commandos. Udzielał się też jako basista i wokalista w paru innych grupach z podobnych kręgów muzycznych.

Król techno i światowy celebryta

Niedługo potem rozpoczął studiowanie filozofii na uniwersytecie w Connecticut i doszedł do wniosku, że klasyczne, rockowe instrumentarium jest zbyt ograniczone, co skierowało jego uwagę w stronę muzyki elektronicznej. Został DJ-em w uczelnianej stacji radiowej, puszczał też płyty w lokalnych pubach i klubach. Jego kariera muzyczna nabrała rozpędu, gdy w 1989 r. przeprowadził się do Nowego Jorku. Tam kontynuował pracę DJ-a, grając jednocześnie na gitarze w indie rockowej grupie Ultra Vivid Scene. W 1990 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Instinct Records, która zaczęła wydawać single z jego utworami, podpisywanymi różnymi dziwnymi pseudonimami, takimi jak Voodoo Child, Barracuda, czy UHF. Wreszcie w 1992 r. wydał debiutancki album, zatytułowany po prostu „Moby”.

Moby – rozwój kariery

Przez kolejne kilka lat mozolnie budował swoją mocną pozycję w świecie muzyki elektronicznej, w czym bardzo pomogła wydana w 1985 r. płyta „Everything Is Wrong”. Dziennikarze muzyczni po jej ukazaniu zaczęli się rozpływać nad 29-letnim Mobym, a magazyn „Billboard” nazwał go „królem techno”. To wszystko jednak było tylko rozgrzewką przed tym, co miało nadejść 4 lata później, gdy do sklepów trafił album „Play”. Świetne kompozycje, mistrzowskie użycie sampli wyciągniętych z lamusa nagrań, nowatorskie brzmienie, a na dodatek intrygujące teledyski towarzyszące singlowym utworom – to wszystko sprawiło, że fani oszaleli na punkcie Moby’ego. Płyta sprzedała się w 10-milionowym nakładzie, a nowojorczyk stał się gwiazdą na skalę globalną.

Powolny powrót do niszy

W podobnym klimacie, co „Play”, utrzymany był kolejny krążek Moby’ego, czyli wydany trzy lata później „18”. Niesiony na fali popularności artysty, pokrył się platyną w wielu krajach, jednak każda kolejna płyta była przyjmowana z coraz mniejszym entuzjazmem i wydawało się, że w ostatniej dekadzie kariera Amerykanina powoli zawraca w kierunku kameralnych klubów, w których rozpoczynał swoją sceniczną przygodę. On sam zresztą nie wydawał się zainteresowany odcinaniem kuponów od dawnych dokonań – zamiast próbować nagrać kolejną wariację na temat „Play”, w 2016 r. zaoferował fanom album o znaczącym tytule „Long Ambients 1: Calm. Sleep.”. Zawierał on 11 długich, klimatycznych kompozycji nadających się idealnie do medytacji lub zasypiania, ale niekoniecznie do podboju list przebojów. Na dodatek całość można było zupełnie za darmo ściągnąć z internetowej strony artysty. Trzy lata później płyta doczekała się kontynuacji pod szyldem "Long Ambients 2".

Odrodzenie gwiazdy?

Po ubiegłorocznym krążku „All Visible Objects”, którego wydanie zauważyli jedynie najwierniejsi fani Moby’ego, pod koniec maja tego roku muzyk opublikował album „Reprise”, ponownie stawiający go w świetle reflektorów. Patent na nagranie płyty był pozornie bardzo prosty: wziąć zestaw największych przebojów z całej kariery, dodać do nich orkiestrowe aranże i opchnąć ludziom jeszcze raz to samo, tym razem z doklejoną etykietką „symfonicznie”. Moby jednak nie poszedł na łatwiznę – każdemu utworowi poświęcił sporo czasu, opracowując zupełnie nową aranżację i brzmienie, a dodatkowo zaprosił do studia zestaw znakomitych wokalistów, m.in. Gregory’ego Portera, Marka Lanegana i Krisa Kristoffersona, a także wyjątkowego islandzkiego pianistę Víkingura Ólafssona.

Orkiestry też nie wziął pierwszej z brzegu, lecz po uważnym rozeznaniu sytuacji zdecydował się zatrudnić Budapest Art Orchestra. Swoje szkice symfonicznych aranżacji, przygotowane w zaciszu własnego studia w Los Angeles, przesłał następnie do stolicy Węgier, gdzie zajęli się nimi profesjonalni orkiestratorzy. W efekcie otrzymaliśmy zestaw dobrze znanych utworów, takich jak „Why Does My Heart Feel So Bad?”, „Natural Blues” czy „Porcelain”, świecących zupełnie innym muzycznym blaskiem, niż oryginały. A dodatkowo jeszcze na płycie znalazł się rodzynek w postaci „Heroes”, nowej wersji przeboju Davida Bowiego, zaśpiewanego tym razem przez amerykańską wokalistkę Mindy Jones.

Czy dzięki albumowi „Reprise” Moby znów stanie się jasno świecącą gwiazdą na muzycznym firmamencie? I czy w ogóle tęskni za rozgłosem, jaki towarzyszył jego osobie dwie dekady temu? Niezależnie od odpowiedzi na te pytania, warto usiąść wygodnie w fotelu, włączyć dobry sprzęt audio i rozkoszować się płynącymi z głośników dźwiękami z najnowszej płyty tego zdolnego muzycznego kameleona.



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: