Poprzedni
Następny

Perły z lamusa: „I Drove All Night”, Roya Orbisona. Malownicza podróż przez krainę dźwięku

Jeden z najbardziej znanych i poruszających hitów Roya Orbisona przez pięć lat czekał na to, by usłyszał go świat. Choć, tak naprawdę, był już wtedy popularnym i cenionym przebojem… zupełnie innego wykonawcy. Jaka opowieść stoi za tym utworem, który do dziś rozpala w słuchaczach niewytłumaczalną tęsknotę?

Roy Orbison

(fot. Jack de Nijs / Anefo, na bazie licencji Creative CommonsCC0 1.0 Universal Public Domain Dedication)

I Drove All Night” to utwór napisany przez duet odpowiedzialny za wiele światowej sławy piosenek. Tom Kelly i Billy Steinberg – tekściarze i kompozytorzy – są autorami między innymi „Like A Virgin”, „Eternal Flame” czy „True Colors”. Tytuł dla piosenki Orbisona wymyślił akurat Billy Steinberg, który przez szereg lat mieszkał w kalifornijskiej Coachella Valley i często podróżował – także nocą – tam i z powrotem pomiędzy Los Angeles bezkresną pustynią. Podczas jednej z tych licznych podróży wymyślił tytuł, na którym zbudowano cały utwór.

Skromne początki

Obaj kompozytorzy nie śmieli nawet przypuszczać, że Roy Orbison kiedykolwiek może zainteresować się tym utworem. Nie taki był bowiem plan.

Tom i ja byliśmy wielkimi fanami Roya Orbisona. Tom dorastał w Indianie, a ja dorastałem w Palm Springs w Kalifornii i naprawdę różnimy się od siebie jak dzień i noc, ale jedną rzeczą, która zawsze nas łączyła było to, że zawsze lubiliśmy tę samą muzykę. Obaj kochaliśmy Everly Brothers, Laurę Nyro i Roya Orbisona. Mieliśmy, tak jak większość autorów tekstów piosenek, rzeszę ulubionych artystów, którzy nas zawsze inspirowali, a jednym z nich był Roy Orbison. Kiedy napisaliśmy piosenkę „I Drove All Night”, nie marzyliśmy nawet o tym, że Roy kiedykolwiek ją nagra. My tylko stworzyliśmy kawałek w stylu Roya Orbisona! – opowiadał Billy Steinberg.

Pierwszą osobą, której Steinberg i Kelly zaoferowali swój utwór, był niejaki Peter Kingsbery, wokalista z Teksasu i podpora zespołu Cock Robin.

Słyszeliśmy, jak zespół Cock Robin gra na żywo i ten facet, Peter Kingsbery, okazał się mieć rewelacyjny głos, bardzo podobny do głosu Roya Orbisona, przejmujący i potężny. Pomyśleliśmy, że byłoby wspaniale, gdyby to właśnie on nagrał „I Drove All Night”, więc zaprosiliśmy go do domu Toma, gdzie mieliśmy studio. Peter był fajnym człowiekiem, choć był też nieco arogancki. Usłyszał piosenkę i spodobała mu się, ale w końcu powiedział: "No cóż, sam jestem autorem piosenek. Dlaczego miałbym nagrywać cudzą?”. To było miłe spotkanie, ale on nie był zainteresowany nagrywaniem naszej kompozycji – opowiadał Steinberg.

Znamienna noc w klubie

9 lutego 1987 roku Steinberg i Kelly mieli nareszcie okazję zobaczyć Orbisona na żywo. Artysta występował wtedy w klubie w Lakewood w Kalifornii, zwanym The Hop. Gdy kompozytorzy przybyli na miejsce zobaczyli w nim niezły tłum, złożony głownie z kobiet w średnim wieku. Trudno w sumie się dziwić – Orbison od lat nie nagrał niczego, co trafiłoby na listy przebojów i jego publiczność składała się raczej z ludzi pamietających wcześniejsze lata jego działalności muzycznej. Według Steinberga tłumek był jednak wyjątkowo zaangażowany i zniecierpliwiony, a gdy na scenie pojawił się zespół towarzyszący gwieździe wieczoru, wszystkie obecne panie zaczęły półgłosem podśpiewywać pierwsze wersy utworu „Only The Lonely”. Atmosfera była dość luźna, ale nie sprawiało to w ogóle wrażenia, które zazwyczaj towarzyszy występowi jakiejkolwiek gwiazdy.

Steinberg wspomina, że klimat był taki, że zdenerwował się nieco, bo pomyślał, że to niemożliwe, by artysta pokroju Orbisona zdecydował się na koncertowanie w takim miejscu i dla takiej publiczności. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie padł ofiarą częstej pomyłki – w klubach i restauracjach w USA często występują tak zwane cover bands, bazujące na repertuarze wybranej gwiazdy. Steinberg był już prawie pewien, że źle zrozumiał zapowiedzi występu. Jednak po kilku minutach jego wątpliwości się rozwiały. Na scenie pojawił się Roy Orbison, który od razu zaczął śpiewać wyczekiwany przez publiczność hit. Steinberg twierdzi, że kompletnie go zatkało, bo jego zdaniem artysta wykonywał każdy kolejny przebój w taki sposób, jak gdyby występował na wyprzedanym na rok naprzód koncercie. Kompozytor powiedział nawet, że muzyk brzmiał często nawet lepiej niż na płytach, wkładając w każde wykonanie serce i tworząc niepowtarzalną atmosferę. – To był jeden z najwspanialszych momentów w moim życiu – być tam, w tym małym klubie i usłyszeć, jak Roy śpiewa kolejne przeboje – podsumował ten wieczór Steinberg.

Oczywiście obaj kompozytorzy mieli ogromną nadzieję na spotkanie z Royem. Czaili się po koncercie pod klubem, bo opodal stała przyczepa Orbisona. Niestety, artysta nie pojawił się – z klubu wyszedł wyłącznie jego manager. Kompozytorzy wspomnieli, że napisali kilka hitów i są fanami Roya Orbisona. Manager nie pomógł im w kontakcie z artystą, który spędzał czas z fanami. Jednak udzielił im informacji, że Orbison za kilka tygodni będzie nagrywał jakiś materiał w pobliskim studio, Record One. W wyznaczonym dniu Steinberg stawił się w umówionym miejscu i nareszcie udało mu się spotkać z muzykiem.

Nieoczekiwanie owocna współpraca

Przysłuchiwałem się nagraniu, a po wszystkim podszedłem do niego i powiedziałem, że jakiś czas temu Tom i ja usłyszeliśmy, jak gra w tym klubie i że był taki dobry. Przypadłem chyba Royowi do gustu i jakimś cudem namówiłem go, żeby przyjechał do domu Toma w Palm Springs i pokażemy mu nasz materiał. Roy nie tylko zgodził się przyjechać, ale powiedział też, że może popracujemy nad wszystkim razem. Byliśmy bardzo zadowoleni, bo przecież napisaliśmy już „I Drove All Night” i nawet mieliśmy demo z Tomem śpiewającym ten utwór – opowiadał Steinberg. Był niezwykle podekscytowany nadchodzącym spotkaniem.

Gdy nadszedł czas na pojawienie się Orbisona w domu Kelly’ego w Palm Springs, kompozytorzy byli już tak zdenerwowani, że nie wytrzymali i wyszli pokręcić się po ulicy. Właściwie nie wierzyli, że gwiazda naprawdę zdecyduje się przyjechać. Jednak Orbison chyba był naprawdę zainteresowany.

Kręciliśmy się trochę bez sensu i w końcu zobaczyliśmy w oddali czerwony kabriolet Ferrari, powoli nadjeżdżający w naszą stronę. Obaj wiedzieliśmy, że to musi być Roy Orbison. Jechał powoli – jak ktoś, kto szukał konkretnego numeru domu. Kiedy w końcu podjechał, zobaczyliśmy faceta z dużymi czarnymi okularami przeciwsłonecznymi, czarnymi włosami i uświadomiliśmy sobie, że naprawdę jest to Roy Orbison. Tam, w tej cichej dzielnicy, w tak niepozornym otoczeniu, stał on, Roy Orbison, wysiadający ze swojego czerwonego Ferrari, aby pracować ze mną i Tomem – wspomina Steinberg. I natychmiast dodaje w tych wspomnieniach, że ciężko było mu w to wszystko uwierzyć.

Nasza współpraca z Chrissie Hynde, The Bangles czy The Divinyls to jedno, ponieważ są to ludzie mojego pokolenia, ale to Roy był idolem z dzieciństwa. Roy był kimś, kogo piosenki po prostu zmieniły moje życie, kiedy byłem dzieckiem, więc żeby mieć go nagle tam, stojącego obok jak partner, rówieśnik, ktoś, z kim miałem pracować… Ech, moje kolana po prostu się uginały! Weszliśmy do domu Toma i zaproponowaliśmy, że możemy coś razem napisać. Roy nie był jeszcze w twórczym nastroju, zatem powiedzieliśmy, że mamy piosenkę, którą uważamy, że można naprawdę dobrze zaśpiewać" i zagraliśmy mu „I Drove All Night”. Powiedział, że mu się podoba… - opowiadał Steinberg.

Kelly zaczął grać piosenkę – najpierw na pianinie, potem na gitarze – i uczył Orbisona śpiewać. Żeby pokazać, o co mniej więcej chodzi, puścili muzykowi demo, na którym w roli wokalisty wystąpił Kelly. Orbison wysłuchał nagrania i powiedział, że wydaje mu się, że zrozumiał koncept. Uruchomiono zatem sprzęt i rozpoczęto pierwsze nagranie.

Trochę się śmialiśmy – nieco zażenowani – bo podczas nagrywania demo Tom próbował śpiewać jak Roy. Okazało się jednak, że Orbison w lot pojął, czego od niego oczekujemy. Kiedy Roy zaśpiewał to wszystko, co mu zademonstrowaliśmy, był to moment, który był po prostu niewiarygodny, ponieważ Roy zrobił to idealnie tak, jakby miało to być zrobione. Nagrał ostatecznie dwie wersje piosenki i pożegnał się z nami, pozostawiając nas z myślą, co mamy z tym wszystkim dalej zrobić. Widoków na sukces nie było, ponieważ Roy nie miał wtedy kontraktu nagraniowego, a Tom i ja nie mieliśmy środków, by zrobić cokolwiek z tymi nagraniami – wspomina Steinberg. Materiał trafił zatem na półkę, by czekać na lepsze czasy, a kompozytorzy pozostali wyłącznie z dobrymi wspomnieniami i – przynajmniej tyle – poczuciem zrealizowania jakiejś części swojego wielkiego marzenia.

Drugie życie piosenki

W drugiej połowie 1987 roku, Roy Orbison dostał kontrakt nagraniowy z Virgin Records. Pracując z Jeffem Lynne, nagrał udany album „Mystery Girl”, który zawierał słynny przebój "You Got It". Dołączył również do bandu The Traveling Wilburys, w którym występowali także Lynne, Tom Petty, George Harrison i Bob Dylan. Kelly i Steinberg obserwowali z radością, jak kariera Orbisona się odradza. Jednak nie zmotywowało to ich do kontaktu z artystą i próby wydania nagranego wcześniej utworu. Pomimo swoich sukcesów nadal uważali się za niezbyt znaczących muzyków i sadzili, że Orbison – ponownie u szczytu sławy – nie będzie zainteresowany współpracą z płotkami, jeśli ma do dyspozycji najlepszych muzyków, kompozytorów i tekściarzy. Byli jednak w ich życiu inni artyści i dzięki jednej z najbardziej wybijających się ówcześnie wokalistek, utwór „I Drove All Night” w końcu zeskoczył z półki i wbił się prosto do wymagającego świata słuchaczy.

W czasie, gdy Orbison koncertował z największymi gwiazdami, hitem stała się piosenka, którą napisaliśmy wcześniej dla Cyndi Lauper, czyli „True Colors”. – Cyndi wyraziła zainteresowanie spotkaniem z nami i dalszą współpracą, więc Tom i ja polecieliśmy do Nowego Jorku i zabraliśmy ze sobą demo piosenki „I Drove All Night” zaśpiewanej przez Toma. Doszliśmy do wniosku, że jej głos nadaje się do tego utworu bardzo dobrze. Cyndi właściwie od razu zaczęła nagrania – opowiada Steinberg.

Decyzja o przekazaniu utworu Lauper była strzałem w dziesiątkę. Cyndi nagrała ją i umieściła na płycie „A Night to Remember” wydanej w 1989 roku. Było to zaledwie kilka miesięcy po tym, jak Roy Orbison zmarł na atak serca 7 grudnia 1988 roku…

Wersja Lauper była hitem i trafiła do TOP 10 najlepszych piosenek pop w Stanach Zjednoczonych. Otrzymała też nominację do nagrody Grammy Award dla najlepszego kobiecego, rockowego występu wokalnego. Piosenka zaczęła żyć.

Pośmiertny sukces

Gdy od śmierci Orbisona minęło już kilka lat, Steinberg i Kelly postanowili w końcu uczcić artystę – nareszcie mieli ku temu okazję.

Tom i ja zabraliśmy nasze demo „I Drove All Night” do Jordana Harrisa, który pracował wtedy w Virgin. Poznaliśmy Jordana, ponieważ pracowaliśmy z The Divinyls, którzy podpisali kontrakt z tą wytwórnią. Zapytaliśmy Jordana, czy wie, że Orbison nagrał z nami swoją wersję piosenki. Jordan nie miał o tym pojęcia, zatem puściliśmy mu nasze demo. Powiedzieliśmy, że chcemy wydać ten kawałek dla upamiętnienia Roya. Okazało się, że w końcu jest to możliwe. Nagraliśmy muzykę jeszcze raz, a Jeffowi Lynne zbudował cały ten utwór wokół wokalu, który został nagrany przez Roya. Efekty były dla nas bardzo satysfakcjonujące! – opowiadał Steinberg.

Piosenka została ostatecznie wydana w 1992 roku. Poza tym, że wersja Orbisona brzmiała fantastycznie, nakręcono również do utworu teledysk, który do dziś pozostaje jednym z najbardziej romantycznych klipów lat dziewięćdziesiątych.

Utrzymany w czarno-białej tonacji film pokazuje jadącą samochodem parę, w którą wcieliły się dwie ikony kina młodzieżowego tej dekady. Mężczyznę gra Jason Priestley – słynny Brandon z serialu Beverly Hills 90210, a jego towarzyszka to Jennifer Conelly – gwiazda filmu „Labirynt”, czyli hitu z lat osiemdziesiątych, w którym zagrał też David Bowie. Nocna podróż w towarzystwie śpiewającego w tle Orbisona stała się jednym z ulubionych klipów dekady – ponadczasowym, romantycznym i doskonale dopasowanym do utworu.

Ruszmy zatem jeszcze raz w podróż przez pustynię, mając w łaskawej pamięci czarnowłosego indywidualistę w ciemnych okularach, za którymi chował się jeden z najlepszych głosów swoich czasów. Jeśli nie macie jednak pustyni zabierzemy was w tę podróż w jednym z naszych salonów – posłuchamy razem jedynego w swoim rodzaju Roya Orbisona.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: