Poprzedni
Następny

Copland DAC215 i Pathos Aurium – lampowy dźwięk w dwóch smakach

Copland DAC 215

Na określenie „wzmacniacze lampowe” niejeden audiofil z miejsca dostaje gęsiej skórki, doskonale wiedząc jakiego rodzaju brzmienia można by oczekiwać. Rzeczywiście, dźwięk ten zdaje się oferować coś zupełnie innego niż częściej spotykana techniczna precyzja tranzystorów. Dlatego tym razem przyjrzymy się dwóm wzmacniaczom słuchawkowym z wyższej półki i sprawdzimy, który z nich lepiej realizuje założenia analogowego brzmienia. Zapraszamy do lektury!

Piękno nie jedną ma twarz

Zanim szerzej omówimy charakter grania obu wzmacniaczy, warto pomówić o tym, na co najczęściej zwracamy uwagę w pierwszej kolejności. Zarówno Copland DAC215 jak i Pathos Aurium prezentują się wyśmienicie. W obu przypadkach powtarza się nieco zużyte już powiedzenie, że na żywo prezentują się lepiej niż nawet na dobrych zdjęciach, ale jest to całkowicie prawdziwe.

Dizajn w duńskim wykonaniu należy do bardziej klasycznych i opiera się na sprawdzonych rozwiązaniach. Prostokątna bryła w połączeniu z dwoma wariantami kolorystycznymi wygląda bardzo elegancko, potęgując uczucie solidności. Do wyboru mamy obudowę czarną ze srebrnym frontem lub drugą wersję w całości wykończoną w czarnym kolorze. W aspekcie sterowania Copland również stawia na klasyczną prostotę. Przednia ścianka mieści dwa potencjometry, które pięknie wytoczono z jednego kawałka aluminium. Ten po lewej służy regulacji głośności, działając z fantastycznie wyczuwalnym i przyjemnym oporem. Nie brakuje mu precyzji przez co ustawianie odpowiedniego poziomu daje wręcz unikalny rodzaj satysfakcji.

Pathos Aurium

Po prawej stronie mamy podobnie wyglądające pokrętło, które jednak działa już inaczej. Służy do wyboru wejścia sygnału i pracuje skokowo z bardzo wyrazistym kliknięciem przy każdej zmianie ustawienia. Obok niego umieszczono przycisk zasilania, który również odznacza się wysoką kulturą pracy, wydając z siebie przyjemny odgłos, gdy zostaje użyty. Dlaczego aż tak zwracać na to wszystko uwagę? Cóż, przy sprzęcie z półki cenowej oscylującej w okolicach 9 tysięcy złotych producent powinien zadbać o bardzo wiele drobiazgów. Copland wywiązał się z tej pracy wzorcowo. Co zatem mają do zaoferowania Włosi?

Już pierwsze spojrzenie na produkt Pathosa budzi inne odczucia niż jego duński konkurent. Aurium prezentuje się dużo bardziej zadziornie, wywołując przez swój wizerunek poczucie dynamiki. Symetryczne żłobienia górnej części obudowy połączone z widocznymi na zewnątrz lampami zdradzają, że wzmacniacz należy do kategorii urządzeń wyczynowych (o ile można tego określenia użyć dla produktu audio). Znajduje to potwierdzenie w jakości dźwięku, ale do niej przejdziemy wkrótce. Pathos całkiem słusznie chwali się ręcznym wykończeniem, które naprawdę zasługuje na pochwałę. Poszczególne elementy spasowano z dużą precyzją. Projekt wizualny przemyślano adekwatnie do ceny urządzenia – nie ma tu zbyt wielu łączeń, natomiast te widoczne są zawsze przyjemne dla oka. Swoją stylistyką wzmacniacz stawia na wyrafinowaną prostotę z nutą nowoczesności. Coś w sam raz dla purystów.

Pathos Aurium

Cechą wspólną obu konstrukcji jest minimalna ilość przycisków i pokręteł. W Pathosie znajdziemy jeden potencjometr służący oczywiście regulacji głośności. Na lewo od niego umieszczono dwa niewielkie przyciski o równie satysfakcjonującej kulturze działania, co pokrętła w Coplandzie. Pierwszy z nich służy włączaniu urządzenia, drugi natomiast pozwala wybrać jedno z czterech wejść sygnału. Wszystko jest bardzo intuicyjne i poprawne ergonomicznie. Gdy o wejściach mowa, duński konkurent ma ich łącznie pięć – dostępne są USB, dwa optyczne, koaksjalne na RCA oraz jedna para analogowego wejścia stereo (również zrealizowana po klasycznych wejściach RCA). Jak na tak małe urządzenie mamy więc spore zróżnicowanie portów, co bardzo cieszy. Brak sekcji przetwornika cyfrowo-analogowego naturalnie sprawił, że w Pathosie odnajdziemy wyłącznie wejścia analogowe. Do dyspozycji użytkownika oddano złącza XLR (zbalansowane) oraz niesymetryczne cinche. Również jest w czym wybierać, jednak należy pamiętać o „nakarmieniu” włoskiego wzmacniacza sygnałem z zewnętrznego źródła, bo na próżno szukać tu DACa.

Oba pomysły na projekt i wykonanie słuchawkowych wzmacniaczy okazują się świetne i na swój sposób eleganckie. Zarówno Copland jak i Pathos użyli materiałów bardzo wysokiej jakości, a ich obudowy prezentują się elegancko. Włoch stawia na więcej nowoczesności w wyglądzie tam gdzie Duńczycy poszli klasycznymi metodami, ale nie ulega wątpliwości, że każdy z nich to dżentelmen w świecie sprzętu audio. Zadbano też o wysoką funkcjonalność zapewnioną przez bogactwo dostępnych złączy. Pod względem dizajnu mamy jednoznaczny remis!

Lampa lampie nierówna

Do niejednoznacznych kwestii należy za to brzmienie, które już przy pierwszych momentach porównania odkrywa łatwe do odróżnienia zmiany. Tam gdzie Copland rozpieszcza słuchacza miękkością i ciepłem, Pathos jest bardziej neutralny i analityczny. To podstawowa cecha oddzielająca te konstrukcje na dwa różne światy. Kolejną z nich jest sposób prezentowania wielkości dźwięku. Aurium ukazuje wszystko z dużą precyzją, dając odbiorcy dźwięk nacechowany rozmachem. W tym rozmachu nadal nie ma miejsca na sztuczność, ale jednak jest on wyraźny. DAC215 dla odmiany wygodnie umieszcza nas w swojej nadzwyczaj komfortowej bańce, z której naprawdę ciężko wyjść. W zasadzie ciężko jest opuścić oba „światy”. Lampowe wzmocnienie zostało w tych konstrukcjach zrealizowane na tyle różnorodnie, że ostateczny wybór będzie zależny wyłącznie od osobistych upodobań.

Copland DAC 215

Precyzyjny opis różnic brzmienia zaczniemy od omówienia duńskiej szkoły dźwięku. A niewątpliwie jest ona wybitna i bogata w wieloletnie doświadczenie. Copland swoją prezencją daje możliwość niemal namacalnego poczucia muzyki. Jak wspomnieliśmy wcześniej, lubi zamknąć słuchacza w specyficznej bańce. Robi to z ponadprzeciętną delikatnością, dzięki czemu wyraźnie obecna bliskość nie męczy nawet podczas wielogodzinnych sesji odsłuchowych. W tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni muzycznej wszystko jest naprawdę wzorcowo poukładane. DAC215 będzie idealnym towarzyszem słuchawek, które i tak charakteryzują się świetnym obrazowaniem. Intymna scena otrzymała co prawda oczekiwaną po sprzęcie w tej cenie dawkę napowietrzenia. Ale Duńczyk nie pozostawia wątpliwości, że jest przede wszystkim lampowy, rządząc się swoimi prawami. Prawami rozkoszy.

Wyraźnie obecna miękkość basu, gładkość średnicy i umiejętnie zarządzana energia wysokiego pasma stanowi kwintesencję brzmienia marki Copland. To co naprawdę czaruje w tym wzmacniaczu to barwa i jakość środkowego pasma. Jest naprawdę unikalne, zawierając w sobie wyrafinowane połączenie precyzji malowania instrumentów i wokali na scenie. A jednocześnie tak bardzo czaruje „zwyczajną” muzykalnością, która sprawia, że człowiekowi nie chce się już nawet myśleć o walorach dźwięku. W pewnym momencie ma się wyłącznie ochotę słuchać i nie wstawać z fotela. Połączenie Coplanda z wysoce analitycznymi słuchawkami pokroju niesamowitych Audio-Technik ADX5000 tworzyło duet o naprawdę niebezpiecznie uzależniających cechach. Dokładne do milimetra obrazowanie i potężna scena japońskiego flagowca została subtelnie ujarzmiona i wygładzona, by następnie zachwycić gładkością oraz detalami, które wylewały się do uszu z organiczną barwą. Kremowa wręcz natura dźwięku, która w tym zestawieniu zagościła powodowała, że można było zacząć nieco nerwowe przeliczanie, ile to pieniędzy należy zostawić, celem nabycia właśnie takiej konfiguracji. DAC215 dysponuje fenomenalnym brzmieniem i bardzo dużą mocą, w której nie jest też sztucznie muskularny. Jednak dopiero podłączenie do niego odpowiedniej klasy słuchawek sprawia, że można niejako prześwietlić źródło do głębi jego „duszy”. Szybko może się również okazać, że przy okazji prześwietlamy swoją bibliotekę ulubionych nagrań, a na koniec zostaje tylko prześwietlić finanse domowe. Tu może już być problem… Już po jednym odsłuchu Coplanda w duecie z porządnymi słuchawkami ciężko po prostu wyłączyć całość, odejść i nie być mocno wstrząśniętym. Duńczyk czaruje lampową mocą i niezwykle bogatą barwą brzmienia, której potencjał świetnie łączy się z nausznikami o neutralno-analitycznych skłonnościach (jak wspomniane ADX-5000). Do najmocniejszych punktów zalicza się przede wszystkim kontrola basu oraz naturalność średnicy. DAC215 łączy pod tym względem przysłowiowy ogień z wodą – intymna prezentacja pasma świetnie współgra z konkretną dawką przekazywanych detali. Wokale dosłownie masują nam uszy, a bas zaskakuje plastycznością, mocą i kontrolą. Dźwięk zdecydowanie godny pieniędzy, jakie trzeba zapłacić za duńskie kombo.

Copland DAC 215

A co z włoskim konkurentem? Już pierwsza styczność z brzmieniem Auriuma zdradza podstawowe różnice. Obiektywne porównanie Pathosa i Coplanda pokazuje, jak różnie może brzmieć lampowe wzmocnienie. Włoskie urządzenie swoim charakterem grania stawia o dziwo na analizę i konsekwentne przekazanie niuansów słuchaczowi. Strojenie to powoduje, że całość skłania się bardziej ku konstrukcjom tranzystorowym. Aurium oczywiście daje od siebie gładkość lampy, ale jego całościowy charakter przypomina wszystkie cechy topowych urządzeń cyfrowych. Jest więc dokładnie i nieco analitycznie, ale nie przesadnie sucho. Tam gdzie duńskie podejście do tematu pozwala bardziej całościowo delektować się spektaklem muzyki, Włoch mocniej zwraca uwagę na niuanse. Echa, pogłosy czy małe różnice w artykulacji wyrazów przez wokalistów są wraz z nim bardziej namacalne. Copland z kolei przebija go barwą oraz samą ilością muzycznej tkanki, którą możemy dosłownie poczuć swoimi uszami. Niewątpliwie oba urządzenia zasługują na miano hi-endowych, pokazując przy tym, jak różnie może brzmieć dobra lampa.

Wysokie loty

Bez względu na to, która szkoła brzmienia przemawia do nas silniej, kupno jednego z porównywanych powyżej wzmacniaczy będzie się wiązać z niemałym wydatkiem. Właściwy dobór należałoby zacząć przede wszystkim od strony tego, jakie słuchawki posiadamy obecnie. Harmonia w doborze wzmacniacza do nauszników jest kluczem do osiągnięcia pożądanego brzmienia. Dlatego tematowi poświęcimy teraz parę odrębnych akapitów.

Oczywiste różnice między duńskim, a włoskim rozwiązaniem na dźwięk hi-fi mogą wbrew pozorom nie stanowić przeszkody w wyborze. Właśnie przez to każdy z nich przechyla szalę decyzyjną wyraźnie na jedną ze stron. Copland DAC215 pozwolił na uzyskanie bardzo dobrych rezultatów ze słuchawkami kładącymi nacisk na barwną charakterystykę w całym paśmie. Audeze LCD-3 były tego idealnym przykładem, gdzie brzmienie kładło silny nacisk na piękną, gładką średnicę. Bas dosłownie wypływał i dał świetny pokaz kontroli, mocy i jednoczesnej muzykalności. Co jeżeli preferujemy zupełnie drugą stronę medalu?

Copland DAC 215

Już krótkie obcowanie słuchawek analitycznych i neutralnych, jak choćby referencyjnych Audio-Technik ADX-5000 pokazał, co tak naprawdę potrafi urządzenie Coplanda. Wszystko jest kwestią gustu, ale dla niektórych audiofilskie sprzęty klasy studyjnej mogą się wydawać nieco pozbawione tego, co oferują chociażby wspomniane wcześniej LCD-3. Chodzi oczywiście o nadanie brzmieniu bardziej unikalnej tonacji. DAC215 wywiązał się z tego zadania naprawdę wybitnie. Słuchawki, które już są wyczynowe pod względem technicznych aspektów dźwięku, po otrzymaniu lampowego wzmocnienia po prostu błyszczą. Japoński flagowiec Audio-Techniki dostał w tym „towarzystwie” równowartość tego, z czym wiąże się uwolnienie dzikiego zwierzęcia z klatki. Było słychać dosłownie wszystko – łącznie z pełnymi wdzięku i precyzji pogłosami oraz potężną, aczkolwiek wciąż naturalnie budowaną w każdym kierunku sceną. Dzięki lampowym watom bas otrzymał miękki kontur, nabierając też głębszego zejścia i mocy. Sposób w jaki podawana jest w tym duecie średnica można spokojnie nazywać referencją. Przestrzenność ADX-5000 została jeszcze lepiej podkreślona, a wokale żeńskie i męskie brzmiały z krystaliczną czystością. Ilość detali również nie pozostawia złudzeń co do tego, z jakiej klasy sprzętem mamy do czynienia.

Podobny scenariusz nakreśliło połączenie wzmacniacza z topowymi Audeze LCD-4z. Po raz kolejny mocno studyjne, równe i naturalne granie najwyższych modeli kalifornijskiej manufaktury potwierdziło swoją niezachwianą pozycję. Moc niskich tonów jest w tym zestawieniu wprost onieśmielająca, przypominając najlepiej zestrojone sale odsłuchowe z wysokiej klasy subwooferami. Środek był pełny szczegółów, ale ich prezentacja nie dawała wrażenia, że dzieje się zbyt wiele. Nawet skomplikowane momenty muzyczne, jak te na płycie Spark of Life w wykonaniu Marcin Wasilewski Trio płynęły (słowo klucz) w niezakłócony sposób. Wszystko dzieje się niejako dookoła nas, a my możemy podziwiać muzykę jako całościowy obraz. Jednocześnie w każdym momencie można było wsłuchać się w dalsze plany sceny, co było zasługą topowej głębi. Na deser wysokie tony, których ilość była naprawdę obfita, a jednak nie dało się usłyszeć choćby jednego sybilantu. Dokładnie tego byśmy oczekiwali – połączenie Coplanda DAC215 z Audeze LCD-4z to duet, którego życzymy każdemu, ale niestety wybitny dźwięk ma swoją cenę nie od wczoraj.

Pathos Aurium miał z kolei zupełnie odwrotne tendencje. Jak wspomnieliśmy wcześniej, jego barwa i sposób grania przypominają bardzo dobre źródła cyfrowe, przy jednoczesnym zachowaniu lampowej płynności w całym paśmie. Podstawową różnicą między nim, a duńskim konkurentem jest ilość wysokich tonów oraz sposób w jaki są prezentowane. Tam gdzie Copland jest kameralny, ale dokładny, Pathos podkreśla wielkość „imperium” i robi to bardzo dobrze. Dzięki temu będzie świetnym kompanem słuchawek grających bliską sceną, ale świetnym obrazowaniem. Nada ich brzmieniu sporo oddechu, pokazując również ich możliwości pod względem prezentowania niuansów.

Copland DAC 215

Każde pasmo charakteryzuje się bardzo wysoką jakością dźwięku, a nacisk na wyższą średnicę oraz całe górne pasmo będzie sprzyjać również słuchawkom o nieco ciemnym, gęstym i muzykalnym charakterze. Omawiane wcześniej Audeze LCD-3 kryją w sobie ogromny potencjał, który wraz z Auriumem został świetnie wyeksponowany. Bas nieco się uspokoił, co wcale nie wiązało się z jego uszczupleniem. Nadal był pełny i mocny, zachowując unikalną dla Audeze gęstość. Ten od lat doceniany walor kalifornijskich słuchawek pozostał w tym duecie, dając solidną podstawę kameralnemu jazzowi i dynamicznej elektronice. Niskie pasmo zaczęło mocniej podkreślać techniczne możliwości, przy czym nadal pozostało relaksujące i miękkie.

Przestrzenne granie włoskiego wzmacniacza naturalnie oddaliło również średnicę, co dla fanów bardziej „oddychającego” dźwięku może stanowić ciekawą propozycję. Słuchawki neutralne o dobrej przestrzeni również mogą zakończyć poszukiwania dobrze grającego duetu. Świetnie sprawdziły się przede wszystkim konstrukcje o skrajnie ciepłym, barwnym brzmieniu. Audeze LCD-2C zagrały w takim towarzystwie o klasę wyżej. Coś fantastycznego!

W przypadku, gdy do do Pathosa wprowadzimy sygnał cyfrowy z urządzenia grającego nieco cieplej i płynniej, może się okazać, że otrzymamy bardzo zrównoważony tonalnie tor audio. Daje to świetną podstawę do wyboru słuchawek zgodnie z naszymi preferencjami, a taki duet sam w sobie jest mocno uniwersalny. Radzilibyśmy jedynie unikania łączenia wzmacniacza ze słuchawkami o mocno analitycznej lub jasnej barwie. Możemy po prostu otrzymać coś, co przechyli proporcje na jedną ze stron, co w konsekwencji może nie być przyjemne dla ucha na dłuższą metę. Dlatego warto próbować, ponieważ wszystko sprowadza się do naszego gustu. Niewątpliwie Pathos Aurium to konstrukcja godna polecenia.

Dwa wyjątkowe światy

Jak widać z powyższego porównania, świat wzmacniaczy lampowych jest niezwykle interesujący. Obecna tu różnorodność od kilku dobrych lat mocno dotknęła również konstrukcji przeznaczonych słuchawkom. W zależności jaki sprzęt już posiadamy oraz, który rodzaj brzmienie przemawia do nas najbardziej, warto przetestować sprzęt i przekonać się o jego możliwościach.

Pathos Aurium

Najlepsze warunki do tego możemy stworzyć właśnie my. Eksperci w naszych salonach przygotują dla Ciebie odsłuch ze wskazanym sprzętem, aby w kameralnej i miłej atmosferze ocenić walory dźwiękowe. Jeśli poszukujesz słuchawek, albo innego sprzętu grającego z chęcią będziemy służyć naszym doświadczeniem. Serdecznie zapraszamy!

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: