Jest na świecie trochę doskonałych teledysków, które jakimś cudem w niektórych miejscach przeszły bez większego echa. Wielka szkoda, bo często są to prawdziwe arcydzieła filmowe. Nieskromnie wydaje nam się, że znamy trochę takich smaczków, więc przygotowaliśmy zestawienie, w którym znajdziecie kilka nietypowych klipów bez gwiazdorskiego blichtru i miliardowych budżetów, za to pełnych autentyczności, świetnych zdjęć i pełnej gamy emocji.
Paolo Nutini “Iron Sky”
Klip, którego nie da się obejrzeć tylko raz. W zasadzie przypomina on bardziej krótkometrażowy film, a dla jeszcze lepszego efektu dobrze obejrzeć go na dużym ekranie i przy bezbłędnym nagłośnieniu (czyżby czas na nowy amplituner?).
9-minutowy teledysk został w całości nagrany wśród duchologicznej scenerii Kijowa. Według reżysera Nutini przesłał mu swój kawałek bez żadnych wytycznych, jakiego klipu oczekuje, więc on, zainspirowany samplowaną w piosence mową filmowego Hitlera w wykonaniu Charliego Chaplina, stworzył dystopijną wizję egzystowania w dzisiejszym świecie, w której ludzie cierpią, ale nadal mają siłę tańczyć. Połączenie piosenki Paolo Nutiniego z tym krótkim filmem wgniata w fotel i powoduje niewygodne myśli, ale też zachwyca pięknymi zdjęciami i autentycznością aż do bólu. Nic dziwnego, że klip zdobył nagrodę za najlepszy teledysk na Festiwalu Filmowym SXSW w 2015 roku.
El Guincho “Bombay”
Kawałek “Bombay” Pablo Diaz-Reixava (znanego jako El Guincho) brzmi jak 100% lata, a klip do niego to szalona mieszanka gołych biustów, fetyszy, abstrakcji, dreszczyka emocji, dzikiej natury i świetnej zabawy. Podobnie jak w przypadku teledysku Paolo Nutiniego, każde ujęcie w tym klipie byłoby naprawdę świetną fotografią. Doskonałe zdjęcia, dynamicznie zmieniające się ujęcia i bogactwo radosnych kolorów to coś, do czego będziecie chętnie wracać w ponure dni.
Conan Mockasin “I’m The Man That Will Find You”
Tak, ten teledysk Conana Mockasina jest dokładnie tym, co sugeruje tytuł jego piosenki – historią znajomości przedziwnego stalkera-romantyka i jego nic nieświadomej ofiary. Dziwny typ obserwuje swoją damę z niepokojąco bliskiej odległości, a wszystkiemu towarzyszy zadziwiająco dobra kombinacja piskliwego wokalu z miękkimi oraz lepkimi dźwiękami piosenki. Nowozelandzki wokalista ma na koncie 4 albumy, a zanim rozpoczął karierę solo, znany był głównie w środowisku musicalowym.
Jetlagz “Roppongi Boyz”
Polski rap – jedni go kochają, inni wzdrygają się już przy pierwszych dźwiękach. Ale nie o jego kondycji będziemy się tu rozprawiać, lecz o klipie do kawałka duetu Jetlagz, który tworzą dwaj członkowie obchodzącego w tym roku 23. urodziny składu JWP – Kosi i Łajzol. Kawałek “Roppongi Boyz” zapowiadał ich debiutancki album i ozdobił go klip na miarę nagród MTV VMA (chociaż mamy wątpliwości, czy w czasach, gdy MTV nie ma nic wspólnego z muzyką, są jeszcze coś warte). Jest to bardzo miła dla oka zabawa formą, fakturą, kolorem i abstrakcją.
The Blaze “Territory”
The Blaze do francuski duet, który w swoich klipach pokazuje codzienne życie ludzi w Algierii, szczególnie chętnie skupiając się na młodych mężczyznach i ich wzajemnych relacjach. Co tu dużo mówić – lekko nie jest, ale chłopaki chyba jakoś sobie radzą, zwłaszcza że grający emocjonalną muzykę taneczną duet zyskał popularność właśnie dzięki tym świetnym klipom z ich udziałem.
Chad VanGaalen “Peace On The Rise”
Są dwie opcje – albo Chad VanGaalen to artysta kompletny, albo robot. Ten (prawdopodobnie) człowiek samodzielnie komponuje, pisze teksty, nagrywa ścieżkę dźwiękową i wokale, a na koniec robi sobie teledysk. I to jaki! Labirynty umysłu tego artysty są niesamowite: pełne żywych kolorów i fantazyjnych postaci, a klipy spod jego ręki (sam je rysuje i animuje – a jakby inaczej) ogląda się jak żywe komiksy o bardzo dziwnej, acz wciągającej fabule. VanGaalen serwuje nam to wszystko w towarzystwie kojących dźwięków swojego głosu i spokojnej akustycznej muzyki – połączenie doskonałe.
Komentarze