Poprzedni
Następny

"Child In Time" Deep Purple – nieśmiertelny klasyk sprzed ponad pół wieku

W archiwum rocka są utwory, które bez wahania można nazwać klasyką gatunku, a potencjometr głośności wzmacniacza za ich sprawą jest „kręcony” niebezpiecznie wysoko. Należy do nich z pewnością "Child In Time", epicka, trwająca ponad dziesięć minut kompozycja nagrana w 1969 roku przez zespół Deep Purple.

Luxman L-595ASE

Podniosła melodia, dostojne dźwięki organów Hammonda, szalone gitarowe solo i dramaturgia rodem z trzymającego w napięciu thrillera – to wszystko oferuje muzycznie jeden z najbardziej pamiętnych utworów z repertuaru brytyjskiej grupy Deep Purple. Do tego idealnie dopasowuje się ze swym śpiewem wokalista Ian Gillan, będący zarazem autorem tekstu inspirowanego wydarzeniami zimnej wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, kładącej się cieniem nad światem drugiej połowy XX wieku.

Pomnik rocka na pożyczonym cokole

Wszystko zaczęło się od motywu zagranego na organach przez Jona Lorda. Nie był to jego oryginalny pomysł – klawiszowiec zaczerpnął go z utworu "Bombay Calling" grającej psychodelicznego rocka formacji It's A Beautiful Day. Jednak pozostałym muzykom na tyle się on spodobał, że postanowili stworzyć na jego bazie własną kompozycję, która – jak się okazało – znacznie przewyższyła popularnością zapomniany już dziś oryginał.

"Child In Time" rozpoczyna się właśnie od partii organów, ostrożnej i stonowanej, jakby właśnie budziły się ze snu. Po instrumentalnym intrze, trwającym niecałą minutę, wchodzi delikatny wokal Gillana śpiewającego słowa: "Sweet child in time, you'll see the line…". Na tym etapie nic nie zapowiada jeszcze dźwiękowej nawałnicy, z jaką słuchacz będzie musiał zmierzyć się za chwilę. Napięcie rośnie jednak cały czas, by w czwartej minucie eksplodować po raz pierwszy serią uderzeń w werbel Iana Paice'a, wspieranego przez pozostałych muzyków, którzy do tego czasu zdążyli już rozgrzać swoje instrumenty.

To jednak jest dopiero rozgrzewka przed tym, co ma nastąpić dwie minuty później, kiedy napędzana solówkami gitarzysty Richarda Blackmore'a i klawiszowca Jona Lorda machina pędzi jak oszalała do przodu, by w pewnej chwili zatrzymać się gwałtownie, jak gdyby na komendę bogów rocka, którzy postanowili położyć kres tej nieokiełznanej zabawie. W tym momencie zdecydowana większość artystów zakończyłaby utwór, który i tak trwał już ponad sześć minut. Zespół Deep Purple szykuje jednak dopiero drugie danie tej muzycznej uczty.

Dalej wszystko przebiega według podobnego schematu. Znów zaczynamy od spokojnego wstępu, znów rośnie napięcie, a Gillan ponownie popada w ekstazę swych obłąkańczych wokaliz. Tym razem wokalista idzie nawet o krok dalej, bo wydawane przez niego dźwięki brzmią, jakby był opętany przez złe duchy… lub przeżywał wyjątkowo intensywne doznania cielesne. Tak czy inaczej doprowadza utwór do wielkiego finału, którego instrumentalna kakofonia dowodzi, że muzykom puściły wszelkie hamulce. To także moment katharsis dla słuchacza, który przez te dziesięć minut z okładem pozwalać się unosić tej wielkiej i nieco przerażającej muzycznej fali.

Ikoniczny moment

Muzycy zarejestrowali utwór "Child In Time" w londyńskim studiu nagrań w grudniu 1969 roku. Trafił on na wydany w czerwcu następnego roku album "Deep Purple In Rock", od tamtego czasu stał się też żelaznym punktem koncertowego repertuaru brytyjskiej grupy. Kawałek zrobił wielkie wrażenie na fanach zespołu, do których zalicza się Lars Urlich. Gdy miał dziewięć lat, ojciec zabrał go na koncert Deep Purple, który zmienił jego życie. "To ich najbardziej ikoniczny moment" – mówił w jednym z wywiadów perkusista Metalliki. Urlich stwierdził, że słyszał "Child In Time" 92 tysiące razy i za każdym razem przeżywał podobne emocje.

"Ta piosenka oddawała ducha swoich czasów i dlatego stała się taka popularna" – mówił z kolei Ian Gillan. Był to nadmiar skromności ze strony wokalisty, bo choć zimna wojna dawno się skończyła, 52-letni utwór wciąż się nie zestarzał i do dziś jest uznawany za kamień milowy w historii muzyki rockowej. Warto, abyśmy wracali do niego od czasu do czasu, korzystając z pełni możliwości naszego sprzętu audio – wysokiej klasy wzmacniacza podłączonego do dobrych głośników lub słuchawek. Jeśli jeszcze takimi nie dysponujesz, koniecznie zainteresuj się ofertą sieci salonów Top Hi-fi & Video Design – tam znajdziesz wszystko, co niezbędne, aby cieszyć się najlepszym brzmieniem najlepszych piosenek wszech czasów!



Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: