Poprzedni
Następny

Najbardziej audiofilskie albumy: "Hysteria" Def Leppard – wejście na szczyt wyjątkowo stromej góry

Jeden z najlepiej sprzedających się albumów w historii muzyki rockowej był zarazem rekordzistą pod względem długości nagrywania. Trwające ponad trzy lata prace przerywały różnego kalibru nieszczęścia, ale efekt końcowy powalił fanów na kolana. Wydana w 1987 roku płyta "Hysteria" zespołu Def Leppard zdecydowanie zasługuje na to, żeby posłuchać jej na dobrej jakości sprzęcie!

Spis treści: Najbardziej audiofilskie albumy – "Hysteria" Def Leppard

  1. Def Leppard przed "Hysterią"
  2. Trudne początki - pech do producentów
  3. Tragedii i kłopotów ciąg dalszy
  4. Album pełen dźwiękowych bajerów
  5. Perfekcjonista Lange
  6. Siła dobrych kompozycji
  7. Kamień milowy w historii rocka

wzmacniacz NAD C3050

Def Leppard przed "Hysterią"

Grupa Def Leppard powstała w 1976 roku w angielskim mieście Sheffield. W początkach działalności hołdowała ideałom heavy metalu i hard rocka, ale na wydanym w 1983 roku albumie "Pyromania" muzycy skierowali się w stronę lżejszych, za to bardziej przyjaznych stacjom radiowym brzmień. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo krążek odniósł wielki sukces nie tylko w rodzinnej Wielkiej Brytanii, ale też w Stanach, gdzie doszedł do drugiego miejsca listy "Billboardu".

Trudne początki - pech do producentów

Zachęceni takim obrotem spraw członkowie Def Leppard w 1984 roku przystąpili do nagrywania kolejnej płyty, mającej w założeniu odnieść jeszcze większy komercyjny sukces. Do studia nagrań zaprosili producenta Roberta "Mutta" Lange'a, który tak dobrze spisał się przy "Pyromanii". Niestety, ich stary kompan już przy pierwszych sesjach zaczął się uskarżać na problemy zdrowotne, związane ze zbyt intensywną pracą przez ostatnie lata. Ostatecznie udał się na zasłużony, bezterminowy urlop.

Na następcę Lange'a został wyznaczony Jim Steinman, który zasłynął z pracy nad wielkimi przebojami Meat Loafa. Niestety, tym razem też nie poszło za dobrze. Muzycy nie mogli się dogadać z amerykańskim producentem w kwestiach artystycznych. Nie chodziło wyłącznie o muzykę – czarę goryczy przelał ponoć moment, w którym Steinman zażądał wymiany wykładziny w studiu nagrań, bo nie podobał mu się jej kolor. A z produktywnością było krucho. Jak wspominał zasiadający wtedy za konsoletą inżynier dźwięku Neil Dorfsman, po trzech miesiącach prac udało się nagrać ledwie kilka linii basu i perkusji.

Tragedii i kłopotów ciąg dalszy

To wszystko jednak nic w porównaniu z ciosem, jaki spadł na zespół w sylwestra 1984 roku. Tego dnia perkusista Rick Allen miał wypadek samochodowy, w którym stracił lewą rękę. Nagrania zostały wstrzymane na wiele miesięcy. O dziwo, Allen nie tylko nie załamał się po tragedii, jaka go spotkała, ale na dodatek szybko doszedł do siebie i zamówił w firmie Simmons specjalny zestaw perkusyjny, który mógł obsługiwać nogami i jedyną ręką, jaka mu pozostała.

W międzyczasie na tyle wydobrzał Lange, że ponownie podjął się roli producenta nowej płyty Def Leppard. Niestety, pech nie przestał prześladować grupy. Wokalista Joe Elliot zaraził się bowiem paskudną świnką, co kosztowało go utratę kilkunastu kilogramów. Wypadkowi samochodowemu uległ też "Mutt" – na szczęście nie był tak poważny, jak w przypadku Allena.

W tych trudnych okolicznościach muzycy dzielnie walczyli o stworzenie dzieła swojego życia. Inspiracją był dla nich album "Thriller" Michaela Jacksona – prawdziwa kopalnia radiowych hitów. Lange postawił sobie za cel nagranie rockowego odpowiednika tamtego bestsellerowego krążka. I, jak się miało okazać, dopiął swego.

Album pełen dźwiękowych bajerów

Słuchając albumu nie można mieć wątpliwości, że w studiu wykonano kawał producenckiej roboty. Już pierwszy utwór "Women" atakuje potężnym brzmieniem perkusji, intryguje przeplatającymi się partiami gitar i przemyślanymi wokalnymi harmoniami. Słychać też od razu, że główny wokal Joe Elliota został podrasowany pogłosem i kto wie, jakimi jeszcze studyjnymi sztuczkami.

Wraz z upływem czasu i rosnącą liczbą obrotów płyty w odtwarzaczu do uszu słuchacza dochodzi coraz więcej dźwiękowych efektów. W antywojennym kawałku "Gods of War" będą to żołnierskie okrzyki, odgłosy strzałów i wybuchających bomb. Gdzie indziej usłyszymy powodujące lekki zawrót głowy efekty zabawy pokrętłem służącym do balansowania kanałów.

Perfekcjonista Lange

O tym, jak pieczołowicie podszedł do swoich obowiązków "Mutt" Lange świadczy fragment tytułowego utworu "Hysteria". Producent kazał gitarzyście Philowi Collenowi grać dźwięki na pojedynczych strunach, po to, by następnie połączyć je w miksie w akordy. Chodziło mu o uzyskanie brzmienia podobnego do instrumentu klawiszowego i uniknięcie minimalnego opóźnienia między poszczególnymi nutami, związanego z przesunięciem kostką przez wszystkie kolejne struny gitary.

Perfekcjonizm producenta objawił się też w utworze "Armageddon It", którego miksowanie zajęło Lange'owi aż trzy miesiące. To wszystko nieco irytowało muzyków, a jeszcze bardziej przedstawicieli wytwórni płytowej, do której przychodziły coraz to nowe rachunki za studio nagrań. "Hysteria" zyskała opinię najdroższego rockowego albumu w historii. Narzekano, że aby koszty nagrania mogły się zwrócić, trzeba będzie sprzedać pięć milionów egzemplarzy płyty. Jak się okazało, plan wykonano z grubą nawiązką.

Siła dobrych kompozycji

Dla odmiany, nagranie i wyprodukowanie piosenki "Pour Some Sugar On Me" zajęło raptem dziesięć dni. Pomysł na utwór pojawił się na finiszu, gdy album był już prawie gotowy. Wytwórnia nie chciała słyszeć o dodatkowych kilku miesiącach prac, więc chłopcy uwinęli się rekordowo szybko. Jak na ironię, "Pour Some Sugar On Me" stał się jednym z największych hitów z płyty "Hysteria", ustępującym popularnością jedynie power balladzie "Love Bites".

Wszystkie studyjne sztuczki Lange'a na niewiele by się zdały, gdyby zespół nie skomponował dobrych piosenek. Na szczęście z tym nie było najmniejszych problemów, dzięki czemu powstał album naszpikowany potencjalnymi przebojami. Łącznie udało się z niego wykroić aż siedem singli.

Swoje trzy grosze do nagrań dołożył też drugi gitarzysta Steve Clark, obdarzony wyjątkowym talentem do wymyślania chwytliwych gitarowych riffów. Niestety, była to dla niego ostatnia nagrana z zespołem płyta – 30-letni muzyk zmarł w 1991 roku po przedawkowaniu alkoholu i leków.

Kamień milowy w historii rocka

Album "Hysteria" sprzedał się w łącznym nakładzie ponad dwudziestu milionów egzemplarzy, z czego ponad połowę kupili fani ze Stanów Zjednoczonych. Jest nie tylko najpopularniejszym krążkiem zespołu Def Leppard, ale też jedną ze sztandarowych pozycji rocka lat 80. Słuchając go po ponad 35 latach od wydania, można mieć wrażenie, że pewne brzmieniowe patenty nie najlepiej zniosły próbę czasu. Są jednak i tacy, dla których nawet w 2023 roku obcowanie z tym albumem wydaje się godziną spędzoną w rockowym niebie.

Aby przekonać się na własne uszy o tym, jak brzmi jedna z najpopularniejszych płyt w historii rocka, trzeba po prostu jej posłuchać – i to koniecznie na dobrym sprzęcie! Jeśli masz poczucie, że Twój zestaw audio nie do końca spełnia standardy, przed włączeniem "Hysterii" skontaktuj się z jednym z salonów sieci Top Hi-Fi i pozwól naszym ekspertom od dobrego brzmienia pomóc Ci zmienić ten stan rzeczy.



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: