Wieści o śmierci rocka, jako gatunku muzycznego są mocno przesadzone. Koniec gatunku zapowiadał już Gene Simmons, Lenny Kravitz i Marilyn Manson - przedwcześnie. Rock’n roll ma się znakomicie i ciągle pojawiają się zespoły, które udowadniają, iż w tym gatunku muzycznym nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.
Oh Sees
Na początek proponujemy kopa w twarz na gitarę, bas i dwie perkusje. Od razu zaznaczamy, że sprzeciwiamy się takiej dyskryminacji w sekcji rytmicznej, dwie perkusje i tylko jedna gitara basowa – ale po zastanowieniu odpuszczamy. Wszak to kopnięcie było by jeszcze mocniejsze z drugą gitarą basową
Kapela Oh Sees wcześniej nazywała się Orinoka Crash Suite, OCS, Orange County Sound, The Ohsees, The Oh Sees oraz Thee Oh Sees. Skład też zmieniał się wielokrotnie a jednymi stałymi rzeczami są wysoko zawieszona gitara lidera oraz niesamowita energia. A teraz najlepsze – grają od 1997 roku i wydali już dziewiętnaście albumów! Swoją drogą wiesz, że robisz rocka dobrze, jak z obu twoich perkusistów leci para.
Starcrawler
O ile poprzednia kapela przypominała turboBeatlesów ze względu na sposób zamocowania gitary na liderze, tak Starcrawler wypada jak zapatrzony na Davida Bowiego bękart Black Sabbath i power popu. Debiutancki album miesza w idealnie wyważonych proporcjach glam punka z rock’n rollem. Oczywiście rzuciliśmy się do youtuba zobaczyć, jak prezentują się na żywo i jesteśmy przekonani, że Gene Simmons może spać spokojnie. Te nastolatki umiejo w rokenrol.
The Mystery Lights
Spragnionym dźwięków w stylu vintage proponujemy osłuchanie The Mystery Lights. Trzymając się porównania zespół Tajemnicze Światła to odnalezieni po latach synowie The Kinks i The Strangers. Najnowszy album zadaje kłam pogłoskom o śmierci garażowego grania, z tej prostej przyczyny, że potrzeba serca, aby złapać za gitarę i wyśpiewać bądź wykrzyczeć co na duszy leży, jest po prostu nieśmiertelna, a najlepiej zrobić to w garażu albo na Off Festival – gdzie zespół gościł w zeszłym roku.
Hot Lunch
Właśnie ukazał się drugi album legendarnej (aczkolwiek lokalnej – wróbelki z Kalifornii nam o nich wyśpiewały) kapeli z okolic Bay Area. Spokojnie, to nie thrash metal, tylko najlepszy rock na jakiego możecie trafić w naszym systemie planetarnym. Wokalista, Eric Shea, to pół wilk pół człowiek i tak też wygląda. Zupełnie jak Ozzy, Eric nie jest mistrzem wokalnym świata, ale jest za to sobą i nikt mu tego nie zabierze. Czasem ryczy, czasem wyje, a czasem po prostu śpiewa.
Najbardziej nam się podoba w wersji ryczącej, ponieważ doskonale dopełnia wtedy obłożoną ciężkim fuzzem gitarę Aarona Nudelmana. Basista Charlie Karr wkłada całe serce w grę – jak uważnie prześledzicie nagrania live, to zobaczycie, że gra z takim zaangażowaniem, że czasem zdarza mu się zgubić okulary. Natomiast Rob Alper – perkusista formacji – jest dla nas naturalnym kandydatem do roli Zwierzaka, gdyby powstawał film o Muppetach. Teraz aktorskie wersje filmów animowanych są modne, więc ma duże szanse. Jest zły, jest zajadły, jest wściekły. Uwielbiamy go.
Kompozycje Hot Lunch to czerpanie garściami z naszych ulubionych rockowych patentów, ale poskładane w utworach tak, jak nikt tego jeszcze tego wcześniej nie zrobił. Taki muzyczny autorski potwór Frankensteina, który jest tak straszy, że aż piękny – albo na odwrót. Tak piękny, że aż straszny – nie możemy się zdecydować. Album „Seconds” jest perfekcyjny. Słuchamy go od 2 miesięcy i nadal nie zmienilibyśmy w nim nawet jednej nuty. 60. dni słuchania i ciągle wywołuje uśmiech na naszych twarzach. Płyta z kategorii eargazm. Niestety chłopaki nie rozpuszczają nas klipami z nowym materiałem (jest na serwisach streamingowych), zatem posłuchajcie tego starego singla - dobry jest!
C.W. Stoneking
Zaraz, zaraz – zakrzykniecie zapewne – to nie jest rock’n roll! Toż to czystej maści blues! – i będziecie mieli rację. Jednak bez bluesa nie było by rock’n rolla a C.W. ma głos jak Tom Waits po miesięcznej przygodzie na Podlasiu z bimbrem w roli głównej. My słyszymy tam wyraźnie rock’n rolla, mimo że artysta ma przypięta łatkę neo bluesowca. Jest w tym pierwotna siła, z której z łatwością wyłoni się rockowy wymiatacz. Posłuchajcie uważnie, nie musicie mieć olbrzymiej wyobraźni. Troszkę przesteru, wzmacniacze gitarowe troszkę głośniej, pałeczki perkusyjne wymienić na cięższe i gotowe. Rock surowy jak świeże kurze jajko i smutny jak chów klatkowy.
Zapraszamy do naszych salonów i sal odsłuchowych, w których przekonacie się, że jest jeszcze wiele dobrej i nowej muzyki do posłuchania oraz jak dużo można jeszcze usłyszeć w utworach, które już znacie.
Komentarze