Jest takie powiedzenie, że są takie utwory, których nie można słuchać cicho. Dlatego warto mieć w domu słuchawki, które służą do słuchania właśnie takich utworów, nawet w środku nocy. Wielkie nauszne potwory, które wytrzymają naszą potrzebę masakrowania bębenków decybelami, a potem zapytają cię: „Co tam masz jeszcze? Dawaj samuraju”.
Przede wszystkim domowe słuchawki Hi-Fi są zbudowane w jednym i tylko jednym celu. Słuchania muzyki. Wymyślono je w dawnych, mniej zabieganych czasach, do których troszeczkę tęsknimy. W czasach, kiedy na pytanie, „co będziesz robić”, można było odpowiedzieć -„będę słuchał muzyki”. W czasach, kiedy słuchawki na uszach oznaczały również „proszę nie przeszkadzać”. A ponieważ jestem człowiekiem smakującym życie, bardzo lubię ten styl słuchania na otwartych słuchawkach Audeze LCD-2 Classic. Nie „przy okazji”, w samochodzie, na spacerze, na siłowni, czy podczas sprzątania.
Już samo zakładanie tych wielkich nauszników na głowę jest preludium, przygrywką zapowiadającym coś wyjątkowego, w ten sam sposób, w jaki zakładanie butów jest zapowiedzią do wyjścia z domu. A gdy się wyrusza w świat to może przydarzy się jakaś wspaniała przygoda? Wybieram płytę, włączam wzmacniacz, wybieram źródło, kładę płytę na talerzu, zakładam słuchawki na uszy, uruchamiam gramofon, siadam na fotelu i słucham.
Dlaczego właśnie tak, zapytacie? Dlaczego nie słucham „przy okazji”? No dobra, słucham muzyki w samochodzie, na spacerze, na siłowni, czy podczas sprzątania i słucham wtedy na słuchawkach bezprzewodowych. Ale wtedy muzyka częściej jest tłem, a gdy słucham muzyki przypięty do wzmacniacza, trochę jak skazaniec przypięty do ściany, to nie mogę zająć się czymś innym np. iść i powiesić fotografię na ścianie. Mógłbym poszydełkować, ale po pierwsze nie umiem, a po drugie nie chcę. Siedzę i słucham muzyki. Mogę jej posmakować, a ponieważ jestem odcięty od otoczenia i słucham głośno, to nic nie przerwie mi tego procesu.
Gdybym robił to na słuchawkach z Bluetoothem i na sparowanym z nimi telefonem, to istnieje szansa, że ktoś mógłby mi przeszkodzić. Ale nie na starodawnym kablu. Świat mógłby się zawalić, a ja bym sobie siedział i słuchał Toccaty i Fugi w D-moll Bacha. To utwór, który wyciska wszystkie soki ze sprzętu audio. Niezależnie, czy chodzi o słuchawki, czy o kolumny. Mogę poczuć rozkoszny ciężar dźwięku, szybkie figuracje kontrastujące z przejmującymi dysonansowymi akordami, to wszystko z najdrobniejszymi szczegółami prosto na moje bębenki przekazuje membrana słuchawek Hi-fi. Tylko ja i muzyka. Żona smacznie śpi, dzieci śpią, nikt nie dzwoni na policję, nikt nie krzyczy z balkonu „Panie miej litość, jest 2 w nocy!”. Spróbujcie kiedyś posłuchać Bacha na słuchawkach Audeze LCD-1.
Kocham wielkie nauszne słuchawki z kablem za to, że potrafią zdemolować mój narząd słuchu, gdy tego od nich żądam. Wielbię Audio-Techniki ATH-AD900X, że oddają najdrobniejsze niuanse, gdy chcę posłuchać Glory box Portishead w mglisty jesienny dzień. A jest to utwór, który wbrew temu co napisałem na początku, świetnie brzmi na umiarkowanej głośności. Jądrem tego sprzętu jest słuchanie muzyki. Nie słuchanie i bieganie, słuchanie i podnoszenie ciężarów, słuchanie oraz ewentualnie rozmawianie przez telefon. Oczywiście można słuchać muzyki całkiem dobrze i podczas przejażdżki rowerowej, ale jeżdżąc na rowerze trzeba jeszcze uważać na innych uczestników ruchu, co rujnuje dla mnie słuchanie niektórych albumów. Gorąco polecam detoks od świata zewnętrznego przeprowadzony za pomocą słuchawek Audio-Technica ATH-A550Z i dobrej muzyki. Zajrzyj do naszego poradnika i przy najbliższej okazji, gdy ktoś zapyta „co robisz dziś wieczorem”, odpowiedz: „będę słuchał muzyki”.
Komentarze