Poprzedni
Następny

Czy hi-endowy sprzęt obnaża słabą realizację nagrań?

The Beatles

Lubisz muzykę nagraną przed 1950 rokiem, uwielbiasz The Beatles i obawiasz się, że zakup hi-endowego sytemu odbierze Ci całą przyjemność słuchania ulubionej muzyki, ponieważ obnaży wszystkie błędy realizatora i braki sprzętu studyjnego? Prawdopodobnie masz rację.

Zanim skupmy się na sednie problemu, warto przypomnieć sobie, jak przed 1950 rokiem realizowano nagrania. Doskonałym i adekwatnym historycznie przykładem jest scena z filmu braci Cohen Bracie, gdzie jesteś, w której bohaterowie nagrywają piosenkę – skądinąd znakomitą – Man of a constant sorrow. Widać tu wyraźnie, iż w czasach wielkiego kryzysu studio nagraniowe składało się z mikrofonu umieszczonego w pokoju i rejestratora dźwięku. Wymuszało to zastosowanie zupełnie innych od współczesnych technik „ustawienia” zespołu.

W powyższym fragmencie akompaniament jest grany na gitarze, a muzyk siedzi z boku, żeby swoją grą nie zagłuszać wokalisty, który ma znajdować się na pierwszym planie. Gdyby nagrywano piosenkę z bardziej rozbudowanym akompaniamentem, to instrumenty głośniejsze – perkusja i dęciaki – musiałby się znaleźć daleko z tyłu, z dala od mikrofonu, żeby nie dominować na nagraniu.

Upraszczając – podczas wykonywania pierwszych nagrań, główną pracą wykonywana przez realizatora dźwięku, było wskazanie, gdzie kto ma siedzieć lub stać w studio. Tak budowano scenę muzyczną i - ponownie idąc na skróty - było tak do pojawienia się stołów mikserskich i zapisu wielościeżkowego. Dopiero od tego momentu, zapis nagrania przestał być zapisałem 1:1 tego, co działo się w studiu. Wracamy do naszego problemu.

Postęp technologiczny

Można wyróżnić kilka cech starych nagrań takich jak:

-uszczuplona dynamika,
-nieprawidłowa barwa,
-płaskie brzmienie,
-defekty wynikające z budowy i zasady działania samego nośnika.

Pass Labs X350.8

Nie należy jednak mylić wspomnianych cech z zastosowaną estetyką brzmieniową czy możliwościami technicznymi, jakie były dostępne podczas rejestracji nagrania. Współczesne realizacje brzmią inaczej od tych sprzed lat, gdy studia nagraniowe były inaczej wyposażone czy obowiązywały inne środki artystycznego wyrazu. Niekiedy jednak realizatorzy czy producenci nagrań sięgali po dość nietypowe rozwiązania, skutkujące problematycznym z punktu widzenia audiofilów charakterem brzmienia.

Znakomitym przykładem jest utwór The Beatles Strawberry fields forever, którego ostateczna wersja to w rzeczywistości dwa zupełnie różne nagrania utworu, połączone przez zespół inżynierów w Abbey Road Studios. Czwórka z Liverpoolu spędziła 55 godzin nagrywając tę piosenkę na czterościeżkowcu (dla porównania, nagranie w całości pierwszego albumu zajęło im 13 godzin). Kiedy odsłuchuje się utwór, w okolicy jednej minuty następuje zadziwiająca zmiana z głosie Johna Lennona. Brzmi on niżej, jakby był rozciągnięty.

Dzieje się tak dlatego, że ostateczna wersja została sklecona z dwóch zupełnie innych aranżacji, nagranych w innych tonacjach i innym tempie. Od początku utworu do mniej więcej jednej minuty słuchamy nagrania numer 7, a następnie prawie płynnie przechodzimy do wersji zarejestrowanej jako podejście numer 26, w której dźwięk jest bardziej mroczny, a bębny Ringo Starra grają gęściej, pojawia się też orkiestra. To nagranie było zagrane w szybszym tempie niż nagranie numer 7, więc inżynierowie musieli je spowolnić, żeby rytm się zgadzał, co z kolei doprowadziło do dziwnego brzmienia głosu Johna Lennona.

Praktycznie wyglądało to tak, że realizator dźwięku najpierw nagrał dopasowaną tempem do wersji numer 7 wersję numer 26, uciął nożycami obie taśmy we właściwym momencie i połączył je w jedną. Tak powstał jeden z najpopularniejszych utworów w repertuarze grupy.

Copland CTA-405A

Dlaczego o tym wspominamy? Bo o ile na sprzęcie z epoki zmiana była słyszalna dla ludzi z branży muzycznej, tak na współczesnym sprzęcie wysokiej klasy średnio wprawione ucho usłyszy różnicę, jaka zachodzi w tym utworze. Jest to spowodowane postępem technologicznym jaki zaszedł w budowie urządzeń zarówno studyjnych, jak i w domowym audio. Chociaż jak już o tym wiecie, to będziecie to słyszeć zawsze – przepraszamy J.

Preferencje słuchacza

Nie ma się co oszukiwać, ale większość miłośników muzyki nie przepada za dźwiękiem naturalnym i poszukuje brzmienia o określonym charakterze. Co więcej, ma swoje osobiste preferencje nawet co do samej jakości dźwięku. Na przykład, ktoś może preferować określony charakter brzmienia (np. złagodzone), godząc się ze skutkami ubocznymi tego zabiegu. Czyli wolą de facto dźwięk dopasowany do ich gustu. To troszkę jak z daniami kulinarnymi. Są ludzie, którzy używają zawrotnych ilości przypraw, a w świecie muzyki są słuchacze, którzy podkręcają bas do oporu. Nic w tym złego – każdy słucha, tak jak lubi.

Pass Labs XP-30

Natomiast najwyższej jakości sprzęt ma za zadanie przekazać pełny realizm utrwalony w nagraniu, ma zbudować iluzję uczestnictwa w koncercie na żywo. Sprzęt taki charakteryzuje się brzmieniem neutralnym pod względem barw, bardzo szerokim zakresem rekonstruowanej dynamiki i realizmem przestrzennym. W związku z tym, najczęściej nie oferuje on możliwości ingerowania w dźwięk. Oznacza to, że raczej nie można podkręcić basu czy zdjąć sopranów, czyli innymi słowy dopasować do swojego gustu za pomocą pokrętła regulacji niskich tonów lub użycia funkcji kontur (ang. loudness).

Co z tego wynika?

Większa analityczność i większa precyzja hi-endowego audio może powodować uwypuklenie nieprzyjemnych zniekształceń, ukrytych w nagraniach. Dobre realizacje zawsze zabrzmią genialnie, nawet na gorszym sprzęcie, natomiast słabsze realizacje zostaną obnażone i zawarte na nich błędy będą pokazane w pełnej krasie. Zatem odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: tak, hi-endowy sprzęt bezlitośnie obnaży wszystkie błędy i niedostatki źle zrealizowanych nagrań. Jednak można temu zaradzić.

Najlepszym przykładem, jak sobie poradzić w trudnej sytuacji, są gramofony wyposażone w kilka ramion i uzbrojone w różne, nie tylko te bardzo wyrafinowane pod względem jakości dźwięku wkładki, ale i przetworniki „do zadań specjalnych” np. odczytu starych płyt, tłoczonych sprzed epoki obowiązywania standardu RIAA. Osoby korzystające z opcji komputerowego audio mogą wykorzystywać bardziej zaawansowane oprogramowanie do edycji nagrań w procesie archiwizacji cyfrowych kopii. Zwolennicy analogowej obróbki sygnału skazani są na zastosowanie parametrycznych korektorów częstotliwości, czyli potocznie mówiąc equalizerów graficznych.

Hegel Röst

Końcowy dylemat

Cała sprawa ma raczej wymiar czysto filozoficzny. Albo jesteśmy audiofilami i słuchamy tylko najlepszych technicznie nagrań, albo lubimy po prostu muzykę i słuchamy wszystkiego, co sprawia nam przyjemność. Wiadomo, że nawet wielkim artystom zdarzają się słabe realizacje. Często mamy do czynienia z nagraniem historycznym i nie można go ani poprawić ani tym bardziej powtórzyć na współczesnym sprzęcie nagraniowym. Nic nie można na to poradzić. Trzeba podjąć męską decyzję, czy skupić się tylko na wyrafinowanych brzmieniowo audiofilskich wydawnictwach, czy na słuchaniu oryginalnych nagrań Beatlesów z całym ich „urokiem”.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: