Poprzedni
Następny

Dlaczego streaming jest fajny, ale stałe nośniki są fajniejsze

Streaming

Chwilowo jestem jeszcze zachłyśnięty możliwościami, jakie oferują serwisy oferujące muzykę i filmy, aczkolwiek dostrzegam na horyzoncie czarne chmury, z których wiatr od czasu do czasu zawiewa na moją głowę bardzo zimny i nieprzyjemny deszcz.

Na wstępie tego felietonu muszę podkreślić, że internetowa rewolucja, jaka ogarnęła przemysł muzyczny i wideo, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się cywilizacji ludzkiej. Możliwość dostępu do milionów dział audiowizualnych prosto z domowego zacisza, gdzie można je konsumować w spokoju, bez tłumów i rozpraszaczy w ulubiony sposób, jest po prostu fantastyczna.

Część czytelników zapewne pamięta początki – serwisy Napster, Kazaa, Soul Seeker, a w końcu niesławne torrenty – czyli masowe piracenie treści, aby tylko posłuchać nowego wydawnictwa ulubionej kapeli lub obejrzeć świeżą hollywoodzka produkcję. Nie oceniam - tylko przypominam, że nie zawsze miłośnicy kultury w wydaniu cyfrowym grali fair ze swoimi idolami.

NAD M10

Rozwój technologii i pojawienie się serwisów streamingowych wniósł nową jakość i ucywilizował stosunki na linii twórca odbiorca w polskich realiach. Za cenę dwóch butelek wina z dyskontu na jednym z serwisów można wykupić rodzinny pakiet, który pozwala słuchać muzyki pięciu osobom. Za drugie tyle na Netfixie można mieć dostęp zasobów tego amerykańskiego giganta – czyli w chwili pisania tego tekstu 3781 filmów i seriali. Nieograniczona ilość muzyki i filmów za niespełna 100 złotych miesięcznie. Klawo prawda?

No nie do końca. Ponieważ z powodów licencyjnych na serwisach streamingowych pojawia się nieustanna rotacja. Tam nic nie jest dane raz na zawsze. Dla przykładu moje dziecko chciało ostatnio oglądać ulubiona bajkę, która jak się okazało wypadła z oferty, ponieważ prawa do niej wykupił inny serwis. Może w przyszłości wróci do oferty, a może nie wróci – nie wiadomo.

Podobnie sytuacja wygląda w serwisach muzycznych. O ile duzi wykonawcy są w ofercie raczej stale, więc fani main streamowej muzyki mogą spać spokojnie, tak ja straciłem możliwość odtwarzania albumu Imidiwan zespołu Tinariwen, piosenki Pay to Cum Bad Brains czy utworów Octavio Mesy. Miałem je w polubionych, w playlistach, ale z nieznanych dla mnie powodów nie mogę ich odtwarzać. W przypadku Bad Brains na serwisie znajdują wydawnictwa z moimi ulubionymi utworami, ale są inaczej zrealizowane i choć mogę posłuchać tych samych utworów, to nie mogę usłyszeć ich w ulubionych wersjach – i już jest mniej klawo.

Rotel A11 i CD11

Kompletnie słabo natomiast było, kiedy na moim osiedlu padł internet. Nagle straciłem dostęp do całych zasobów – zarówno filmowych, jak i muzycznych. Tak, mogłem jako źródło do amplitunera podłączyć telefon z Internetem mobilnym, ale co będzie, gdy awaria okaże się globalna? Świat już widział takie rzeczy. To jest właśnie ta chwila, w której posiadacze „staroświeckich” nośników stałych patrzą z góry na miłośników nowych technologii. Oni zawsze mają dostęp do swojej biblioteki i martwią się tylko o to, że prąd wyłączą, ale wtedy to jest tzw. siła wyższa.

Koniec końców poszedłem do piwnicy po wiekowy już odtwarzacz DVD – kupiłem ulubioną bajkę dziecka i niestraszne mi teraz żadne uzgodnienia licencyjne między wytwórniami a serwisami. Wyciągnąłem też kolekcję płyt CD, na wypadek, gdyby router wyzionął ducha.

Koniec końców puenta jest oczywista. Jak coś jest twoje, to jest twoje i zawsze już będzie do twojej dyspozycji, natomiast gdy leży gdzieś na serwerze, to należy do tego, kto nim administruje i od niego zależy, czy będziesz mógł posłuchać muzyki/obejrzeć film, kiedy najdzie cię na to ochota.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: